Ciompa o reformie samorządowej

W dniu 16 grudnia ukazał się w Rzeczpospolitej artykuł prof. Jerzego Regulskiego, jednego ze współtwórców reformy samorządowej w Polsce i doradcy prezydenta Komorowskiego, pod znamiennym tytułem „Boże, ratuj samorząd przed naprawiaczami”. Po przeczytaniu artykułu chciałoby się zakrzyknąć „Boże, ratuj samorząd przed przyjaciółmi” - polemizuje Piotr Ciompa.

Aktualizacja: 17.01.2015 14:57 Publikacja: 17.01.2015 14:07

Piotr Ciompa

Piotr Ciompa

Foto: materiały własne

Autor uzasadnia swój sprzeciw wobec żądań poważnych zmian w samorządzie ładnie brzmiącym postulatem ograniczenia do minimum ingerencji ustawodawcy w to, jak „ludzie na dole" prowadzą swoje sprawy. Wiele jednak wskazuje na to, że autor za „ludzi" uważa osoby pełniące funkcje wykonawcze w organach samorządów i opowiada się za zakazem zakazywania samorządowcom ograniczania wpływu obywateli na sprawy wspólnoty lokalnej poza okresem wyborczym.

Doradcy Bronisława Komorowskiego musi być znana opinia Unii Metropolii Polskich, przedstawiona Prezydentowi w sprawie projektu ustaw przewidujących poszerzenie wpływu obywateli na władze lokalne, w której podpisany pod nią w imieniu największych miast polskich prezydent Gdańska Paweł Adamowicz stwierdza, iż „istota demokracji lokalnej polega na udziale mieszkańców we władzy poprzez przedstawicielstwo. Po to raz na cztery lata wybierają prezydenta i radnych, aby nie musieć zajmować się osobiście pewnymi sprawami".

Ta szokująca i antyobywatelska intencja znajduje niestety swoje potwierdzenie w praktyce. Podczas kampanii referendalnej ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz prezydent Warszawy kilkakrotnie powtarzała, że w czasie wyborów zawarła z mieszkańcami kontrakt na cztery lata i nie można go przerywać. „Ja a mieszkańcy" – oto patologiczna mentalność wielu lokalnych włodarzy, którzy siebie widzą jako suwerennych partnerów społeczności lokalnych, a nie ich emanacją.

Wykształcenie takich postaw świadczy o konieczności interwencji ustawodawcy, bo z jego winy nieobwarowanie wprowadzenia powszechnego wyboru prezydentów, burmistrzów i wójtów mechanizmami nadzoru ze strony radnych i obywateli doprowadziło do zachwiania równowagi w relacji między władzą stanowiącą a wykonawczą. Nie można domagać się, jak czyni to prof. Regulski, powstrzymania ustawodawcy przed naprawianiem błędów, które sam popełnił, ponieważ społeczności lokalne nie zostały wyposażone w narzędzia, które by pozwoliły na oddolną naprawę.

Autor nie chce zauważyć, że dziś mamy do czynienia ze stosowaniem przez samorządowców podwójnych standardów. Z jednej strony w imię upodmiotowienia obywateli żądają oni od rządu więcej kompetencji i mniej nadzoru, natomiast otrzymanych uprawnień w imię tych samych wartości nie chcą przekazywać w dół społecznościom lokalnym. Bez ingerencji ustawodawcy to się nie zmieni. Mieszkańcy mają zbyt często do wyboru zastąpienie „kacyka" osobą, która wkrótce wejdzie w uszyte przez ustawodawcę wielkopańskie buty.

„Klinicznym" przypadkiem jest były już prezydent Elbląga Jerzy Wilk, który negatywnie opiniując projekt ustawy znoszący wymóg frekwencji do ważności referendum merytorycznego, nie odniósł się do kwestii podniesienia w tym samym projekcie ustawy wymogu frekwencji do ważności referendum odwoławczego. Przytomny polityk, który referendum odwoławczemu zawdzięczał swój krótki epizod prezydencki, powinien mieć dosyć instynktu politycznego, by wstrzymać się od takiego selektywnego zabierania głosu w sprawie projektu ustawy, o ile nie chce być podejrzewany o zmianę punktu widzenia po zajęciu fotela prezydenta miasta. Ta „ewolucja" w pierwszej kolejności nie świadczy o osobie, a o ustroju władz samorządowych, którego broni prof. Regulski.

