Na decyzje nominacyjne prezydenta Andrzeja Dudy czeka ponad 150 sędziów. Niektórzy już ponad dwa lata. Kadrowo mogliby zapełnić dwa średniej wielkości sądy w Polsce. Tak się nie dzieje, a prezydent nie ma terminów, które obligowałyby go do podjęcia decyzji. Również procedury związane z badaniem kandydatów przez Krajową Radę Sądownictwa są długie, a zwłoka niezrozumiała. Jak choćby w przypadku badania kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego.
Mimo że ponad połowa z tych sędziów nie czeka dłużej niż pół roku, sytuacja jest niepokojąca. Obsady kadrowe w sądach są mało stabilne, a przewlekłości w prawie wszystkich kategoriach spraw nie zmniejszają się. Obywatele bardzo długo czekają na rozpoczęcie procesu, a o przejściu dwóch instancji do prawomocnego wyroku nawet nie ma co wspominać. Trwa to lata. Do tego dochodzi pojawianie się nowych kategorii spraw; obecnie przede wszystkim frankowych. Zalew pozwów i brak ludzi powoduje, że perspektywa czekania na wyrok jest wieloletnia. A bez wzmocnień kadrowych będzie tylko gorzej, bo po pozytywnych dla frankowiczów wyrokach Trybunału Sprawiedliwości UE ruszyła nowa fala pozwów, większa niż poprzednie. W perspektywie są choćby procesy „złotówkowiczów”, którzy właśnie próbują swoich sił z bankami, więc scenariusz może się powtórzyć.
Czytaj więcej
Na decyzję Andrzeja Dudy w sprawie sędziowskiej nominacji czeka dziś 156 osób, w tym 12 od ponad dwóch lat.
Bolączką w wymiarze sprawiedliwości od lat są sprawy gospodarcze, bardzo ważne z punktu widzenia przedsiębiorców, pewności obrotu gospodarczego, ale też pod względem oceny Polski jako kraju wiarygodnego, w którym stabilnie można prowadzić inwestycje.
Tymczasem oprócz serii nieudanych reform, które miały spowodować, że sądownictwo powstanie z wieloletniej zapaści, nic takiego się nie wydarzyło. Mamy za to wyniszczający konflikt polityków z sędziami. Sędziowie w pełnych składach nadal zajmują się „sprawami o 30 zł”, które znacznie więcej kosztują budżet i podatników.