Jeśli sądy zaczną unieważniać wieloletnie umowy po 10–15 latach ich obowiązywania, należy się spodziewać, że klienci będą je kwestionować także po 20 czy 30 latach, tym razem z innego powodu – zależnie od sytuacji w gospodarce, zmiany stóp czy innych okoliczności. Należy też ponownie przeanalizować, czy zapisy w umowach frankowych faktycznie były abuzywne.
W trwającej dyskusji wokół tzw. kredytów frankowych, niedawnego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE i kolejnych wyroków polskich sądów, warto wrócić do dwóch absolutnie podstawowych kwestii, które umykają większości uczestników debaty. Pierwsza dotyczy słuszności oceniania długoterminowych umów z perspektywy dnia dzisiejszego, a nie dnia zawierania tych umów. Druga kwestia związana jest z samą „abuzywnością" klauzul indeksacyjnych, która leży u podstaw całego sporu, a o której – przypomnijmy – TSUE się w ogóle nie wypowiedział.
Trzeba pamiętać, że głównym celem dyrektywy 93/13, na którą powołuje się TSUE, jest przywrócenie równowagi pomiędzy stronami umowy. Niestety, w polskim orzecznictwie często narusza się tę równowagę, a przy okazji zdrowy rozsądek – nadużywając pojęcia abuzywności, co może mieć bardzo dalekosiężne konsekwencje także dla konsumentów.
Czytaj także:
Frankowicze: abuzywność nie jest jedyną podstawą do kwestionowania kredytów frankowych