Nie ma tu miejsca, by szczegółowo podjąć dyskusję nad zakresem pożądanych zmian. W tym jednym zgadzamy się razem, iż obszarem takim powinien być dostęp do informacji publicznej, chociaż pewnie będziemy się różnić co do głębokości zmian.

Ponadto bezwzględnie należy odebrać kontrolę nad komisją rewizyjną aktualnej większości radnych, by nie dochodziło do takich patologii, jak w przypadku największej prywatyzacji komunalnej III RP, jaką była sprzedaż przez Hannę Gronkiewicz-Waltz Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Kontrola tej transakcji została sparaliżowana przez przewodniczącego komisji rewizyjnej z ramienia Platformy Obywatelskiej oraz przewodniczącego zespołu kontrolnego, radnego SLD zatrudnionego w podległym prezydent Warszawy szpitalu. To szczegół, ale szczegół pokazujący realia samorządności polskiej, które są prof. Regulskiemu jakby obce.

Niedopuszczalne jest, aby małe komitety wyborcze, które przekroczyły próg 5% oddanych głosów, nie brały udziału w podziale mandatów m.in. w wyniku krojenia okręgów wyborczych przez ustępującą większość. W Krakowie próg ten przekroczyły Komitet przeciw Igrzyskom powiązany z klubem Krytyki Politycznej oraz partia Janusza Korwina-Mikke. W 2010 w Poznaniu komitet „My, Poznaniacy" zdobył 10% głosów, a mimo to nie obsadził żadnego mandatu. Zastanowić się należy nad racjonalnością utrzymania progu 5% w wyborach do gmin i powiatów. Być może w wyborach do sejmików wystarczyłaby bariera 3%. Konsekwencje zmian w ordynacji wyborczej i dopuszczenie większej liczby komitetów obywatelskich będzie miało kolosalne znaczenie dla sposobu pełnienia mandatu także przez radnych partyjnych.

Dziwi w ustach doradcy prezydenta opowiadanie się przeciwko idei ograniczenia kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów, co może być zinterpretowane przez podejrzliwą opozycję jako sondowanie tolerancji opinii publicznej dla zniesienia tego ograniczenia w przypadku Prezydenta RP. Wszak argumentacja autora ma charakter uniwersalny („niech ludzie decydują"), a nie tylko samorządowy. Notabene autor w ogóle nie ustosunkowuje się w tym obszarze do dorobku dojrzalszych niż polska demokracji, które wypracowały głębokie odpowiedzi na argumenty za ograniczeniem kadencyjności. Dla samej higieny władz samorządowych warto, by co kilka lat następowała rotacja. Skoro urząd gminy stanowi de facto sztab wyborczy urzędującego kandydata, obywatele mają ograniczone możliwości zweryfikowania jego dokonań i porównania z realnymi zobowiązaniami wyborczymi przeciwników.

Jest jednak ważniejsza sprawa niż ustalenie katalogu obszarów, które powinny zostać zmienione. Jest nią określenie zasad debaty nad zmianami, by nie stały się one kolejnym polem starcia partii, szukających każdej okazji by dyskredytować nawet dobre pomysły przeciwników.

Z przykrością stwierdzam, iż artykuł prof. Regulskiego nie podnosi niezadowalających standardów debaty publicznej. Samo określenie zwolenników zmian „naprawiaczami", przed którymi Bóg miałby bronić niepokalanych samorządowców ustawia każdego, kto ma inne zdanie niż autor, na pozycji powierzchownego recenzenta spraw, o których ma nieskomplikowane pojęcie. Autor nie jest wierny zasadzie, by argumenty przeciwnika oczyszczać z emocji, uzupełniać w słabych punktach i z tak poprawionym stanowiskiem polemizować. Prof. Regulski dobrał sobie do polemiki publicystyczne argumenty, jakby nie było raportów o samorządzie Jerzego Hausnera czy prof. Eugeniusza Wojciechowskiego z Katedry Gospodarki Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Łódzkiego. Raporty te nie przekreślają dorobku samorządu po 1989 r., ale widzą konieczność poważnych zmian, które jak można się domyślać są odbierane przez autora jako atak na jego osobisty dorobek jako współtwórcy reformy samorządowej. Tymczasem nie przynosi ujmy budowniczemu, że budowla powinna być po 25 latach odrestaurowana.

