Przeciąganie w czasie uchwalenia przez Sejm zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa może być znakiem, że reforma wymiaru sprawiedliwości staje się przedmiotem politycznej rozgrywki wewnątrz rządzącej partii. Patrząc na tempo i bezkompromisowość, z jakimi PiS wdrażał ustawy, choćby dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, trudno wziąć za pewnik, że kolejne już przesunięcie sejmowych prac nad reformą KRS wynika wyłącznie z kwestii legislacyjnych. Projekt był przyjęty przez rząd już na początku marca, było więc mnóstwo czasu, aby wygładzić w nim wszelkie niedoskonałości. Tymczasem prace nad nim zostały odłożone do 20 czerwca i wcale nie jest pewne, że zostaną zakończone przed wakacjami.

Powodem „przyhamowania" reformy może być rosnąca pozycja Zbigniewa Ziobry, który, jak pokazują sondaże, cieszy się coraz wyższym zaufaniem opinii publicznej.

Brak spektakularnych wpadek, a także dobrze rozgrywany konflikt ze środowiskiem sędziowskim, gdzie Ziobrze udało się narzucić jednoznaczną, reformatorską narrację, może podobać się tradycyjnie niechętnemu „trzeciej władzy" twardemu elektoratowi prawicy.

Powodem opóźnień w reformowaniu zmian mogą być nie prawnicze protesty, ale chęć powstrzymania wzrostu popularności ministra Ziobry.