Nie wiem, czy wicepremier Morawiecki dał się nabrać na krokodyle łzy notariuszy, czy też po prostu chciał ulżyć wierzycielom. Faktem jest, że jego plan przewiduje możliwość wydawania przez notariuszy nakazów zapłaty w postępowaniu upominawczym. Chodzi zwykle o sprawy rozmaitych nieuregulowanych płatności, m.in. z wystawionych rachunków. Aby otrzymać nakaz, wystarczy udokumentować roszczenia. Do tej pory zajmowały się tym tylko sądy, teraz podzielą się tym tortem z notariuszami.
Cóż, ci ostatni zapewne się ucieszą, bo to dodatkowy zarobek. A jest z czego uszczknąć, bo takich spraw jest w Polsce sporo – rocznie ponad 3 miliony. Skoro notariusze już teraz wyręczają sądy w sprawach poświadczenia dziedziczenia (można to u nich załatwić od ręki i niewiele drożej niż w sądzie), to dlaczego mieliby sobie nie poradzić z nakazami zapłaty? Zadowoleni będą też zapewne wierzyciele, którzy będą w stanie uzyskać nakaz szybko, a nie np. po trzech tygodniach.
Czyli wszystko gra? Niestety nie.
Przejęcie części spraw przez notariuszy nie rozwiązuje problemu systemowego – czyli niewydolności polskich sądów. Postępowania wciąż trwają zbyt długo, bo spraw wpływa coraz więcej, a sędziów nie przybywa. Skoro więc sądy sobie nie radzą, państwo przesuwa część spraw do notariuszy. Tymczasem zamiast „prywatyzować" wymiar sprawiedliwości, trzeba po prostu wzmocnić sądy.