W wiktoriańskiej Anglii sposób na niesolidnych dłużników był tyleż prosty, co brutalny – trafiali do surowego więzienia. Współczesna metoda jest bardziej humanitarna, lecz chyba skuteczniejsza. Lekarstwem ma być łatwa informacja o wiarygodności płatniczej kontrahenta.
Dobrze więc, że Ministerstwo Gospodarki stara się uporządkować prawo, które dostęp do tych informacji ułatwia. Ich kompletność powinna wzmocnić bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, a w konsekwencji podnieść konkurencyjność gospodarki i obniżyć koszty.
Będzie to miało szczególne znaczenie dla małych i średnich przedsiębiorstw, których nie stać na wynajmowanie drogich wywiadowni. W dobrym kierunku idą więc propozycje, aby w jednym miejscu można było sprawdzić potencjalnego partnera gospodarczego. Istniejące rejestry dłużników będą bowiem miały obowiązek wymiany danych i publikowania jednolitych list.
Słuszne jest też wprowadzenie informacji o bezskutecznych egzekucjach i zobowiązaniach przedawnionych, a także możliwość przekazywania wniosków do rejestrów przez osoby fizyczne.
Najbardziej kontrowersyjne wydaje się umożliwienie organom publicznym, takim jak urzędy skarbowe, ZUS i KRUS, przekazywania do rejestru danych o zobowiązaniach publicznoprawnych. Z jednej strony słusznie, ponieważ podlegają one egzekucji w pierwszej kolejności, a więc silnie rzutują na kondycję finansową przedsiębiorcy. Z drugiej budzi to obawy, daje bowiem urzędnikom, którzy – jak wiadomo – nie są nieomylni, niezwykle niebezpieczne narzędzie. Aż nadto liczne są przykłady, że nadużywając swej władzy, doprowadzali do ruiny firmy, powodując dolegliwości gorsze niż wiktoriańskie więzienie. Konieczne więc wydaje się w tej mierze zachowanie daleko idącej ostrożności.