Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy

Sądom rejonowym i okręgowym szkodzi nie nadzór ministra sprawiedliwości i jego otoczenia, lecz zurzędniczeli sędziowie wprzęgnięci w strukturę nadzoru administracyjnego – zwraca uwagę sędzia w Sądzie Okręgowym w Płocku

Publikacja: 02.11.2010 03:45

Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Red

Czyżby problemy Temidy nie były w jakiejś mierze wynikiem nieefektywnego zarządzania sądami oraz przeprowadzania dotychczasowych reform w sposób szczątkowy przy braku jednolitej wizji planu i konsekwencji? Czy sądownictwu powszechnemu potrzebne są bodźce pozwalające zwiększyć jakość i efektywność jego pracy? Czy niewłaściwa alokacja zasobów kadrowych ma wpływ na pracę sądów powszechnych i staje się pośrednim czynnikiem ograniczenia dostępu do sądu? Czy wreszcie całościowa i konsekwentnie przeprowadzona reforma wymiaru sprawiedliwości jest, czy nie jest koniecznym elementem realizacji idei sprawnego państwa prawa? Pan Jacek Czaja, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, ma co do tego wątpliwości ([link=http://www.rp.pl/artykul/544983.html]„Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy”[/link], „Rz” z 5 października).

Sprawa jest poważniejsza, niż mogłyby wskazywać: tłumaczenie głównych tez dokumentu przygotowanego przez zespół doradców prezesa Rady Ministrów pokoleniową skłonnością do reformowania („Idea doskonalenia wymiaru sprawiedliwości jest bliska nie tylko współczesnym politykom, […] z pokolenia na pokolenie przekazuje się argumenty uzasadniające żądanie jego reformy”); przeświadczenie, że resort sprawiedliwości swoimi dokonaniami i projektami zmian zdąża w kierunku nowoczesnych, europejskich rozwiązań.

[srodtytul]Wszystko już było[/srodtytul]

Główne tezy dokumentu programowego zespołu doradców premiera są zbieżne z wnioskami formułowanymi na tym tle przez Krajową Radę Sądownictwa, przez znanych przedstawicieli myśli prawniczej oraz wypowiadających się publicznie praktyków wymiaru sprawiedliwości („Perspektywy wymiaru sprawiedliwości”, bezpłatny dodatek do Monitora Prawniczego nr 3/2010).

Ich odbicie odnaleźć można w dokumentach Iustitii poświęconych poprawie stanu sądownictwa. Bliski opublikowania bardzo podobnego w treści sprawozdania był także zespół ekspertów do spraw reformy wymiaru sprawiedliwości przy rzeczniku praw obywatelskich, który niestety przedwcześnie zakończył działalność w związku z tragiczną śmiercią Janusza Kochanowskiego. Wbrew subtelnej kokieterii artykułu pana ministra Czai koncepcje forsowane przez struktury urzędnicze MS niestety nie wpisują się w ten kierunek myślenia o sądownictwie powszechnym.

[srodtytul]Biurokratyczne nawyki[/srodtytul]

Słuszne są uwagi o legalności ministerialnego nadzoru nad pozaorzeczniczą działalnością sądów powszechnych. Taki model ustrojowy jest rzeczywiście zgodny z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2064D62D21663AE9E707F12D5358BB3B?id=77990]ustawą zasadniczą[/link] i odpowiada podobnym rozwiązaniom w niektórych państwach. Co więcej, utrzymanie owego nadzoru jest u nas na razie rozwiązaniem lepszym od innych ze względu na stan, w jakim aktualnie znajduje się sądownictwo powszechne. Dopiero odbudowanie prawidłowej struktury kadrowej i organizacyjnej tego pionu sądowego stwarzać będzie warunki do rozważenia innych rozwiązań na wzór sądownictwa administracyjnego czy od niedawna prokuratury.

Problem polega jednak nie na tym, że istnieje nadzór ministra nad sądami powszechnymi, tylko że nadzór administracyjny nad działalnością pozaorzeczniczą pośrednio przenika do sfery orzekania, a do tego jest nieefektywny i utrudnia wykonywanie władzy sądowej w sposób zapewniający należytą realizację prawa do sądu. Poza tym sądom rejonowym i okręgowym szkodzi nie nadzór ministra sprawiedliwości i jego otoczenia, lecz zurzędniczeli sędziowie wprzęgnięci w strukturę nadzoru administracyjnego. Ci bowiem, nabierając biurokratycznych nawyków, odrywają się od pryncypiów władzy sądowej i realiów sprawowania sprawiedliwości.

