„Ten wirus jest głównie niebezpieczny dla osób powyżej lat 60, więc gdyby rzeczywiście nastąpił ten bardzo czarny scenariusz, no to cóż: nasze społeczeństwa się trochę odmłodzą, prawda?". Nie powiedział tego początkujący satyryk walczący o poklask, tylko szacowny profesor, europoseł koalicji rządzącej. Co ciekawe, sam mający lat 67.
Nasz stosunek do ludzi starych – nie bójmy się słowa starych i nie zamieniajmy go na lepiej brzmiące „ludzi starszych" – właśnie w takich chwilach jak teraz szczególnie dobitnie świadczy o klasie naszego człowieczeństwa. Trzeba powiedzieć jasno: to budowanie pogardy wobec seniorów ma wieloletnią tradycję i przybiera różne formy. Ci ludzie nie są spychani na margines społeczeństwa, ale usuwani poza to społeczeństwo. I żadna didżejka Wika, która przekroczyła osiemdziesiątkę, wiosny nie czyni. Nikogo już nie dziwi sytuacja, gdy w okresie najbardziej rodzinnych świąt, czyli Bożego Narodzenia lub Wielkiej Nocy, wysyła się seniorów na siłę do szpitala. Na siłę, bo nie ze względu na ich stan zdrowia, lecz ze względów, powiedziałbym, natury estetycznej. Cóż, 80- czy broń Boże 90-latek nie wygląda już tak atrakcyjnie jak jego wnuczek lub prawnuczek spędzający wolny czas w siłowni. To lekceważenie widoczne jest w traktowaniu ludzi starych w szpitalach czy zakładach opiekuńczych. Większość personelu, zwłaszcza pomocniczego, zwraca się do pacjentów seniorów po imieniu jak do małych, rozbisurmanionych dzieci. Po prostu w obliczu starych, schorowanych, bezradnych pacjentów słabo opłacana pielęgniarka czy salowa czuje się wreszcie kimś ważnym.
Znakomita poetka Julia Hartwig, nawiązując do powszechnej opinii, że Panu Bogu nie bardzo udała się starość, przyznała mi kiedyś, że seniorzy zwykle dostają albo „po głowie" albo „po nogach". Kiedy moja mama przekroczyła ostatnio dziewięćdziesiątkę, uświadomiłem sobie, że tak jak pani Julia należy do tej drugiej grupy. Czyli psychika, pamięć, logika myślenia wciąż w normie, a właściwie od lat bez zmian, choć są pewne ograniczenia z poruszaniem. Mama, oglądając filmy, spektakle teatru telewizji, czytając książki, ma pełną świadomość udziału w dzisiejszej rzeczywistości, choć ta rzeczywistość od lat przede wszystkim patrzy jej na metrykę.
Uświadomiłem to sobie po raz kolejny, kiedy przed kilkoma miesiącami mama po prostu nie zdołała wstać o własnych siłach z łóżka. Tak z dnia na dzień. Ponieważ nie daje łatwo za wygraną, podjęła kilka kolejnych prób. To jednak spowodowało, że po prostu osunęła się na dywan, a ja nie byłem w stanie jej podnieść. Pogotowie odesłało do nocnej pomocy, tam usłyszałem od pani doktor, abym w tym wieku nie oczekiwał cudów. Kiedy uświadomiłem rozmówczyni, że poprzedniego dnia byliśmy na spacerze, doktor nie kryła oburzenia: „Pan chodzi z mamą na spacery?". – To chyba dobrze? – zapytałem. „W tym wieku raczej powinien pan kupić wózek inwalidzki!". Chyba dla pani – pomyślałem zirytowany.