Spodziewałbym się, że po takich zdarzeniach jak pobicie profesora Jerzego Kochanowskiego minister spraw wewnętrznych, prokurator generalny czy komendant główny policji wydadzą zdecydowane oświadczenie, że na takie zachowania nie ma miejsca i że będą one ścigane z całą surowością. Następnie właściwe organy powinny schwytać sprawcę i doprowadzić do jego osądzenia i ukarania. Oczywiście wiem, że policja i prokuratura sporo w tych sprawach starają się robić. Szkoda jednak, że postępowania są prowadzone w zaciszu gabinetów. Powinno paść wyraźne publiczne potępienie dla takich zachowań. To przecież nie są zwykłe pobicia, mają one tło ksenofobiczne. Niestety, na razie widzę ze strony rządu raczej wielką powściągliwość w tym względzie, co może być przez wielu opacznie odczytywane jako swoiste przyzwolenie na agresję wobec wybranych grup obywateli bądź cudzoziemców.
Wspomniał pan, że na spotkaniach w kraju często pojawiają się problemy lokatorskie. Czy zrobi pan coś w sprawach mieszkańców zreprywatyzowanych kamienic, usuwanych przez nowych właścicieli? To sprawa nie tylko warszawska.
Mamy w biurze RPO kilkunastu prawników, którzy znakomicie znają sprawy reprywatyzacji. Zajmujemy się tym problemem od lat, sygnalizujemy go każdego roku w parlamencie i na co dzień w urzędach. Są na to dokumenty, zapisy, relacje. Za kilka dni opublikuję kolejne wystąpienie do różnych władz – centralnych i samorządowych – w którym zwrócę uwagę na wiele wciąż nierozwiązanych problemów dotyczących reprywatyzacji. Także w aspekcie lokatorów, o których pan wspomina. Dokładnie rok temu Sejm uchwalił przepisy wprowadzające surowe kary dla tzw. czyścicieli kamienic. To w dużej mierze zasługa prof. Lipowicz, poprzedniej RPO.
Ja też teraz przedstawię kilka pomysłów na rozwiązywanie problemów reprywatyzacyjnych. Chodzi o to, żeby jak najmniej ucierpieli ludzie, z eksmitowanymi lokatorami wiąże się bowiem problem bezdomności. Na przykład w Poznaniu ludzie po eksmisji z reprywatyzowanych kamienic zamieszkali w ogródkach działkowych. I nie wolno ich tak po prostu stamtąd wyrzucić, bo oni naprawdę nie mają dokąd wracać. Musimy mieć świadomość, że sprawy mieszkaniowe są bardzo złożone, ich rozwiązywanie to proces, w który powinny być zaangażowane wszystkie resorty, administracja samorządowa, parlament, wolne media, my wszyscy.
Wróćmy jeszcze do praw osób niepełnosprawnych, skoro tak często są panu zgłaszane. Wspominał pan, że trzeba stworzyć zupełnie nowy system ochrony praw osób niepełnosprawnych intelektualnie. Jak pan go sobie wyobraża?
W sprawach zdrowia psychicznego mamy poważne zaniedbania, jeśli chodzi o przestrzeganie praw człowieka. Na całym świecie odchodzi się od ubezwłasnowolnienia osób niepełnosprawnych intelektualnie na rzecz wspierania ich w podejmowaniu decyzji. Dostosowuje się przy tym ograniczenia dla takich osób do stopnia ich niepełnosprawności. U nas osoby ubezwłasnowolnione nie mogą np. w ogóle uczestniczyć w wyborach, co jest jawnie sprzeczne ze standardami praw człowieka. Poza tym ustawa o ochronie zdrowia psychicznego praktycznie oddaje w ręce lekarza decyzję o umieszczeniu chorego w szpitalu psychiatrycznym. Sąd jest właściwie tylko wykonawcą tego, co postanowi lekarz. Tymczasem zdarzają się sytuacje, w których rodzinie zależy na pozbyciu się rzekomo chorego członka rodziny, a sąd nie bada, jak jest naprawdę. Przydałoby się też utworzenie sieci ośrodków wsparcia osób, których choroba nie wymaga umieszczenia w szpitalu. Mogłyby tam odbywać np. terapię zajęciową przez kilka godzin dziennie, po czym wracałyby do domu. Inaczej powinny być też stosowane środki zabezpieczające. Zdarzyło się przecież umieszczać w szpitalach psychiatrycznych osoby chore na dziesięć lat, choć teoretycznie umieszczono je tam tymczasowo. Myślę, że w tej sprawie opracujemy raport otwarcia i zaproponujemy konkretne rozwiązania ustawowe. Stworzenie ustawy i jej wdrażanie będzie jednak znowu wymagało wsparcia różnych instytucji i ministerstw. Wyzwaniem będzie też koordynacja tych działań, liczę jednak, że znajdziemy tu wielu sojuszników.