Rząd w błyskawicznym tempie przygotował przepisy przewidujące różne formy wsparcia i ułatwienia dla uchodźców z Ukrainy, którzy uciekają przed wojną. I choć w przepisach nie zabrakło potknięć, wiele z nich już udało się naprawić. Pojawiają się jednak kolejne.

Problemy dotyczą wydawałoby się prostej sprawy, jak adnotacja „status cudzoziemca: UKR”. Ale prosta nie jest, bo ci, którzy dostali PESEL, ale adnotacji nie mają, spotykają się z odmową przy składaniu wniosków o 300+ czy zasiłki z pomocy społecznej. I choć z przepisów nie wynika, że muszą mieć PESEL ze znacznikiem, wielu urzędników go żąda. Jeśli go nie ma, odsyłają do okienka, do którego uchodźcy dopiero co stali w wielogodzinnych kolejkach. Na szczęście trafiają się urzędnicy, którzy na brak znacznika przymykają oko i przyjmują wnioski tych, którzy nierzadko mieszczą dobytek życia w reklamówce i potrzebują wsparcia teraz, a nie za miesiąc, dwa czy trzy.

Czytaj więcej

Nie każdy uchodźca uzyska wsparcie bez przeszkód

Problem trzeba jednak rozwiązać systemowo. To, czy uchodźca uzyska wsparcie szybko, czy dopiero za jakiś czas, nie może zależeć od dobrej woli urzędnika. Ma jasno wynikać z przepisów. Te już są w Sejmie. Wystarczy dopisać do nich kilka słów. Dzięki temu ludzie, którzy potracili bliskich i domy, nie będą odsyłani od okienka do okienka.

O ile łatwiej by się nam żyło, gdyby zamiast powoływać do życia nowe problemy, a potem dzielnie z nimi walczyć, po prostu nie piętrzono przeszkód i formalności. To rewolucyjny pomysł. Wart zapamiętania.