Przypomnę kuriozalne tłumaczenia prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, która wbrew wskazaniom NSA, że tego typu dane to informacja publiczna, odmówiła ich udostępnienia, zasłaniając się regulaminem banku, tajemnicą bankową, a nawet rotą przysięgi sędziowskiej. To świadczy o niebywałym oderwaniu od rzeczywistości osoby, która stoi na czele SN.
Kwestionowanie, a może całkowite niezrozumienie, obywatelskiego prawa do kontroli instytucji publicznych jest kompromitujące, zwłaszcza w miejscu, które powinno być wzorem transparentności i strażnikiem podstawowych praw.
Gdy pod koniec ubiegłego roku w Pałacu Kultury w Warszawie odbył się nadzwyczajny kongres sędziów, opinia publiczna z tego wydarzenia zapamiętała tylko jedno zdanie: „Jesteśmy nadzwyczajną kastą ludzi". Mimo że wysoko postawiona sędzia, która frazę tę wypowiedziała, próbowała się tłumaczyć z niefortunnego sformułowania, weszło już ono do annałów publicznej debaty.
Zamieszanie wokół służbowych kart pokazuje, że przekonanie sędziów o ich wyjątkowości ma się dobrze. Wcześniej udowodnili to też niektórzy sędziowie TK, którzy doszli do wniosku, że obowiązek wykorzystywania zaległych urlopów wypoczynkowych jest tylko dla maluczkich, a ich kodeks pracy obowiązuje tylko teoretycznie...
To przeświadczenie o wyjęciu spod powszechnie obowiązujących reguł zdaje się tym większe, im ktoś jest wyżej w hierarchii sędziowskiej. Może warto wreszcie zejść z wieży z kości słoniowej, bo sądy nie są samotną wyspą, ale elementem państwa.