Niedawno na zorganizowanej przez resort we współpracy z Brytyjczykami konferencji poświęconej nadużywaniu formuły europejskiego nakazu aresztowania można było usłyszeć z ust znanego sędziego, że sądy rejonowe podejmują nieprzemyślane, sztampowe decyzje, ponieważ boją się zgłaszanych w tym względzie uwag i wniosków pokontrolnych z lustracji i wizytacji, które mogą zahamować rozwój kariery sędziowskiej.

A jak ocenić nadzór administracyjny, który przez ponad rok przygląda się upadkowi poważnie osłabionej kadrowo, dotąd wzorcowo funkcjonującej jednostki organizacyjnej średniego sądu okręgowego? Jeżeli „projektowana zmiana zasad sprawowania przez ministra sprawiedliwości nadzoru nad działalnością administracyjną sądów nie tylko utrzymuje obecne standardy, lecz je znacząco podnosi”, to sędziom w tak nadzorowanych sądach pozostaje życzyć wszystkiego dobrego.

Pozostawienie ministrowi nadzoru zewnętrznego nad wewnętrznym nadzorem sprawowanym przez prezesów sądów niczego nie zmieni w systemie zarządzania biurokratycznego, w którym organ zarządzający posiada monopol kompetencyjno-decyzyjny, a los sędziego jest w rękach jego bezpośrednich i pośrednich pozaorzeczniczych nadzorców.

[srodtytul]Praca bezproduktywnie wykonywana[/srodtytul]

Pełna zgoda panuje co do tego, że sędziowie powinni wykonywać tylko te zadania, które mieszczą się w granicach procesu wymierzania sprawiedliwości, pozostałe zaś powinny być przekazane dobrze przygotowanej kadrze urzędniczej. Jednak rzecz nie sprowadza się do powierzenia obowiązków obciążających dotąd sędziów dyrektorom sądów. Sprawą pierwszorzędnej wagi jest dyslokacja zadań sędziowskich niezwiązanych stricte z wymierzaniem sprawiedliwości w miarę możliwości na szczebel niesądowy, a reszty na szczebel niesędziowski.

Poprzez kompleksową zmianę procedur uwolnić należy sędziów od pisania sążnistych elaboratów, skoro obszerna część sprawozdawcza uzasadnień wyroków sądów pierwszej instancji oraz kasatoryjnych wyroków sądów odwoławczych (proces karny) w ostatecznym rozrachunku stanowi pracę bezproduktywnie wykonaną. Dopóki nie nastąpi ustabilizowanie pozycji sędziego, to z armii sędziów urzędników w zaciszu gabinetu opracowujących kolejne sprawozdania, analizy i opinie warto by uczynić korpus rezerwowy pozwalający doraźnie łatać dotkliwe braki kadrowe związane z delegacjami, awansami i odejściami sędziów do struktur urzędniczych lub do innych zawodów prawniczych.

„Zakłada się, że system okresowych ocen pracy sędziów ma służyć przede wszystkim określeniu standardów należytego wypełniania ich powinności, inspirowaniu i motywowaniu sędziów w kierunku doskonalenia zawodowego; będzie niewątpliwie także spełniał podstawową funkcję oceniania, jaką jest funkcja korygująca – w zakresie umiejętności sędziowskich, nigdy w zakresie orzekania”, pisze pan minister. Zapewnieniu należytej realizacji prawa do sądu i odpowiednich standardów orzekania nie służy system oceniania sędziów, tylko odpowiednie gwarancje niezależności będące naturalnym czynnikiem przyciągania do zawodu sędziego i utrzymania w nim wartościowych prawników dających temu wyraz dokonaniami i wysokimi społecznymi ocenami. Czym innym natomiast jest bardzo potrzebny, efektywny system monitorowania i eliminowania z tego zawodu osób, które dostały się tu z przypadku lub z braku lepszej perspektywy i stylem pracy przynoszą ujmę funkcji i środowisku.

Jeżeli nie zdecydujemy się na stworzenie rzeczywistych, stabilnych podstaw do zadziałania takiego mechanizmu, to sprawy na pewno nie załatwi metoda kija i marchewki, czyli kuszenie sędziów podstawowego szczebla orzekania awansami pionowymi i służbowymi w biurokratycznym systemie.

[srodtytul]Żeby koń był dobrze podkuty[/srodtytul]

Nie wierzy pan, panie ministrze Czaja, że dobremu, szanowanemu sędziemu nie jest potrzebne centralne szkolenie ani czyniący mu uwagi sędzia biurokrata z biurokratycznym garbem? Czy potrzebuje pan dowodów? Czyż nie chodzi o to, żeby stworzyć system naturalnie zapewniający sądownictwu powszechnemu najniższych szczebli dobrych, zyskujących uznanie wydawanymi orzeczeniami sędziów, zamiast rozbudowy biurokratycznej machiny certyfikowania wiecznych frustratów?

System awansu zawodowego preferujący tzw. stabilność orzeczniczą i czyniący sędziego zakładnikiem oceniających go sędziów urzędników sprawia, że sędzia ponosi pośrednio odpowiedzialność służbową za orzeczenia, skoro od tego, ile wydanych przez niego wyroków zostanie uchylonych i zmienionych oraz od wystawionych mu ocen, zależy możliwość jego awansowania.

Podczas konferencji zorganizowanej w lipcu przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego z ust autorytetu prawniczego pojawił się słuszny postulat, żeby w sprawach dotyczących stosowania tymczasowego aresztowania orzekali sędziowie z odpowiednim doświadczeniem zawodowym. Czy nie świadczy o zasadniczej wadzie systemu, jeżeli wymiar sprawiedliwości na głównym teatrze działań sprawują sędziowie do tego niedostatecznie przygotowani?

Alternatywą jest model ustroju sądownictwa, w którym sędzia „nie starałby się” awansować (w gabinecie H. Suchockiej powstał projekt powoływania na stanowisko sędziego sądu powszechnego), a jednocześnie nastąpiłoby realne otwarcie zawodu oznaczające możliwość dokonywania (przed nominacją) wyboru najlepszych z dobrych przedstawicieli różnych profesji prawniczych. Dlaczego ma nie być szkoły, kuźni kadr dla wymiaru sprawiedliwości? Chodzi o to, żeby nie był to monopol włączony w system rekrutacji sędziów i prokuratorów. Nieważne, jaki znak firmowy ma kuźnia, ale żeby koń był dobrze podkuty.

Na drodze do poszanowania praw stron i uczestników postępowań, wydawania słusznych rozstrzygnięć, jasnego i kompletnego sposobu formułowania orzeczeń i ich uzasadnień, a także prezentowania wysokiej kultury osobistej i sposobu bycia, z którego emanuje profesjonalizm, uczciwość i godność sędziego, zaświeciło się światło. Jest nim bez wątpienia fakt, że premierowi doradzają lepiej.

Czyżby problemy Temidy nie były w jakiejś mierze wynikiem nieefektywnego zarządzania sądami oraz przeprowadzania dotychczasowych reform w sposób szczątkowy przy braku jednolitej wizji planu i konsekwencji? Czy sądownictwu powszechnemu potrzebne są bodźce pozwalające zwiększyć jakość i efektywność jego pracy? Czy niewłaściwa alokacja zasobów kadrowych ma wpływ na pracę sądów powszechnych i staje się pośrednim czynnikiem ograniczenia dostępu do sądu? Czy wreszcie całościowa i konsekwentnie przeprowadzona reforma wymiaru sprawiedliwości jest, czy nie jest koniecznym elementem realizacji idei sprawnego państwa prawa? Pan Jacek Czaja, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, ma co do tego wątpliwości ([link=http://www.rp.pl/artykul/544983.html]„Czy wymiar sprawiedliwości potrzebuje reformy”[/link], „Rz” z 5 października).

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Negocjacje pokojowe Donalda Trumpa. Ale co ze zbrodniami Putina?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sprawa MTK symptomem głębszego kryzysu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Demokracja walcząca walczy zawzięcie. Teraz także w USA
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Trump legalizuje korupcję. Co to oznacza dla europejskiego biznesu?
Opinie Prawne
Sędzia Jarosław Matras: Robert Gwiazdowski mnie zadziwił