Lex Trynkiewicz groźniejsza od samego Trynkiewicza

Dziś wchodzi w życie ustawa potworek. ?Nie powstydziłby się jej prokurator Andriej Wyszyński, a i w oczach Feliksa Dzierżyńskiego zyskałaby uznanie – pisze publicysta Andrzej Jankowski.

Publikacja: 22.01.2014 08:42

Andrzej Jankowski

Andrzej Jankowski

Foto: materiały prasowe

Red

Używam mocnych słów, ale ustawa jest naprawdę groźna. Jest to ustawa groźniejsza dla społeczeństwa niż sami przestępcy, przed którymi  przepisy tej ustawy miały ludzi chronić. Ta ustawa jest nie tylko wymierzona w seryjnych morderców, sadystów i wszelkiej maści zwyrodnialców. Jej przepisy będą miały zastosowanie do „osób stwarzających zagrożenie", a więc tak na dobrą sprawę może ona dotyczyć każdego skazanego na karę pozbawienia wolności, któremu sąd nie zawiesił kary.

Co z  drapieżcami seksualnymi

Art. 1 ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób, który definiuje  pojęcie „osoby stwarzającej zagrożenie", nie wspomina nawet półsłówkiem o groźnych przestępcach.

Przepis ten przez „osoby stwarzające zagrożenie" rozumie:

Oto co zostało z Lex Trynkiewicz. Gdzie się podziali ci wszyscy seryjni mordercy, brutalni bandyci, sadystyczni pedofile i różnej maści zwyrodnialcy, dla których te przepisy były specjalnie przygotowywane?  Pamiętam, że w maju na jednej z konferencji wiceminister sprawiedliwości  Wojciech Węgrzyn, który pochwalił się nowym  pomysłem legislacyjnym resortu sprawiedliwości, użył nawet pojęcia „najpoważniejsi drapieżcy seksualni".

Nie znam przepisów o „psychuszkach", ale mam dziwne wrażenie, że one tak mniej więcej musiały wyglądać

Co się stało z tymi „drapieżcami seksualnymi"? Gdzie oni wyparowali z ustawy? Rzecz jasna posługuję się tutaj określeniami gwarowymi, zaczerpniętymi z języka potocznego i nikt nie wymaga od ministra sprawiedliwości, by wpisywał do art. 1 ustawy „drapieżców seksualnych". Ale język prawniczy jest na tyle bogaty i na tyle precyzyjny, że z łatwością może sens tych potocznych określeń przekuć w paragrafy. Dlaczego jednak tego nie zrobiono w Ministerstwie Sprawiedliwości? Dlaczego zamiast „drapieżców seksualnych" mamy „osoby stwarzające zagrożenie"?

Nie wierzę ani w niedouczenie, ani w niekompetencję autorów tej ustawy. Zamysł legislacyjny jest uszyty tak grubymi nićmi, że o żadnej przypadkowości nie może być tutaj mowy.

Przestępstwa z użyciem przemocy

„Osobami stwarzającymi zagrożenie" mogą być według uchwalonej ustawy skazani na bezwzględną karę pozbawienia wolności lub karę 25 lat.  To jest wyjątkowo pojemne określenie. Czy będzie tu wchodziła na przykład czynna napaść na policjanta albo strażnika miejskiego? Czy sprawcy czynów chuligańskich nie są „osobami  stwarzającymi zagrożenie"? A czy grupa Stefana Niesiołowskiego „Ruch", która używając przemocy, chciała zburzyć pomnik Lenina w Poroninie, nie kwalifikowałaby się dzisiaj pod przepisy tej ustawy? O ile pamiętam, jej członkowie zostali skazani w 1970 r. na bezwzględne kary więzienia. To nie są żarty, ale tak szerokie są granice tej ustawy.

Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli nauki prawa karnego prof. Władysław Wolter powtarzał przy każdej okazji: „Prawo karne to prawo nieprzekraczalnych granic"? Gdzie w tej ustawie przebiega granica, której przekroczyć sądowi nie wolno? Ja jej nie dostrzegam. Bo przecież dwie dalsze przesłanki z art. 1 ustawy, charakteryzujące „osoby stwarzające zagrożenie", to jest już czyste gdybanie, czyste prognozowanie i wróżenie z fusów. To nie jest język „prawa nieprzekraczalnych granic". To język ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, gdzie w głównych rolach występują biegli psychiatrzy, seksuolodzy, psycholodzy.

Wszystko w rękach sędziów Trybunału

Skazany, po odbyciu kary za przestępstwo, które popełnił przy „użyciu przemocy", będzie mógł być osadzony w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym, gdy:

Nie znam przepisów o osławionych „psychuszkach", ale mam dziwne przeczucie, że one tak mniej więcej musiały wyglądać. Dlatego zrozumiałe są protesty psychiatrów i obrońców praw człowieka. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny nie nakaże ustawodawcy doprecyzować przepisów ustawy, tak by stały się one rzeczywiście „prawem nieprzekraczalnych granic", to wymiar sprawiedliwości odnotuje dotkliwą porażkę.

Autorom ustawy należy się naprawdę sroga reprymenda. Cały czas zachowują się tak, jakby strzelali nie do tej tarczy co trzeba. O szczególnie groźnej kategorii przestępstw wspominają oni bowiem dopiero tam, gdzie chodzi o prognozę zachowania się skazanego na wolności.

Biegli będą musieli więc oceniać, czy wychodzący na wolność przestępca może dopuścić się czynów z użyciem przemocy i czy będą to czyny szczególnie groźne. Co więcej, biegły będzie musiał się wykazać jeszcze większą precyzją. Musi przewidzieć, czy będą to czyny zagrożone karą, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat. Który biegły jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie? No chyba tylko biegły Duch Święty.

CV

Autor jest publicystą prawnym

Sprawa Trynkiewicza może trafić do Trybunału Konstytucyjnego

Używam mocnych słów, ale ustawa jest naprawdę groźna. Jest to ustawa groźniejsza dla społeczeństwa niż sami przestępcy, przed którymi  przepisy tej ustawy miały ludzi chronić. Ta ustawa jest nie tylko wymierzona w seryjnych morderców, sadystów i wszelkiej maści zwyrodnialców. Jej przepisy będą miały zastosowanie do „osób stwarzających zagrożenie", a więc tak na dobrą sprawę może ona dotyczyć każdego skazanego na karę pozbawienia wolności, któremu sąd nie zawiesił kary.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Lewicowy sen o krótszej pracy - czy rynek to wytrzyma
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Przepisy Apteka dla Aptekarza – estońskie nauki dla Polski
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Reforma SN, czyli budowa na spalonej ziemi
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne