Niewydolność instytucji III RP polega na tym, że generują zbędne spory, np. przed Trybunałem, zamiast jednoczyć do wspólnych przedsięwzięć, by nie użyć wyświechtanego słowa: reform. A udaje się to np. Niemcom, którzy właśnie powołali wielką koalicję rządową. Pomijając nieco historycznie określenie, okrągły stół przydałby się w Polsce nie tylko w sprawach polityki wschodniej, ale np. podatkowej (dzielenia biedy i zysków), wymiaru sprawiedliwości czy rozrastającej się biurokracji. Nie mogę pojąć, dlaczego prezydent, który z urzędu symbolizuje to, co ma jednoczyć naród, nie podjął tej inicjatywy. Czyżby nie wierzył w możliwości swego urzędu? Czyżby emocje, jakie budził jego poprzednik, nie nauczyły go, że prezydent ma wiele do powiedzenia?

Mógł też prezydent mocniej zaangażować się w spór o OFE, a nie umywać ręce, bo jak inaczej określić decyzję o podpisaniu ustawy, a więc nadaniu jej biegu, i zaskarżeniu jej do Trybunału, do którego i tak by trafiła. Prezydencki minister mówił, że ten ważył różne konstytucyjne wartości, a  że zdania ekspertów są podzielone, niech zadecyduje Trybunał – jedyny organ władny rozstrzygać takie spory.

Czy rozwiąże spór? Wątpię. Wyrok tylko formalnie go kończy, chyba  że jest oparty na fundamentalnych zasadach, które strony konfliktu akceptują. ?W sprawie OFE to mało prawdopodobne, gdyż nie mamy tu sporu czysto prawniczego. Chodzi wprawdzie o lokaty ubezpieczonych, ale nie do dyspozycji ubezpieczonych – jak jest w bankach. Nie będę rozwijał tego poruszanego wielokrotnie zagadnienia, chcę jedynie wskazać na granice sądowego werdyktu.

Jakiś okrągły stół, czyli zwyczajna rozmowa z innymi siłami politycznymi i jakaś polityczna i społeczna ugoda  byłyby lepsze. W ugodzie każda strona z czegoś ustępuje, za to gwarantuje sobie ochronę podstawowych interesów. Stara mądrość powiada, że marna ugoda jest lepsza niż najlepszy wyrok.

Ktoś powie: co z tego, że Tusk dogadałby się z Kaczyńskim, a nawet Millerem w sprawie OFE, czy szerzej: emerytur, skoro znajdą się tacy, którzy i tak zaskarżą ustawę do Trybunału. To prawda, wolność poważania każdego przepisu to kolejna wada III RP, ale nawet w tym stanie prawnym i z obecnym statusem Trybunału pole sporu konstytucyjnego byłoby mniejsze, a społeczeństwo, dla którego są chyba te wszystkie reformy, mniej podzielone. Proste, prawda?