Niestety, w ostatnich latach zamiast gruntownie przemyślanych poprawek, politycy przeprowadzili zmiany oderwane od całości systemu. Pierwszym przykładem jest wprowadzenie powszechnych wyborów wójta, burmistrza i prezydenta, które według przeważających opinii nie zostały obudowane zmianami w relacjach pomiędzy organami wykonawczymi a stanowiącymi.

Tymczasem prof. Regulski jako doradca Prezydenta publicznie firmuje kontynuację takiego „naklejania łat" na prawo. W artykule 169 Konstytucji RP prawodawca uznał za konieczne zagwarantowanie odwoływalności władz samorządowych. Do 2002 roku kompetencje te miała rada gminy. Po wprowadzeniu powszechnych wyborów wójta, burmistrza i prezydenta rady zostały pozbawione tej kompetencji. Jedynym sposobem realizacji art.169 Konstytucji pozostało referendum odwoławcze. Już wtedy bardzo to ograniczyło funkcjonowanie tego przepisu, który był przewidziany do stosowania w zupełnie innych warunkach.

Aktualnie Sejm pracuje nad projektem Prezydenta (którego na posiedzeniach właściwej podkomisji reprezentuje m.in. prof. Regulski) przewidującym podniesienie frekwencji do ważności referendum odwoławczego z 60% do 100% frekwencji z wyborów. Znany jest mi tylko jeden przypadek tak wysokiej frekwencji – miało to miejsce w maleńkiej gminie Bałtów w 2007 r. Oznacza to faktyczny zamiar zniesienia przewidzianej w Konstytucji odwoływalności organów wykonawczych gmin. Innymi słowy, na drodze ustawowej strażnik Konstytucji jakim jest Prezydent zamierza uchylić przepis konstytucyjny, a prof. Regulski wprowadzenia od kuchni takiej „reformy" broni.

To fatalny standard, który może się zemścić w przyszłości, gdy w podobny sposób kolejna władza, powołując się na ten precedens, może próbować obchodzenia ustawy zasadniczej. Jest to także fatalny standard w debacie publicznej. Trzykrotnie udało mi się poruszyć tę sprawę na różnych spotkaniach z udziałem prof. Regulskiego. Nie usłyszałem nawet pobłażliwego zapewnienia mnie o moim błędzie. Odpowiedzią zawsze było wyniosłe milczenie. Jeżeli tak mamy prowadzić debatę publiczną, to jak przekonywać oponentów, że nie ulica powinna być jej miejscem?

Piotr Ciompa – Instytut Spraw Obywatelskich w Łodzi prowadzący m.in. kampanię „Obywatele Decydują" na rzecz liberalizacji referendów. W latach 2002-2006 Rady Warszawy wybrany z list PiS, przewodniczący komisji rewizyjnej miasta.

Autor uzasadnia swój sprzeciw wobec żądań poważnych zmian w samorządzie ładnie brzmiącym postulatem ograniczenia do minimum ingerencji ustawodawcy w to, jak „ludzie na dole" prowadzą swoje sprawy. Wiele jednak wskazuje na to, że autor za „ludzi" uważa osoby pełniące funkcje wykonawcze w organach samorządów i opowiada się za zakazem zakazywania samorządowcom ograniczania wpływu obywateli na sprawy wspólnoty lokalnej poza okresem wyborczym.

Doradcy Bronisława Komorowskiego musi być znana opinia Unii Metropolii Polskich, przedstawiona Prezydentowi w sprawie projektu ustaw przewidujących poszerzenie wpływu obywateli na władze lokalne, w której podpisany pod nią w imieniu największych miast polskich prezydent Gdańska Paweł Adamowicz stwierdza, iż „istota demokracji lokalnej polega na udziale mieszkańców we władzy poprzez przedstawicielstwo. Po to raz na cztery lata wybierają prezydenta i radnych, aby nie musieć zajmować się osobiście pewnymi sprawami".

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o zabezpieczeniu TK i reakcji komisji ds. Pegasusa: "Pogłębianie chaosu"
Opinie Prawne
Kazus Szmydta. Wypadek przy pracy sądownictwa administracyjnego czy pytanie o jego sens?
Opinie Prawne
Prof. Marek Safjan: Prawo jest jak kostka Rubika
Opinie Prawne
Gwiazdowski: Sejm z Senatem przywrócili praworządność. Obrońcy praworządności protestują
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Jak mocno oskładkowanie zleceń uderzy dorabiających po kieszeni?