Przez lata przyjmowanie uchodźców było dogmatem unijnej polityki. Na tyle nienaruszalnym, że wywołał kryzys i podziały wewnątrz Wspólnoty. Część krajów, w tym polski rząd, nie chciała obcych kulturowo przybyszów z Bliskiego Wschodu. Spotkało się to z krytyką w UE, a nawet groźbą kar finansowych za nieprzestrzeganie unijnych wartości.
Dziś perspektywa się zmieniła. Rosyjska agresja na Ukrainę wywołała bezprecedensową ucieczkę z rejonów wojennych milionów ludzi oraz kryzys humanitarny, niespotykany od czasów II wojny światowej.
Żaden kraj, nawet najlepiej zorganizowany i zamożny, nie zaopiekuje się milionem ludzi, którzy pojawili się w jego granicach w ciągu dziesięciu dni. Tym bardziej że z każdą dobą uchodźców w Polsce jest coraz więcej. Nie pomogą otwarte serca i domy Polaków, Litwinów czy Słowaków. Nie pomogą rządowe programy, inicjatywy samorządowe, godna podziwu służba aktywistów z organizacji pozarządowych i młodych ludzi z obrony terytorialnej. Problemu nie rozwiąże też uchwalana w pośpiechu przez Sejm specjalna ustawa.
Czytaj więcej
Dopóki Zachód nie potraktuje agresji na Ukrainę w kategoriach zero-jedynkowych, robiąc wszystko,...
Polscy podatnicy sami na dłuższą metę nie udźwigną pomocy dla tak ogromnej rzeszy, a nadmierny wysiłek budżetowy może być przyczyną napięć. Dlatego zaangażowanie w tę operację sił i pieniędzy zachodnich podatników jest tu niezbędne. Inaczej kryzys humanitarny może przekształcić się w katastrofę, jeżeli granicę przekroczy nie milion, lecz kilka milionów uciekinierów.