Waldemar Gontarski: Polska i Węgry – komu bliżej do funduszy unijnych

Warszawa z powodów politycznych dotychczas nie doszła do porozumienia z Brukselą w sprawie wypłaty funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. Węgry mają z tym problem przede wszystkim z powodów prawnych.

Publikacja: 05.12.2022 14:03

Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán

Mateusz Morawiecki i Viktor Orbán

Foto: pap/epa

Gdzie ta korupcja?

Obiektywnie rzecz biorąc w przypadku Polski nie chodzi o jednoznaczne kryteria prawne, w przeciwieństwie do Węgier, gdzie brakuje regulacji krajowych nastawionych na niekorupcyjne wykorzystanie funduszy unijnych. Polscy negocjatorzy słyszą w Brukseli, że prawo antykorupcyjne może i macie, nie dogadujemy się jednak w sprawie niezawisłości i bezstronności sądów stosujących to prawo. Jednocześnie administracja unijna nie potrafi w żaden sposób wykazać, że sądy polskie w praktyce nie są w stanie skutecznie stosować regulacji antykorupcyjnych, czyli tak, aby fundusze te były wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem.

Czytaj więcej

Wiatraki wracają do gry, aby walczyć o KPO

Skuteczne stosowanie prawa antykorupcyjnego jest istotą litery i ducha prawa Unii. Z unijnych aktów prawnych wynika, że na tym powinny koncertować się instytucje unijne przy akceptowaniu krajowych planów odbudowy poszczególnych państw członkowskich. Kwestie prawidłowego korzystania z pieniędzy mogą być szerzej ujmowane, ale nie mogą być zastępowane czymś innym.

Jeśli w Polsce sądy nie gwarantowałyby skuteczności prawa antykorupcyjnego, korupcja szalałby, a tak przecież nie jest, co potwierdzają badania Eurostatu i nie tylko. Jest to bezsporne. Dlatego Unia nie domaga się od nas pakietu krajowych regulacji antykorupcyjnych, czego żąda od Węgier.

Uciekła zaliczka, czyli łatwy pieniądz

Komisji Europejskiej pozytywnie oceniła polski KPO, co spotkało się z aprobatą Rady (ministrów państw członkowskich). Miało to miejsce w czerwcu br. Węgry tego etapu ciągle nie przeszły. Jeśli do końca br. Rada, na uprzedni wniosek KE, nie wyda decyzji w sprawie zatwierdzenia węgierskiego KPO, państwo to na odbudowę gospodarki po pandemii nie otrzyma większości pieniędzy zapisanych w unijnych aktach prawnych.

Polska mając zaakceptowany KPO nie stoi przed widem zagrożenia finansowego na taką skalę, ale jeśli do końca br. nie popłyną do nas pierwsze fundusze, powstanie problem polegający na tym, że nie zdążymy wydać jakiejś części przypisanych nam pieniędzy. Co prawda przepadła nam możliwość skorzystania z funduszy zaliczkowych, w sprawie których Rada mogła wydać decyzje tylko do końca ub.r. Przynajmniej teoretycznie fundusze te możemy jeszcze otrzymać, w ramach płatności regularnych. Zaliczka byłaby wypłacana bez spełnienia określonych warunków, zwanych kamieniami milowymi, w przeciwieństwie do płatności regularnych.

Komisja zablokowała obu państwom możliwość skorzystania z zaliczki bezprawnie. Bowiem zgodnie z odpowiednim rozporządzeniem unijnym, aby zablokować wypłatę, KE była zobowiązana należycie to uzasadnić, a uzasadnienia w ogóle nie przedstawiono. Pod płaszczykiem ochrony praworządności rozumianej jako rządy prawa, praworządność naruszono, skoro urzędnicy unijni prawu nie podporządkowali się.

Warszawa kilka miesięcy przed Budapesztem

Polska jest dzisiaj na etapie sprawdzania przez KE, czy spełniliśmy zawarte w KPO kamienie milowe. Węgry ciągle negocjują, a idzie im opornie ze względu na to, że nie potrafią przekonać unijnych negocjatorów do reform antykorupcyjnych ze względu na skalę korupcji w tym państwie. Polska praktycznie nie miała na etapie negocjowania KPO – i nie ma na etapie sprawdzania wykonania KPO – problemów z przekonaniem instytucji unijnych do przeciwdziałania praktykom korupcyjnym przy wydawaniu unijnych funduszy. Nie słyszeliśmy tego, co słyszą dzisiaj Węgrzy, a mianowicie że antykorupcyjny pakiet legislacyjny przyjęty w tamtejszym parlamencie nie zawiera wszystkiego, co KE uważa za niezbędne do ochrony funduszy UE przed ryzykiem korupcji.

Według brukselskiej nowomowy istota problemu z polskim KPO polegać ma na „zawłaszczenia wymiaru sprawiedliwości przez partię rządzącą”. Z prawnego punku widzenia chodzi o to, że w KPO zobowiązaliśmy się wykonać całość orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE dotyczącego reformy naszego sądownictwa. Jednak orzecznictwo TSUE jest rozbieżne. Część wyroków uznaje sędziów powołanych na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa za sędziów odpowiadających prawu Unii, jeśli w momencie orzekania są niezawiśli i bezstronni. Są też wyroki kwestionujące takie powołania sędziowskie. Rozbieżne orzecznictwo Trybunału rodzi niepewność prawną, która jest wrogiem praworządności.

W tych dniach Polska wyjaśnia w instytucjach unijnych, jak interpretować kamiennie milowe dotyczące reformy sądownictwa. Gdyby w Polsce panowała korupcja łatwiej byłoby nam zrozumieć blokadę naszego KPO.

Autor jest profesorem i adwokatem

Gdzie ta korupcja?

Obiektywnie rzecz biorąc w przypadku Polski nie chodzi o jednoznaczne kryteria prawne, w przeciwieństwie do Węgier, gdzie brakuje regulacji krajowych nastawionych na niekorupcyjne wykorzystanie funduszy unijnych. Polscy negocjatorzy słyszą w Brukseli, że prawo antykorupcyjne może i macie, nie dogadujemy się jednak w sprawie niezawisłości i bezstronności sądów stosujących to prawo. Jednocześnie administracja unijna nie potrafi w żaden sposób wykazać, że sądy polskie w praktyce nie są w stanie skutecznie stosować regulacji antykorupcyjnych, czyli tak, aby fundusze te były wykorzystane zgodnie z ich przeznaczeniem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją