Powołanie Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Pracy zmusza do postawienia fundamentalnego pytania o to, jaki powinien być ten nowy kodeks. Tym bardziej że zadaniem Komisji nie jest przygotowanie kolejnej nowelizacji, ale stworzenie nowych ustaw mających kluczowe znaczenie dla prawa pracy. Przewiduje się wprawdzie opracowanie projektów dwóch kodeksów, z których jeden będzie regulował prawo stosunku pracy, a drugi zbiorowe prawo pracy, jednak dla jasności będę posługiwać się zbiorczym określeniem „kodeks pracy". Nowa regulacja powinna opierać się na podstawach konstytucyjnych, a przede wszystkim założeniach społecznej gospodarki rynkowej, nieznanej twórcom poprzedniego kodeksu. Taka filozofia tworzenia prawa być może pozwoli na nowo ocenić instytucje prawa pracy, które mimo prób ich naprawy ciągle nie przystają do realiów nowego ustroju.
W spadku po PRL
Przypomnę, że kodeks pracy powstał w 1974 r., i choć może to wywoływać zdziwienie, to jednak do dziś ciągle formalnie obowiązuje ta sama ustawa. Jest to możliwe wyłącznie dzięki jej wielokrotnym nowelizacjom (od 1996 r. było ich ponad 100). Czym staje się kodeks po tak licznych zmianach, można bez trudu odgadnąć – zbitkiem przepisów, nierzadko luźno ze sobą powiązanych, niezrozumiałych i niespójnych, które wiąże jedna zasada – funkcja ochronna prawa pracy. Oznacza ona w skrócie, że każda nowa regulacja powinna służyć ochronie pracowników i wtedy można zasadnie argumentować jej wprowadzenie. Na zachodzie Europy stworzono nawet specjalny termin na liberalizację przepisów prawa pracy – flexicurity, jako połączenie elastyczności (flexibility) i bezpieczeństwa (security). W naszym prawie pracy pracodawcy znajdują się tymczasem niejako w defensywie. Dlatego nie przypadkiem w kodeksie pracy wyodrębnia się jedynie określone instytucje, a nawet konkretne przepisy służące ochronie interesu pracodawcy. W kontekście obowiązywania funkcji ochronnej prawa pracy trudno przebić się jednak z argumentacją o potrzebie koniecznych zmian przepisów na rzecz pracodawców, a jeśli nawet takie wejdą w życie, to i tak zostaną ocenione jako zamach na gwarancje pracownicze (dobitnym tego przykładem jest reakcja na wprowadzenie do kodeksu pracy dłuższych okresów rozliczeniowych). Dlatego w moim przekonaniu uzasadnienia dla zmiany obowiązujących regulacji trzeba więc poszukiwać w przepisach konstytucji jako aktu hierarchicznie wyższego od ustawy, nawet tak ważnej jak kodeks pracy.
Jest to niezbędne, ponieważ na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat doszło do zmian w kodeksie pracy, a nawet szerzej – w całym prawie pracy, które polegały na rozwijaniu konkretnych idei czy instytucji ukształtowanych w poprzednim systemie, jednak niekoniecznie mającym swoje uzasadnienie w obecnym ustroju społeczno-gospodarczym.
Przerzucanie kosztów
Niestety, fundamentalna dla prawa pracy funkcja ochronna prawa pracy stała się na przykład doskonałym pretekstem do nakładania na pracodawców nowych obciążeń finansowych. Przypomnę choćby kilka z nich: ponoszenie kosztów badań lekarskich pracowników, wypłata wynagrodzenia chorobowego przez 33 dni i odpraw pośmiertnych. Kodeks pracy w pierwotnym brzmieniu zakładał, że badania lekarskie były bezpłatne, a za czas choroby pracownikowi przysługiwał zasiłek. W obowiązującym prawie pracownik nadal nie ponosi tych wydatków, tyle że teraz pokrywa je pracodawca, a nie jak uprzednio – socjalistyczne państwo. W społecznej gospodarce rynkowej idea solidaryzmu zyskała nowy wymiar – płacą ci, którzy czerpią z pracy innych. Zwróćmy uwagę, że zgodnie z konstytucją praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej, a państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy.
Ustawa zasadnicza w żadnym miejscu nie zobowiązuje pracodawców do wymienionych wcześniej świadczeń. Lektura konstytucji prowadzi do wręcz odwrotnego wniosku – w nowym ustroju zapewnia się swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i ochronę własności. Oznacza to, że każde obciążenie finansowe pracodawców powinno mieć podstawy konstytucyjne i nie da się ich wytłumaczyć jedynie zasadą solidaryzmu społecznego (notabene opacznie rozumianą). Zasada solidaryzmu społecznego obowiązuje bowiem w stosunku do wszystkich podmiotów, a pracodawcy nie są z niej wyłączeni. W przepisach ustrojowych nie znajduję zatem żadnego uzasadnienia dla przerzucania obowiązków z państwa na pracodawców. Niestety, tych nowych powinności jest coraz więcej. Ostatnim przykładem mogą być obowiązki pracodawców związane z rodzicielstwem.