Kremlowi zależy na Polsce

Zabiegając o uznanie zbrodni radzieckich za ludobójstwo, musimy intensywnie starać się, aby nie powstał choćby cień podejrzenia, że zrównujemy Katyń z Holocaustem

Aktualizacja: 30.09.2009 05:16 Publikacja: 29.09.2009 21:33

Reprodukcja zdjęcia z ekshumacji zwłok w lesie katyńskim (ze zbiorów Muzeum Katyńskiego)

Reprodukcja zdjęcia z ekshumacji zwłok w lesie katyńskim (ze zbiorów Muzeum Katyńskiego)

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Jak można sądzić, sejmowy kompromis w sprawie kwalifikacji zbrodni katyńskiej (jako „zbrodni o znamionach” ludobójstwa) nie zakończy sporu o to, jakiego terminu w tej sprawie należy używać, i czego żądać od Rosji. Dalej trwać będą dyskusje o tym, czy Katyń to ludobójstwo? Według Tomasza Terlikowskiego – i wielu innych - oczywiście tak. Według Marcina Wojciechowskiego z „Gazety Wyborczej” – i wielu innych – oczywiście nie. W sporze o Katyń i ludobójstwo nie jest tak, że o którejkolwiek ze stron można powiedzieć, iż bezapelacyjnie ma rację. Mamy tu bowiem do czynienia z terminem o znaczeniu prawnym, ale także potocznym, a termin potoczny i prawny nie zawsze oznaczają dokładnie to samo.

[srodtytul]Rozmyta definicja [/srodtytul]

Jak słusznie napisał Wojciechowski, „w języku potocznym słowo „ludobójstwo” oznacza straszną, masową zbrodnię, taśmę produkcyjną do zabijania ludzi”. I w tym znaczeniu Katyń oczywiście ludobójstwem jest.

Prawne znaczenie terminu jest jednak mniej jasne. Według definicji Rafała Lemkina „ludobójstwo to każdy z następujących aktów, mających na celu zniszczenie, całkowite lub częściowe, grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych:

a) zabijanie członków grupy,

b) powodowanie poważnych uszkodzeń cielesnych lub mentalnych u członków grupy,

c) celowe narażanie członków grupy na życie w warunkach, które mają wywołać ich całkowite lub częściowe zniszczenie,

d) stosowanie środków mających na celu prewencję urodzeń w obrębie grupy,

e) siłowe przenoszenie dzieci z grupy do innej grupy”.

Jest to definicja kompletnie rozmyta i pozwalająca na bardzo szerokie interpretacje. Obraz zaciemnia zwłaszcza termin „zniszczenie całkowite lub częściowe”. Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że przy minimum złej woli w myśl lemkinowskiej definicji pod zarzutem ludobójstwa postawić można byłoby każdą władzę okupacyjną. Bo każda władza okupacyjna w jakimś zakresie „zabija członków okupowanej grupy” i „powoduje u nich poważne uszkodzenia cielesne”. A już uszkodzenia mentalne – jakie to wdzięczne pole do interpretacji… Czy na przykład alianckie władze okupacyjne, prowadząc w latach 40. denazyfikację i uświadamiając Niemcom ogrom ich zbrodni, nie pogrążały przypadkiem okupowanej grupy w poczuciu winy, powodującym przeświadczeniem o własnej niższej wartości, a w efekcie – wielopokoleniową traumą? Czy to nie jest „uszkodzenie mentalne”?

Chcąc przekonać, że Katyń był ludobójstwem, Terlikowski ułatwia sobie zadanie uznając, że Stalin i Hitler zmierzali wobec Polski do realizacji tych samych celów. Pisze, że Stalin „chciał wymordować Polaków”. Jest to oczywista nieprawda – długofalowym celem Hitlera była likwidacja Polski jako pojęcia i pozbycie się Polaków z Europy Środkowej, celem Stalina było zaś stworzenie Polski komunistycznej lub wasalnej, co zakładało oczywiście zabicie bardzo wielu Polaków, ale nie likwidację narodu – ani w sensie fizycznej eksterminacji, ani wynarodowienia.

Sęk w tym, że Terlikowski czyni to bez przyczyny. Bo na gruncie lemkinowskiej definicji nie potrzeba twierdzić, jakoby celem ZSRR było wymordowanie wszystkich Polaków. Przypominam – ludobójstwo ma na celu „zniszczenie grupy” „całkowite lub częściowe”. A przez to można doprawdy rozumieć wszystko – przecież Stalin bez wątpienia chciał wymordować jakąś część Polaków i zdążył przystąpić do dzieła. A tak w ogóle, to co to znaczy „zniszczenie grupy”? Czy tylko wymordowanie wszystkich jej członków? Czy może też ich wynarodowienie? A może również – bez wynarodowienia - zniszczenie tego, co dana grupa (lub jej elita) uznaje za najistotniejsze duchowe podstawy tożsamości wspólnoty (Rydz-Śmigły: „Rosjanie odbiorą nam duszę”)? Jeśli tak, to Katyń był ludobójstwem. Warto tu zauważyć, że sejmowy kompromis – określenie w 17-wrześniowej uchwale Katynia jako zbrodni, „mającej znamiona” ludobójstwa, jest pośrednim uznaniem właśnie tego stanu rzeczy – czyli tego, że sytuacja jest prawnie niejasna.

[srodtytul]Decyzja polityczna [/srodtytul]

Definicja lemkinowska, rażąco nieprecyzyjna, pozwalająca na swobodne interpretacje, jak najszybciej winna zostać zmieniona. Póki to jednak nie nastąpiło, póty obie strony sporu o Katyń mają prawo uznawać – lub nie – masakr z ’40 roku za ludobójstwo.

Jeśli tak, to polska decyzja, czy domagać się uznania przez Rosję Katynia za ludobójstwo jest decyzją uznaniową, polityczną. Zastanówmy się więc, czy z politycznego punktu widzenia powinniśmy o to walczyć.

Sądzę, że powinniśmy – i to niezależnie od tego, czy Katyń w istocie był ludobójstwem, czy „tylko” zbrodnią przeciw ludzkości. I niezależnie od tego, czy na początku obecnego konfliktu, w 2004 roku, IPN słusznie upierał się przy takim określeniu Katynia (przypomnijmy, że „zbrodnia wojenna”, a na takie nazwanie Katynia godzi się Rosja, również nie ulega przedawnieniu).

Bo rozważamy sytuację obecną, a nie z ‘2004. A teraz wokół sprawy ludobójstwa trwa już gwałtowny i nagłośniony konflikt. Jego przerwanie poprzez wycofanie się z długo i ostro przedtem formułowanych żądań byłoby w oczywisty sposób polską porażką.

Czasami trzeba przyznać się do porażki. Wtedy, kiedy w zamian za to można uzyskać sukces na innym, równie ważnym lub ważniejszym, polu. Albo wtedy, kiedy porażka jest nieunikniona. Otóż obecnie nie zachodzi żadna z tych przesłanek. Ani obserwacja obecnej polityki rosyjskiej, ani wiedza o jej logice nie daje podstawy do twierdzeń, jakobyśmy w zamian za rezygnację z „ludobójstwa” mogli oczekiwać rosyjskich ustępstw w innych obszarach. A po drugie – wiele wskazuje na to, że katyński spór możemy wygrać.

Po pierwsze – dlatego że przy okazji 1 września odnieśliśmy liczący się sukces PR-owski. Jesteśmy wobec Rosji silniejsi, niż przedtem. Dzięki rozsądnemu i w sporej mierze wspólnemu działaniu premiera i prezydenta udało nam się uniknąć zagrożenia przyprawienia nam przez Kreml gęby patologicznych rusofobów i sprawić, że polski punkt widzenia na sprawy II wojny światowej rozebrzmiał silnie w świecie zachodnim. Zdecydowana większość zachodnich mediów zrelacjonowała pierwszowrześniowe uroczystości i kontrowersje w sposób sympatyzujący z polskim punktem widzenia, krytyczny zaś wobec putinowskiej interpretacji. To duży sukces, a na sukces najczęściej nie należy reagować wycofaniem się.

