Pomówmy o intencjach

Czy przypadkiem Bronisław Komorowski, rozpoczynając swe nieformalne jeszcze urzędowanie od deklaracji na temat usunięcia krzyża, nie chce zniszczyć pamięci o tragedii i o zmarłej parze prezydenckiej? – pyta historyk i publicysta

Publikacja: 26.07.2010 00:45

Jan Żaryn

Jan Żaryn

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak. Politycy PiS przez ostatnie dni są ponownie atakowani (także za pośrednictwem mediów publicznych, rzekomo zawłaszczonych przez tę partię) za intencje towarzyszące im przy podejmowaniu decyzji. A to o włączeniu się w spór o krzyż (mimo iż pani Elżbieta Jakubiak długo tłumaczyła się i pytała o przykład takiego aktywnego udziału partii). A to o ustanowieniu zespołu parlamentarnego na czele z Antonim Macierewiczem (co przekreśla rzekomo prawo PiS do posiadania uczciwych intencji). A to o stałym rozpamiętywaniu tragedii 10 kwietnia, co miałoby świadczyć o próbie zawłaszczenia przez jedną partię pamięci o wydarzeniu i o atmosferze tamtych tygodni.

10 kwietnia 2010 r. powstał bowiem nowy „mit założycielski Polski pisowskiej” – głosi poseł Ryszard Kalisz.

[srodtytul]Historia najnowsza[/srodtytul]

A teraz pokuśmy się o próbę napisania pierwszych zdań akapitu podręcznika do historii dla szkół ponadpodstawowych, które znajdą się w rozdziale pt. „Historia najnowsza Polski – XXI wiek”:

„10 kwietnia 2010 r. samolot rządowy z parą prezydencką Marią i Lechem Kaczyńskimi na pokładzie oraz z ponad 90 osobami towarzyszącymi delegacji rozbił się pod Smoleńskiem w drodze do Katynia, w 70. rocznicę mordu dokonanego przez NKWD na przedstawicielach polskiej inteligencji.

Przygotowania do obchodów 70. rocznicy tej zbrodni, czynione tak przez instytucje państwa, jak i środowiska rodzin katyńskich, zostały przerwane na początku 2010 r. listem ówczesnego premiera Rosji Władimira Putina skierowanym do premiera rządu RP Donalda Tuska. Przywódca Rosji zapraszał polskiego prezesa Rady Ministrów do wspólnych obchodów rocznicy.

Pozytywna odpowiedź premiera Tuska wyłączała z obchodów prezydenta RP, pochodzącego z konkurencyjnego politycznie środowiska, oraz jego zaplecze społeczno-polityczne. Lech Kaczyński zdecydował zatem o samodzielnym wyjeździe do Smoleńska.

[wyimek]Warto się zastanowić, jakie środowiska polityczne stracą na opisie katastrofy smoleńskiej, który znajdzie się po latach w szkolnych podręcznikach[/wyimek]

7 kwietnia 2010 r. w Katyniu odbyły się uroczystości polsko-rosyjskie obchodów rocznicy z 1940 r. z udziałem premierów Polski i Rosji, 10 kwietnia zaś na miejsce pochówku miała przybyć kolejna delegacja na czele z prezydentem RP”.

Niezależnie od woli dzisiejszych decydentów powyższy tekst będzie tak właśnie przedstawiać genezę największej katastrofy lotniczej w polskich dziejach, i wszyscy o tym wiemy. Przyczyny katastrofy możemy chronologicznie przesuwać w inny czas, rozkładać w ten sposób odpowiedzialność moralną, np. na kolejnych ministrów obrony narodowej, którzy wręcz obsesyjnie negowali decyzje dotyczące zakupów nowych samolotów podjęte przez poprzedników, ale i tak nie zwalnia to z odpowiedzialności ostatniego ministra Bogdana Klicha i jego zaniedbań w tym względzie (pisała o tym ostatnio „Rzeczpospolita”).

[srodtytul]Opis syntetyczny[/srodtytul]

Następny akapit wspomnianego podręcznika szkolnego będzie wyglądał następująco:

„Oprócz pary prezydenckiej w samolocie zginęli wyżsi urzędnicy kancelarii Lecha Kaczyńskiego, urzędnicy państwowi stojący na czele instytucji dbających o polską pamięć historyczną, parlamentarzyści – w większości związani z opcją polityczną przypisywaną ówcześnie przez media panu prezydentowi, dowódcy wszystkich ważniejszych formacji polskich sił zbrojnych, a także szefowie stowarzyszeń kombatanckich i przedstawiciele Rodzin Katyńskich, z którymi kancelaria pana prezydenta utrzymywała ścisły kontakt podczas całej przerwanej katastrofą kadencji Lecha Kaczyńskiego”.

Oczywiście prawdą jest, że pod Smoleńskiem zginęli także politycy innych opcji, że zginęła załoga – jednak do podręczników szkolnych trafić powinna informacja syntetyczna, punktująca charakterystyczne elementy opisu tragedii. Taka jest rola podręczników – w tym do historii – skierowanych do najszerszego odbiorcy. I wszyscy o tym wiemy.

