Sąd uniewinnił doradcę podatkową od stawianych jej zarzutów. To, że złożyła korektę deklaracji w imieniu podatnika, nie oznacza, że chciała oszukać Skarb Państwa – orzekł. Nie można doradcy czynić zarzutu z tego, że reprezentuje przed urzędem swego klienta.
Sąd wysłał wyraźny sygnał, że nie akceptuje samowoli fiskusa, wszczynającego postępowania karne z absurdalnych powodów. To dobrze. Czas, który sąd stracił na prowadzenie tej sprawy, mógł poświęcić na wyjaśnienie innej, w której być może ktoś czeka na naprawdę ważne rozstrzygnięcie. O kosztach prowadzonego postępowania nawet nie wspomnę. Przecież fiskus nie pokrywa ich z własnej kieszeni. Robimy to my, obywatele.
Czytaj także: Korekta deklaracji i wnioskowanie o zwrot PIT to nie przestępstwo
Co się zaś tyczy doradców podatkowych, ich rola jest klarowna: mają pomóc, wyjaśnić, doradzić. Często jednak stoją pomiędzy państwem, które pieniądze od podatnika chce uzyskać, a klientem, który nie chce ich zapłacić albo chce zapłacić mniej. Oskarżanie ich tylko dlatego, że wykonują swój obowiązek – czyli pomagają klientowi – jest niedopuszczalne i dobrze, że potwierdził to sąd.
Oczywiście można twierdzić, że przecież wśród klientów zdarzają się oszuści. Tym zaś doradca może porady odmówić. Tylko jak ma się przekonać, że klient, który do niego przychodzi, jest niewinny? W końcu nie zawsze wszystko wie o jego działaniach. I skąd ma wiedzieć – poza oczywistymi przypadkami – że nie udziela rzetelnej porady, tylko staje się wspólnikiem w przestępstwie? Bo czym różni się właściciel dochodowego biznesu od oszusta? Obaj mogą nosić równie dobrze skrojone garnitury.