Dopiero co ucichła krytyka pomysłu Leszka Millera (nie pierwszej zresztą świeżości), aby przywrócić siatkę 49 województw, a już prezes Jarosław Kaczyński zadeklarował powołanie, jeśli dojdzie do władzy, dodatkowego województwa, złożonego z dawnego koszalińskiego i słupskiego. Tereny te są dla Gdańska i Szczecina peryferią, oba miasta dzieli ponad 300 km, a w środku nie ma administracji i trzeba to zmienić – zapowiedział lider PiS na spotkaniu z wyborcami w Słupsku.
Wątpię, by mieszkańcy Słupska chcieli nowego województwa. Do Gdańska mają oni (w linii prostej) ?105 km, taka mniej więcej odległość dzieli Radom od Warszawy, Zamość od Lublina, a Suwałki od Białegostoku. Z tego, co mi wiadomo, środkowe Pomorze nie jest jakimś specyficznym regionem, jak choćby Świętokrzyskie, nie ma też większego miasta, jak Kielce czy Częstochowa (kolejny kandydat do awansu), więc po co tworzyć województwo dla kilku powiatów?
Taka zmiana zmniejszy i tak niewielkie sąsiednie województwa, będzie wymagała przeorganizowania administracji i rozlicznych struktur, jak sądy, prokuratury, inspekcje... ?A to nie tylko przejściowy rozgardiasz administracyjny, ale też oczywiście wydatki, na których zyska garstka urzędników nowej stolicy województwa.
To, co należałoby w Polsce zrobić, to przejrzeć obecną mapę administracyjną pod kątem redukcji jednostek samorządowych i urzędów, tym bardziej że przez 15 lat od reformy wojewódzkiej istotniejszej korekty nie było. Gołym okiem zaś widać w wielu miejscach przypadkowość obecnej struktury. Obok liczącego ponad 300 tys. mieszkańców powiatu poznańskiego (bez Poznania) są miniaturowe powiaty przypominające dużą gminę. Najlepszy przykład to okolice Warszawy: pokonując ?40 kilometrów od granic Warszawy do Żyrardowa, przekraczamy granice czterech powiatów, nie licząc Warszawy, a wystarczyłyby dwa, a może jak pod Poznaniem jeden.
Już u zarania reformy „powiatowej" popełniono błąd. Gorzej, politycy ulegli lokalnym naciskom, gdy zamiast planowanych ponad 200 powiatów – jak to było od wieków – utworzyli ponad 300. Takie sztucznie wykrojone i słabe organizmy utrudniają zarządzanie i podwyższają koszty. Nie należy więc tworzyć nowych struktur, ale je łączyć, tym bardziej że konia (który miał pozwolić dojechać do powiatu i wrócić tego samego dnia) zastąpiło już dawno auto, a list – telefon ?i internet.