Politycy PiS, ustawieni w narożnikach, nie chcą dziś pytać, nie chcą narażać się na zarzuty o instrumentalizację tragedii smoleńskiej. Ja nie jestem politykiem PiS. Wypada zatem dopytać się o intencje tych z kolei środowisk politycznych, które moralnie tracą na swym wizerunku w powyższym podręcznikowym opisie przeszłych zdarzeń.

Tak się dziwnie składa, że nie jest to Prawo i Sprawiedliwość; co więcej, to są z kolei środowiska, które naprawdę – a nie w wersji medialnej – rozpoczęły dyskusję o krzyżu bez włączenia w nią tematu upamiętnienia katastrofy przed Pałacem Prezydenckim, podjęły decyzję o takim, a nie innym sposobie prowadzenia śledztwa, decydują dziś o dostępie do informacji przeznaczonej dla opinii publicznej o tym, że w końcu nie dopuściły do utworzenia odpowiedniej komisji sejmowej, co zmusiło opozycję do powołania własnego zespołu.

W zamian za to, dziwnym zbiegiem okoliczności, to samo środowisko Platformy Obywatelskiej – zaplecze obecnego rządu RP i Pałacu Prezydenckiego – każe się tłumaczyć politykom PiS z rzekomych (bądź prawdziwych) intencji, wystawia do boju człowieka, który swoimi wypowiedziami na temat katastrofy i zmarłego pana prezydenta godzi w porządek etyczny parlamentaryzmu, w kondycję człowieczeństwa, a także w powagę tragedii, która powinna pozostać w zbiorowej pamięci narodu. I nikt się nie pyta o intencje polityków PO.

[srodtytul]Czy to przypadek?[/srodtytul]

No to ja zapytam. Czy przypadkiem pan Bronisław Komorowski, rozpoczynając swe nieformalne jeszcze urzędowanie od deklaracji na temat usunięcia krzyża spod pałacu, nie chce zniszczyć pamięci tak o tragedii, jak i o parze prezydenckiej i jej gościach na pokładzie samolotu, którzy należeli do konkurencyjnej opcji politycznej, reprezentowali inną wrażliwość polską, która w ten sposób miała być osłabiona, a po 10 kwietnia powstała wspólnota zatomizowana?

Czy przypadkiem wystawienie przez PO pana Janusza Palikota do pełnienia funkcji niszczyciela pamięci, dobrych manier czy też merytorycznego dialogu między Polakami nie uzupełnia się wraz z powyższą wypowiedzią pana prezydenta elekta na temat krzyża, a także z decyzją większości parlamentu negującą potrzebę utworzenia komisji?

Czy przypadkiem utworzenie takowej komisji nie wzmocniłoby medialnego przekazu stale obecnego tematu w mediach, jakim jest jeszcze dziś dla wielu tragedia smoleńska?

Pytam się zatem o intencje, których prawdziwość może być zweryfikowana. Podpowiem nawet, jak to zrobić, drodzy politycy z PO, by odsunąć w niebyt podejrzenia o nieuczciwość w działaniu.

Pan prezydent elekt powinien stwierdzić jednoznacznie, że przed Pałacem Prezydenckim zostanie ustawiony monument upamiętniający parę prezydencką oraz pozostałe ofiary tragedii smoleńskiej, a także upamiętniający ten stan pozytywnych emocji narodu miłującego własną ojczyznę, dopominającego się o honorowanie jej historii, domagającego się od mediów podmiotowego, a nie przedmiotowego traktowania, prawdziwych informacji zatem, od polityków uczciwości itd., itd (resztę proszę dopisać sobie samemu).

Parlamentarzyści PO powinni zaś natychmiast wyrzucić wiadomego posła ze swojego klubu, by – tracąc w ten sposób na popularności wśród patologicznej części społeczeństwa – zyskać szacunek wśród pozostałych Polaków. W końcu politycy PO powinni wydelegować do zespołu Antoniego Macierewicza swoich przedstawicieli, tych, którzy utrzymali jeszcze resztki autorytetu, jak np. Jarosława Gowina czy Antoniego Mężydłę, by wspólnie z parlamentarzystami PiS wznieść się ponad przypisywane obydwu stronom złowrogie intencje.

Alternatywą dla tego scenariusza jest dalsze psucie nie tylko demokratycznego modelu państwa, ale przede wszystkim nas Polaków – a tego „Bóg i historia” wam nie wybaczą, by odwołać się do słów o odpowiedzialności umieszczonych w konstytucji kwietniowej II Rzeczypospolitej.

[i]Autor jest historykiem związanym z IPN. Był członkiem Warszawskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich[/i]

Jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak. Politycy PiS przez ostatnie dni są ponownie atakowani (także za pośrednictwem mediów publicznych, rzekomo zawłaszczonych przez tę partię) za intencje towarzyszące im przy podejmowaniu decyzji. A to o włączeniu się w spór o krzyż (mimo iż pani Elżbieta Jakubiak długo tłumaczyła się i pytała o przykład takiego aktywnego udziału partii). A to o ustanowieniu zespołu parlamentarnego na czele z Antonim Macierewiczem (co przekreśla rzekomo prawo PiS do posiadania uczciwych intencji). A to o stałym rozpamiętywaniu tragedii 10 kwietnia, co miałoby świadczyć o próbie zawłaszczenia przez jedną partię pamięci o wydarzeniu i o atmosferze tamtych tygodni.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę