Nowe paragrafy dla Internetu

Kto powinien odpowiadać za treści w Internecie? MSWiA proponuje zmiany, ale nie usuwa wątpliwości – pisze doktorant na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert Fundacji Panoptykon

Aktualizacja: 17.02.2011 02:47 Publikacja: 17.02.2011 00:19

Nowe paragrafy dla Internetu

Foto: www.sxc.hu

Red

Po blisko dwóch latach pracy i rzetelnych konsultacji MSWiA przedstawiło od dawna wyczekiwany projekt założeń do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Dzisiejsze przepisy nie gwarantują odpowiedniej ochrony ani klientom firm internetowych – przed potencjalnymi nadużyciami, ani samym firmom – przed prawną odpowiedzialnością za działania w sieci ich klientów.

Projekt nie tylko uwzględnia wiele postulatów usługodawców, ale też stara się brać pod uwagę wypowiedzi doktryny i najnowsze orzecznictwo. Duża część proponowanych zmian dotyczy obowiązków informacyjnych firm oferujących swoje usługi w sieci, jednak najważniejsze wydają się zmiany w zakresie odpowiedzialności tzw. pośredników w dostępie do cudzych danych (intermediary service providers; ISP).

[srodtytul]Blokowanie informacji[/srodtytul]

Pierwsza istotna zmiana dotyczy procedury zawiadamiania i blokowania dostępu do bezprawnych informacji (tzw. notice and takedown).

Procedura ta określa, jakie czynności powinien wykonać usługodawca, aby doprowadzić do zablokowania dostępu do treści naruszających prawo przy jednoczesnym zagwarantowaniu poszanowania podstawowych praw zarówno usługobiorcy (np. autora prywatnego bloga czy autora komentarzy na forum), jak i osoby (podmiotu), której dotyczyć ma naruszenie prawa.

Obowiązujące przepisy w tym zakresie są daleko niewystarczające, niezrozumiałe, niejasne i po prostu niebezpieczne. Ustawa posługuje się niezdefiniowanym pojęciem „wiarygodnej wiadomości”, które budzi poważne problemy interpretacyjne. W miejsce tego lakonicznego pojęcia projekt wprowadza dość rozbudowany opis nie tylko tego, co ma zawierać wiarygodna wiadomość, ale też jakie musi lub może podjąć czynności każda z zainteresowanych stron, tj. zgłaszający naruszenie, usługodawca oraz usługobiorca.

[srodtytul]Istotne wątpliwości[/srodtytul]

W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na prawdopodobnie najistotniejszą wadę przygotowanych założeń. Otóż MSWiA uważa, że usługodawca po otrzymaniu wiarygodnej wiadomości ma obowiązek zablokować dostęp do treści naruszających prawo i poinformować o tym usługobiorcę. Natomiast w razie odrzucenia wniosku – przekazać zgłaszającemu uzasadnienie odmowy zablokowania kwestionowanych treści. W przypadku blokady dostępu usługobiorca ma prawo złożyć sprzeciw (tzw. counter notice). Po otrzymaniu sprzeciwu usługodawca może podjąć decyzję o odblokowaniu kwestionowanych treści. Jest jednak zobligowany do wysłania sprzeciwu zgłaszającemu wraz z informacją, że w razie niepodjęcia przez niego odpowiednich kroków prawnych nastąpi odblokowanie dostępu do treści.

Tak pomyślany mechanizm natychmiast nasuwa istotne wątpliwości, których projekt nie rozstrzyga: co znaczy „podjęcie czynności prawnych mających na celu ochronę naruszonych praw”? Czy wystosowanie monitu przez profesjonalnego pełnomocnika jest takim działaniem? Czy może dopiero wytoczenie powództwa sądowego? Czy mieści się w tej kategorii wniosek o zabezpieczenie powództwa? I w końcu: co w sytuacji, gdy zgłaszający naruszenie powiadomi o chęci podjęcia takich kroków (nawet wystąpienia do sądu powszechnego), a następnie wcale tego nie uczyni?

Te pytania są istotne nie tylko dlatego, że wyraźnie pokazują potencjalne (kolejne, w miejsce starych) problemy interpretacyjne, ale przede wszystkim ze względu na zagrożenie dla podstawowych praw jednostki. Fundacja Panoptykon w stanowisku przesłanym do rządu zwracała uwagę, że „za niedopuszczalne należy uznać stawianie usługodawcy w roli cenzora i prywatnego sądu lub egzekutora roszczeń prawnych” ([link=http://www.panoptykon.org/]www. panoptykon. org[/link]). To nie usługodawca powinien oceniać zasadność podnoszonych roszczeń.

[wyimek]Niedopuszczalne jest stawianie usługodawcy w roli cenzora i prywatnego sądu lub egzekutora roszczeń prawnych[/wyimek]

Jeśli nie jest możliwe całkowite wyłączenie odpowiedzialności pośredników internetowych, względnie uzależnienie jej tylko i wyłącznie od reakcji na prawomocne orzeczenie sądowe (ewentualnie także urzędowe zawiadomienie), niezbędne jest doprecyzowanie wymogów formalnych procedury notice and takedown. Dobrym pomysłem wydaje się sprecyzowanie w projekcie założeń, że „podjęcie czynności prawnych mających na celu ochronę naruszonych praw” oznacza wystąpienie z właściwym powództwem na drogę sądową, w tym z wnioskiem o udzielenie zabezpieczenia (ewentualnie prywatnym aktem oskarżenia etc.). Warto zauważyć, że takie rozwiązanie przewiduje amerykańska ustawa o ochronie praw autorskich (Digital Millennium Copyright Act), na której założeniach wzorowało się MSWiA.

[srodtytul]Rozwiązanie dobre, ale...[/srodtytul]

Druga istotna zmiana to poszerzenie katalogu podmiotów zwolnionych z odpowiedzialności za treść w Internecie o pośredników w „dostępie do cudzych danych”.

Chodzi tu o zamieszczanie odesłań (linków) do stron WWW, na których znajdują się kwestionowane treści, oraz usługę wyszukiwania informacji w Internecie (np. wyszukiwarka Google). Oczywiście zwolnienie tych podmiotów z odpowiedzialności za treść, na którą nie mają żadnego wpływu – bo jedynie pośredniczą w dostępie do niej – to dobre rozwiązanie. Problem w tym, że szczegółowe wyliczanie kolejnych podmiotów, które zasługują na ustawowe wyłączenie odpowiedzialności, może się okazać legislacyjną pułapką, nawet jeśli nie dziś, to w niedalekiej przyszłości. Jeśli teraz do istniejących wyłączeń dopisujemy wyszukiwarki i hiperłącza, dlaczego nie uregulujemy także usług polegających na dostarczaniu platform społecznościowych i podobnych rozwiązań typu Web 2.0? Co zrobimy, jeśli wkrótce pojawią się nowe rodzaje usług, np. Web 3.0? Przy utrzymaniu takiego modelu kazuistycznego wyliczenia typów usługodawców, którzy korzystają ze zwolnienia z odpowiedzialności za treść, może się okazać, że cały szereg już istniejących i nadchodzących usług internetowych nie da się zaklasyfikować według ustawowych szufladek. Czy w takiej sytuacji znów będziemy zmuszeni czekać kilka lat, aż ustawodawca zdecyduje się dokonać nowelizacji – nowelizacji, która i tak nie nadąży za rozwojem technologii i społeczeństwa informacyjnego? Wydaje się, że o wiele bardziej pożądane byłoby zaprojektowanie ogólnej definicji (czy kilku ogólnych definicji) podmiotów, które zasługują na wyłączenie odpowiedzialności, w której mieściłyby się zarówno już istniejące formy aktywności, jak i te, które być może dopiero powstaną na skutek postępu w komunikacji elektronicznej.

[b]Czytaj także:

[link=http://www.rp.pl/artykul/406510,600415_YouTube-pod-kontrola-KRRiT-.html]YouTube pod kontrolą KRRiT?[/link][/b]

Po blisko dwóch latach pracy i rzetelnych konsultacji MSWiA przedstawiło od dawna wyczekiwany projekt założeń do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Dzisiejsze przepisy nie gwarantują odpowiedniej ochrony ani klientom firm internetowych – przed potencjalnymi nadużyciami, ani samym firmom – przed prawną odpowiedzialnością za działania w sieci ich klientów.

Projekt nie tylko uwzględnia wiele postulatów usługodawców, ale też stara się brać pod uwagę wypowiedzi doktryny i najnowsze orzecznictwo. Duża część proponowanych zmian dotyczy obowiązków informacyjnych firm oferujących swoje usługi w sieci, jednak najważniejsze wydają się zmiany w zakresie odpowiedzialności tzw. pośredników w dostępie do cudzych danych (intermediary service providers; ISP).

Pozostało 89% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie