Pewnie za wcześnie na kompleksową ocenę strajku nauczycieli, ale jego pierwsze dni i sprawnie przeprowadzony egzamin odsłoniły znaczenie organizacyjnej sprawności administracji. W III RP dyskusja o życiu publicznym skupiała się na przepisach, procedurach prawnych, a ten ważny aspekt umykał uwagi. A wiemy, że dobrze wyposażona kuchnia nic nie da, jeśli nie ma osoby umiejącej gotować. Liderzy związkowi sądzili pewnie, że bez strajkujących nauczycieli nie da się przeprowadzić egzaminów, ale rząd znalazł, czy lepiej powiedzieć: zorganizował chętnych do ich zastąpienia. Można się zastanawiać, czy tak powinny być rozwiązywane spory zbiorowe, zresztą po obu stronach, faktem jest zaś, że procedury strajkowe to jedno, a zdolności organizacyjne to drugi ważny element takiego sporu, i szerzej: działalności administracji i państwa.
Nie jest w tym zresztą nic specjalnie odkrywczego, przeciwnie, rolą władz publicznych i rządu jest organizowanie dobrze funkcjonującego życia publicznego, a prawo, owszem, wyznacza jego ramy, ale nie określa wszystkiego. Tym bardziej nie można fetyszyzować procedur. Nawet procedura wyborcza (a to fundament demokracji) nie unieważnia wyborów np. radnego czy posła, jeśli nieprawidłowość nie mogła odmienić wyniku głosowania. Tak też należy spojrzeć na ten strajk i tysiące egzaminowanych, którzy mają prawo do spokojnych egzaminów, do korzystania ze swojej szansy życiowej. Na tym tle bledną drugorzędne zastrzeżenia prawne np. do przesuwania pedagogów, a fundamentalne prawo – tu: do strajku, nie jest naruszone, przeciwnie, można się zastanawiać, czy nie jest nadużywane.