Czarna lista sędziów, czyli odwracanie kota ogonem

Wokół wymiaru sprawiedliwości ostatnio dużo się dzieje. O skutkach uchwały SN w sprawie przeniesień, kłopotach z doręczeniami i trudnym zadaniu sądu podejmującego decyzje w sprawie Mariusza Trynkiewicza mówi sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, w wywiadzie Agaty Łukaszewicz.

Publikacja: 17.02.2014 08:55

Czarna lista sędziów, czyli odwracanie kota ogonem

Foto: ROL

Rz: Uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego rozwiała w końcu wątpliwości sędziów?

Maciej Strączyński:

Nie do końca. Oczywiście, spodziewaliśmy się takiej właśnie treści uchwały. SN nie mógł sobie pozwolić na to, by wskutek błędów ministra rozłożony został cały wymiar sprawiedliwości. Ale to sędziowie wykazali się tu rozsądkiem i rozwagą, a nie urzędnicy w ministerstwie. Mimo że wszystko wydaje się już jasne, do końca jednak nie jest. Punkt drugi uchwały mówi, że wykładnia obowiązuje od 28 stycznia, czyli od chwili ogłoszenia. Część sędziów rozumie to tak, ?że orzeczenia wydane przez bezprawnie przeniesionych sędziów przed 28 stycznia 2014 r. będą ważne, ale po tej dacie należy już przestrzegać prawa. To by oznaczało, że minister po 28 stycznia powinien na nowo podpisać ich przeniesienia. Oczywiście nie podpisał. Wątpliwości ma szansę rozwiać uzasadnienie, ale ono pojawi się dopiero za jakiś czas. Do tego momentu sędziowie mają prawo mieć wątpliwości.

Sędziowie SN, którzy podejmowali uchwałę, twierdzą, że wszystko jest już jasne. Zasada, ?że tylko minister sprawiedliwości może przenosić sędziów, działa na przyszłość, w tym wypadku od 28 stycznia 2014 r.

Z całym szacunkiem, ale są to głosy poszczególnych sędziów ze składu liczącego ponad 80 osób i one z natury rzeczy nie mogą wyjaśnić tego problemu w sposób pewny. Jeden sędzia, bez względu na stanowisko, nie może sam dokonać wykładni takiej uchwały.

Antoni Górski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, także uważa, że wątpliwości zostały wyjaśnione. Ogłosił stanowisko, ?że ustały przyczyny niepewności, tak więc sędziowie, którzy powstrzymywali się od orzekania, powinni wyjść na sale i sądzić.

Z tego, co wiem, to wychodzą i sądzą. Jednak problem pozostał i nikt nie może im zabronić go widzieć. Sędziowie chcą się zwrócić o jego rozstrzygnięcie, ale sprawa jest niełatwa formalnie – nie ma do kogo. ?Muszą czekać na uzasadnienie uchwały. ?Oby ono już wątpliwości rozwiało.

Stowarzyszenie, którego jest pan prezesem, bardzo ostro zareagowało na czarną listę sędziów, którą upublicznił – a konkretnie rozesłał – Jarosław Gowin, były minister sprawiedliwości. Znalazły się na niej nazwiska setki sędziów, którzy od października nie wychodzili na sale rozpraw, a obok widniały nazwy sądów, w których orzekali.

Trzeba mieć ogromny tupet, żeby w ten sposób się zachować. W końcu Sąd Najwyższy jasno stwierdził, że to pan Gowin i wiceministrowie złamali prawo, a sędziowie mieli słuszność, gdy twierdzili, że nie mają prawa orzekać. Czarna lista to typowo polski sposób uprawiania polityki, czyli odwracanie kota ogonem. Nie mogliśmy nie zareagować. Ogłaszamy suplement do listy, którą nazwaliśmy złotą, i dopisujemy do niej nazwiska następnych sędziów, którzy nam zgłaszają, że oni także w tym czasie powstrzymywali się od orzekania, co nie znaczy, że nie pracowali. Pan Gowin nawet swojej listy nie potrafił porządnie napisać.

Reformę Jarosława Gowina czeka odwrót. Część małych sądów powróci na mapę sądownictwa. Cieszy to pana?

Cieszę się z każdego sądu, który wróci na mapę. Idea usprawniania przez likwidację się nie sprawdziła. To były tylko ambicje ministra, który nie znał się na sądownictwie, uwierzył w bajki, że w ten sposób poprawi się funkcjonowanie sądów, a polityczna zasada nieomylności własnej nie pozwalała mu przyznać się do błędu. Przepowiadałem na początku 2012 r. na łamach „Rzeczpospolitej", że sądy zniesione przez Jarosława Gowina zostaną przywrócone, ?a zapłacą za to podatnicy. I tak się właśnie dzieje.

Ale może kiedy wrócą, wcale nie uda się poprawić sprawności?

To bzdura. Małe sądy są bardzo sprawne. Niesprawne są duże, a ten cały bałagan ich nie dotyczy. Reorganizując sądy, pan Gowin nie wspierał dużych jednostek, tylko łączył małe z małymi, czyli sprawne ze sprawnymi. Powstały twory obejmujące czasem kilka miast, wykluczające sprawne zarządzanie, odrywające prezesów od orzekania. Prezes małego sądu orzeka tyle, ile każdy inny sędzia, a prezes, który musi kierować dwoma czy trzema sądami w różnych miastach, ?na orzekanie nie ma już czasu.

Ponowna reorganizacja to jednak znów strata czasu i pieniędzy, tabliczki, repertoria. ?Warto to robić?

Nie warto robić źle, a naprawiać błędy zawsze warto. Ta „reforma" wciąż kosztuje, np. przez konieczność ciągłego wożenia dokumentów z sądu „głównego" ?do „dołączonego" i z powrotem. Rozsądek ani nawet dobro budżetu w rzeczywistości nie przemawiają za pozostawieniem tego chaosu. Kiedy wprowadzano reorganizację, nikt się nie liczył ze zdaniem sędziów, argumentami, ostrzeżeniami. Minister chciał – minister zrobił. Teraz trzeba po nim sprzątać.

Lista sądów do powrotu, w sumie 58 jednostek, jest optymalna?

Nie. Po pierwsze, nie wiemy, czy minister przywróci ich 58, bo w 17 wypadkach może odmówić i jego decyzja w tym względzie nie podlega żadnej kontroli. Po drugie, jeszcze kilka sądów z różnych powodów powinno zostać obowiązkowo przywróconych: takich, które miały źle określone obszary. Przykład? Sąd w Sławnie. Powiat sławieński spełnia warunki do posiadania sądu, ale połowa powiatu jest „doczepiona" do dużego sądu ?w Koszalinie. Sąd w Sławnie obejmował tylko drugie pół powiatu. To była pozostałość podziału na 49 województw, granica między dawnym woj. koszalińskim i słupskim. Żaden minister tego nie uporządkował przez 14 lat, a pan Gowin wykorzystał to jako pretekst do zniesienia sądu w Sławnie jako „zbyt małego", zamiast oddać mu cały powiat. Mieszkańcy Darłowa muszą jeździć między policją ?w Sławnie a prokuraturą w Koszalinie, między urzędem skarbowym w Sławnie ?a sądem w Koszalinie, ale to nikogo ?nie obchodzi. Podobnie jest z sądami ?we Włodawie, Żninie czy Bytowie.

Podoba się panu nowa strategia dla wymiaru sprawiedliwości na długie lata?

Pisanie strategii przez ministra, który nie będzie jej realizował, uważam za stratę czasu. Sędziego nie interesuje strategia, on orzeka na podstawie ustawy, a nie strategii. Ważne są dla niego przepisy, a tych chyba obecny parlament nie zdoła uchwalić, bo jeszcze ?nie są tworzone. Z doświadczenia wiem, ?że żaden nowy minister nie kontynuuje pomysłów poprzednika, tylko wyrzuca je ?do kosza i przychodzi z własnymi. Nieważne, czy stare projekty są dobre, skoro nie są jego. Kiedy słyszę, że dzięki strategii poprawić ma się wizerunek sądownictwa i obsługa interesantów, to twierdzę, że do tego nie potrzeba strategii na lata, tylko konkretnych zmian w dobrej już organizacji pracy. Obsługa interesanta np. poprawiła się ostatnio bez strategii. A dbanie o pozytywny wizerunek sądów to tylko puste deklaracje władzy wykonawczej. Rzeczywisty kierunek działań to od lat ganienie sądów, głośna krytyka i odgrywanie przez kolejnych ministrów roli dobrego cara, który ma złych urzędników. Ministrowi Markowi Biernackiemu akurat nie można dużo zarzucić w tym względzie, ale jego poprzednikom – owszem.

A sprawa doręczeń bardzo przeszkadza sędziom?

To jest duży problem. Już pierwsze sprawy spadają z tego powodu, również mnie. Adwokaci i radcy prawni piszą setki skarg ?i zbierają własne dossier. A gdy zarząd Iustitii wydał w tej kwestii uchwałę, związek operatorów pocztowych skierował do nas list twierdzący, że wszystko, co napisaliśmy, ?to nieprawda, że nie słyszeli o żadnym przypadku odroczenia rozprawy z braku zwrotki i że chcą się z nami spotkać. ?Czyli odraczanie spraw z braku zwrotek ?mi się przywidziało. O czym więc mamy rozmawiać?

Ale jeśli sprawa nabierze jeszcze większego rozmachu, to winni i tak będą sędziowie, ?którzy sprawy odraczają...

Oczywiście, że tak. Ci sami ludzie, którzy tworzyli krakowskie centrum zakupów i oddali mu w ręce decyzje, przez które sądy nie mogą dziś sprawnie funkcjonować, będą już wkrótce pisać do sądów pisma. Każą sędziom wziąć się do roboty, wyznaczać dodatkowe rozprawy, nadrabiać zaległości ?i opanować wpływ, bo „taka jest potrzeba". Przerabialiśmy już to niejeden raz.

Trudno odbudowywać wizerunek, kiedy ?z wokand z powodu braku zwrotki spadają procesy, a np. świadkowie poświęcają wiele godzin na dotarcie do sądu.

Naturalnie. Ale to nie pan minister czy jego urzędnicy muszą przekazać taką informację stronom czy świadkom. To my, sędziowie, musimy ogłaszać, że sprawa się nie odbędzie, i mierzyć się z niezadowoleniem uczestników procesu. Sprawcy kłopotów schowają się w gabinetach i będą spokojnie planować dalsze działania „dla poprawy wizerunku sądownictwa".

W ostatnich dniach sądy kojarzą się głównie ?z ustawą o izolacji groźnych przestępców.

Kolejny błąd polityków naprawiany rękami sędziów. W 1989 r. Sejm zniósł amnestią karę śmierci, ale nie wprowadził dożywocia. ?Po 25 latach nadszedł koniec kar, o którym wtedy posłowie nie chcieli myśleć. Pospiesznie uchwalono ustawę, która budzi wątpliwości prawne. Co gorsza, została napisana z myślą o konkretnym sprawcy. Liczni politycy mówią tylko o tym, czy sąd „zdąży" i czyja to będzie wina, jeśli nie zdąży. Treść orzeczenia już ogłosili! A przecież chodzi o niezawisły sąd, który ma orzec w bardzo trudnej prawnie sprawie, a nie „zdążać". Na sądzie ciążył będzie wielki nacisk polityczny i nie zazdroszczę kolegom, którzy muszą orzekać w takich warunkach. Ale w nich wierzę.

Nie lubi pan chyba polityków.

Właśnie obchodzimy 25-lecie rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu. Mało kto pamięta, ?że był tam też omawiany problem sądownictwa. Sądy w nowej Polsce miały być niezawisłe w orzekaniu, niezależne w funkcjonowaniu, miały być prawdziwą, równorzędną władzą. Do końca lat 90. szło to w dobrym kierunku, a teraz mamy totalny odwrót od tych idei. Od ładnych paru lat trwa odbieranie władzy sądowniczej niezależności oraz systematyczne obniżanie rangi ustrojowej sędziów przez odpowiednie zmiany ustaw.

Prawo o ustroju sądów powszechnych przypomina dziś brudnopis nagryzmolony ołówkiem i wytarty gumką: właśnie jest zmieniane trzema odrębnymi ustawami jednocześnie. Chcemy stabilności prawa, chcieliśmy rozmawiać na ten temat. Ale przy Okrągłym Stole dla sądownictwa zasiedli tylko praktykujący prawnicy; politycy, poza nielicznymi, patrzyli na nas z góry, rzadko kiedy dostrzegając. Nie jesteśmy partnerami dla „prawdziwej władzy".

Rz: Uchwała pełnego składu Sądu Najwyższego rozwiała w końcu wątpliwości sędziów?

Maciej Strączyński:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi