Zadłużone i zaciekle konkurujące między sobą szpitale publiczne, niezadowolony z zarobków i nadmiaru pracy personel medyczny, NFZ narzekający na brak środków, w efekcie oszczędzania ma ich "nadwyżkę", i na końcu pacjent – zagubiony w gąszczu niespójnych przepisów z receptą na leki na 100 proc. w ręku i z dylematem – leczyć zdrowie czy "portfel". To aktualny obraz polskiej "służby zdrowia". Zadowolony z siebie resort zdrowia zapowiada kolejne "reformy". Tylko nieliczni niezależni eksperci obserwują systematycznie narastającą różnicę między potrzebami zdrowotnymi pacjentów a realnymi możliwościami ich zaspokojenia.
Zapaść w ochronie zdrowia nie jest jednak spowodowana tylko przez polityków. Nasze społeczeństwo nie interesuje się, wzorem krajów "starej" unii – programami wyborczymi, w których pomysł na rozwiązanie permanentnego kryzysu w ochronie zdrowia winien odgrywać kluczową rolę. Partie polityczne tą prawidłowość poznały i zajmują się już tylko administrowaniem a nie naprawą funkcjonowania państwa.
Problem mało istotny
Są jednak określone grupy ludzi, które nie powinny cierpieć przez niefrasobliwość większości wyborców. Konstytucja RP w art. 68 ust. 3 zobowiązuje bowiem władze publiczne do zapewnienia szczególnej opieki: dzieciom, kobietom ciężarnym, niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku. Dla lepszego wprowadzenia do zagadnienia, od razu wyjaśnię, że pod pojęciem "szczególnego" obowiązku zapewnienia opieki zdrowotnej ustawodawca nie rozumiał "szczególnej" dyskryminacji lub względem tych grup "szczególnych" oszczędności.
Ze wspomnianej grupy osób, werbalnie wyróżnionych przez Konstytucję RP, najsłabszą i najbardziej pokrzywdzoną w ochronie zdrowia część społeczeństwa stanowią obecnie dzieci. Nie tylko nie ma żadnego "szczególnego" sytemu opieki zdrowotnej nad dziećmi, ale pozostawiono tę grupę wiekową bez wsparcia władz publicznych, w zasadzie tylko na łasce najbliższej rodziny. Dzieci, jako grupa wiekowa zostały tylko raz przez ustawodawcę w pewien sposób "szczególnie" wyróżnione, bowiem powołano osobną instytucję, mającą stać na straży przestrzegania ich praw – Rzecznika Praw Dziecka.
Analizując jednak aktywność Rzecznika Praw Dziecka, bowiem to on ma konstytucyjny obowiązek monitorowania należytej ochrony zdrowia dzieci – można dojść do wniosku, że sprawy prawa dzieci do "szczególnej" opieki zdrowotnej zapewnionej przez władze publiczne nie cieszą się jego "szczególnym" zainteresowaniem. Stanowią one bowiem w 2012 r. tylko ok. 3 proc. rozpatrywanych przez niego spraw. Jego uwagi o przestrzeganiu praw dzieci w odniesieniu do ochrony zdrowia zawarte w raportach składanych do Sejmu za 2011 i 2012 r. są niemal identyczne. Wygląda to tak, jakby ktoś zastosował manewr "kopiuj/wklej" i powielił uwagi za poprzedni rok. Czyżby nic nowego w tym temacie nie było do zrobienia.