Nie wiem, czemu mają służyć rytualne spotkania z mediami Artura Sobonia odpowiedzialnego za naprawę, wprowadzonej na początku roku reformy podatkowej. Jeżeli wiceminister myśli, że sypiąc – jak z rękawa – kolejnymi „przyjaznymi” rozwiązaniami, które mają zostawić w kieszeni podatników „kolejne miliardy złotych” – uspokoi sytuację, zdobywając polityczne punkty – jest w błędzie.
Od 1 stycznia podatnicy są zdezorientowani, ponieważ zachwiano fundamentem podatkowych rozliczeń. Nieważne, w tym miejscu – czy ów fundament był dobry, czy zły, po prostu był – stały i pewny. Dziś wiceminister po raz kolejny przedstawia korekty do korekt reformy, zmieniając to, co było zapowiadane tydzień, czy dwa tygodnie temu. Nowe terminy, nowe zasady zmiany formy opodatkowania, nowe obliczenia, w gąszczu i chwiejności tych zapowiedzi podatnicy czują się coraz bardziej zagubieni. Nie ogarniają już planów rządu, skoro intelektualnie za zmianami nie mogą nadążyć nawet księgowi, a co do dopiero zwykli zjadacze chleba. Teraz potrzeba spokoju i obudowania pewności. To kluczowa sprawa, bo chodzi w gruncie rzeczy o odbudowę zaufania do państwa.