Te dane rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw powinny alarmować: 200 tys. biznesów zamknęło lub zawiesiło działalność w związku z inflacją i wzrostem cen, także energii. A eksperci szacują, że to nie wszystko, bo w całym roku zaprzestać działalności może 250 tys. firm. Ryzyko wywołania efektu kuli śnieżnej jest duże. A prawdopodobieństwo, że rząd sobie z nim poradzi – niewielkie.
Oczywiście, można na siłę szukać wytłumaczeń, że pandemia, że wojna w Ukrainie, że inflacja i te rosnące ceny energii. Można nawet mówić, że Narodowy Bank Polski panuje nad sytuacją i współpraca rządu z bankiem centralnym układa się bardzo dobrze. Być może nawet ktoś w to uwierzy. Ale skoro jest tak dobrze, to czemu biznesy znikają?
Czytaj więcej:
Dziś największym wyzwaniem wydaje się stworzenie systemowego wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorców. Bo wygląda na to, że tarcze antykryzysowe z kolejno nadawanymi im numerami się po prostu nie sprawdziły. Tarcza energetyczna, czyli ręczne dosypywanie pieniędzy mających pomóc w sprostaniu cenom energii, jeśli pomoże, to nie wszystkim i w niewystarczającym stopniu.
Czy jeszcze pamiętamy o tym sztandarowym programie rządu Mateusza Morawieckiego, który miał poprawić warunki życia Polakom, a przedsiębiorcom zdjąć z głowy niepotrzebne obciążenia? Gdy rząd program zaprezentował, a jeszcze zanim parlament uchwalił zmiany ustaw, pojawiło się mnóstwo zastrzeżeń i wątpliwości ekspertów, czy to w ogóle zadziała. I nikt z formułujących te obiekcje nie powinien mieć satysfakcji z tego, że miał rację. W pewnym momencie sami rządzący przestali posługiwać się nazwą „Polski Ład” – podskórnie czując, że to się dobrze nie skończy. Żart o tym, że ład od polskiego ładu różni się tym, czym krzesło od krzesła elektrycznego, już nawet nie śmieszy.