[srodtytul]Istotna rola [/srodtytul]

Po drugie – wiele wskazuje, że Rosji obecnie zależy na Polsce. Od jesiennej wizyty ministra Ławrowa aż do dnia dzisiejszego nasz kraj jest adresatem słabo zawoalowanych propozycji rosyjskich. Streścić je można w zdaniu: uznajemy ostatecznie waszą odrębność od „bliskiej zagranicy” i waszą rolę jako ważnego kraju europejskiego w zamian za złagodzenie polskiego stanowiska w kwestii ukraińskiej. I za zgodę na konstruowanie nowego, brukselsko-moskiewskiego kształtu Europy, w której Polska otrzyma jakąś istotną rolę.

Propozycje te są niezgodne z długofalowym interesem naszego kraju, i nie jesteśmy w sytuacji, która zmuszałaby nas do ich przyjęcia. Ale, ponieważ Moskwie najwidoczniej mocno na tym zależy, to, jak mi się wydaje, możemy doprowadzić do sytuacji, w której Rosja, chcąc zmienić atmosferę na tyle, by jej propozycje mogły być przychylniej rozważane w Warszawie, zgodzi się na ustępstwo w kwestii symbolicznej. Czyli określenia Katynia jako ludobójstwa właśnie.

Wreszcie – powinniśmy zabiegać o uznanie Katynia za ludobójstwo (albo za, cytując sejmową uchwałę, „zbrodnię o znamionach ludobójstwa”) dlatego, że wokół tego terminu wykształcił się konsensus polityczny. Taki konsensus to w Polsce rzadkość. Polacy, w porównaniu np. do Niemców, mają bardzo niewielką skłonność do trzymania wspólnego kursu wobec zagranicy. Wielką zaś – do poświęcania zewnętrznych interesów państwa na ołtarzu polityki wewnętrznej i szukania swoiście rozumianej sprawiedliwości, przeciw krajowym konkurentom politycznym, u sił zewnętrznych.

Jeśli więc w jakiejś sprawie tę tendencję udało się opanować, to jest to wartość sama w sobie. Co bardzo istotne – zabiegając o uznanie zbrodni radzieckich za ludobójstwo, musimy intensywnie starać się, aby nie powstał choćby cień podejrzenia, że zrównujemy tym samym, mówiąc hasłowo, Katyń z Holocaustem. Byłoby to bowiem nie do przyjęcia. Nie tylko dla Żydów, ale w ogóle – dla obecnej wrażliwości zachodniej. Nie mówiąc już o tym, że takie zrównanie byłoby po prostu fałszywe. Nieprzychylnym nam czynnikom – z Moskwą na czele – bardzo zależałoby na wytworzeniu takiego wrażenia.

[i]Autor był m.in. prezesem PAP, obecnie jest współpracownikiem „Rzeczpospolitej” [/i]

Jak można sądzić, sejmowy kompromis w sprawie kwalifikacji zbrodni katyńskiej (jako „zbrodni o znamionach” ludobójstwa) nie zakończy sporu o to, jakiego terminu w tej sprawie należy używać, i czego żądać od Rosji. Dalej trwać będą dyskusje o tym, czy Katyń to ludobójstwo? Według Tomasza Terlikowskiego – i wielu innych - oczywiście tak. Według Marcina Wojciechowskiego z „Gazety Wyborczej” – i wielu innych – oczywiście nie. W sporze o Katyń i ludobójstwo nie jest tak, że o którejkolwiek ze stron można powiedzieć, iż bezapelacyjnie ma rację. Mamy tu bowiem do czynienia z terminem o znaczeniu prawnym, ale także potocznym, a termin potoczny i prawny nie zawsze oznaczają dokładnie to samo.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Molski: Ciemna strona CBA
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Dzień świstaka z obchodami 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Miłosz: Polskie okręty podwodne, czyli honor wicepremiera Kosiniaka
Opinie polityczno - społeczne
Barbara Brodzińska-Mirowska: Zmiany w składce zdrowotnej to polityczna pułapka na miarę Polskiego Ładu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Co zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego oznaczać będzie dla Polski?
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny