Jerzy Surdykowski: Wołanie o sens

Nowy rok - nowy, dziewiczy jeszcze kalendarz. Nowe - nieznane jeszcze - wydarzenia, nowa nadzieja.

Publikacja: 30.12.2019 21:00

Jerzy Surdykowski: Wołanie o sens

Foto: adobestock

Ta poprzednia – gdy zaczynał się rok 2019, jeszcze pełna obietnic i nieskalana – jest już zamkniętą i zapewne rozczarowującą nas kartą. To nie znaczy, że zawiodła, bo nadzieja nie jest po to, aby się spełnić, tylko po to, aby prowadzić.

„Nadzieja jest matką głupich, ale bywa też kochanką odważnych” – napisał kiedyś przenikliwie mądry, szkoda, że dziś prawie zapomniany Stanisław Jerzy Lec. Jeśli się spełni, choć w maleńkiej części, to i tak bardzo dobrze.

Nadzieja przede wszystkim prowadzi, bo tylko ten, kto nie stracił nadziei, widzi też sens. Ten, kto dostrzega sens, wie, że życie jest czymś więcej niż przysłowiową „opowieścią idioty”, że nie miał racji Sartre, kiedy napisał: „Człowiek wyszedł z nicości i do nicości się przedziera wśród bezsensu i chaosu, walcząc o wolność, której nie ma”.

Człowiek, który nie dostrzega sensu, jest tylko atomem unoszonym przez fale, nad którymi ani nie panuje, ani zapanować nie chce. Jest jak przechodzień popychany przez zdążający nie wiadomo gdzie tłum, który wypluje go na kolejnym skrzyżowaniu, gdzie pociągnie go inna, niewiadoma tłuszcza.

Aby dostrzec sens, niezbędna jest nadzieja. A ona płynie z wiary, udowodnić jej się nie da. Niestety, ale jest tak jak w katechizmie: wiara, nadzieja i miłość – trójca cnót ewangelicznych. Miłość nadchodzi ostatnia, gdy powitaliśmy już obie jej młodsze siostry, ale ona jest najważniejsza i ona uświęca wszystko. Nie musi to być wiara w Boga, może być to wiara w postęp i humanistyczny dorobek ludzkości, ale nie może to być wiara w Latającego Potwora Spaghetti albo w przekonanie wyrażane w modnych książkach Richarda Dawkinsa czy Yuvala Harariego, że wszechświat i człowiek dają się zamknąć w metodologii dzisiejszej nauki.

Takiej właśnie nadziei i takiego sensu życzę moim Czytelnikom. Niech po mylnych ścieżkach rzeczywistości roku 2020 poprowadzi nas taka właśnie kochanka/kochanek. Jeśli nawet zbłądzimy, będziemy potrafili wyjść i przyznać się do błędu. Bez tego przewodnictwa czeka nas tylko rozpacz.

Ta poprzednia – gdy zaczynał się rok 2019, jeszcze pełna obietnic i nieskalana – jest już zamkniętą i zapewne rozczarowującą nas kartą. To nie znaczy, że zawiodła, bo nadzieja nie jest po to, aby się spełnić, tylko po to, aby prowadzić.

„Nadzieja jest matką głupich, ale bywa też kochanką odważnych” – napisał kiedyś przenikliwie mądry, szkoda, że dziś prawie zapomniany Stanisław Jerzy Lec. Jeśli się spełni, choć w maleńkiej części, to i tak bardzo dobrze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Duopol kontra społeczeństwo
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?