Kornel Morawiecki: Solidarny kierunek

Musimy pracować nad systemem, gdzie bogaci i silni powinni być solidarni z biednymi i słabymi, i vice versa, czyli niewykształceni i ubodzy też mają w miarę swych możliwości działać na rzecz całości – uważa były lider Solidarności Walczącej

Publikacja: 13.08.2010 01:37

Kornel Morawiecki: Solidarny kierunek

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Wiek XX i pierwsze dziesięciolecie wieku XXI to okres nigdy w dziejach niespotykanego rozwoju ludzkości. W XX stuleciu liczba ludzi na Ziemi wzrosła czterokrotnie, z ok. 1,5 mld do 6 mld. Przy takiej dynamice z jednej pary ludzkiej przez 20 wieków populacja osiągnęłaby ok. 1000 mld. Nasza wiedza o świecie, o nas, o życiu poszerzyła się o nowe sprawdzalne teorie i obserwacje przyprawiające o zawrót głowy. Możliwości produkcyjne i komunikacyjne przekroczyły pułap, od którego ludzkość jako całość przechodzi z odwiecznej fazy niedoboru do fazy dosytu i nadmiaru. Światowa produkcja daje ok. 65 dkg ziarna dziennie na głowę jednego mieszkańca globu. Do tego dochodzą ziemniaki, banany, maniok, owoce morza, pastwiska dające mięso, buraki i trzcina cukrowa, fasola i warzywa. W porównaniu z pokoleniami, które żyły przed nami, niemal każdy z nas może powtórzyć za psalmistą: “nie brak mi niczego”. Podwaliny pod ten rozwój położyła nowoczesna, europejska cywilizacja, z jej oryginalnym głodem prawdy i wiedzy, z odwagą myślenia popartego działaniem, z cnotami męstwa, honoru i świętości, z ukształtowanym przez chrześcijaństwo stosunkiem człowieka do człowieka.

My, Polacy, mamy cząstkę swego wkładu w to wielkie dokonanie. Mamy Kopernika, Polskę Jagiellonów i I Rzeczpospolitą, które wyznaczały standardy wyznaniowej i etnicznej tolerancji. W ciągu minionego stulecia trzy razy zaważyliśmy na lepszym kształcie Europy i świata. W 1920 r., gdy powstrzymaliśmy komunizm, w 1939 r., gdy poszliśmy na nierówny bój z faszystowskimi Niemcami i w 1980 r., gdy stworzyliśmy “Solidarność”, która doprowadziła do upadku komunizmu.

Po Okrągłym Stole, po ustrojowych przemianach lat 1989 – 1991, Polska, a za nami reszta krajów obozu, zrezygnowała z oryginalności. Blokując dekomunizację i lustrację ówczesna stara i nowa nomenklatura i agentura uwłaszczyły się w złodziejskim procesie prywatyzacji. Przepoczwarzyli się w kapitalistów grających w liberalnej drużynie. Czy coś się w tej grze nie załamuje?

[srodtytul]Nowy, wspaniały świat?[/srodtytul]

Eksplozja szans i dokonań, która wyszła z Europy, rozprzestrzenia się wszędzie. Z głodu i nędzy dźwigają się całe kontynenty. Można spytać: skoro jest tak dobrze, to o co chodzi? Po pierwsze, nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Po drugie, nowe warunki to nowe, wspaniałe możliwości, ale także globalne zagrożenia wymagające nowych przemyśleń.

Okazją, a zarazem nauczką w tym względzie mógłby być obecny pełzający światowy kryzys ekonomiczny, ale jedyne nowatorskie podejście przy jego opanowywaniu polegało na dokapitalizowaniu chwiejących się banków olbrzymimi państwowymi pieniędzmi podatników. Wszyscy złożyliśmy się na ratowanie bogatych. Było to zresztą konieczne, bo groziło nam załamanie światowego ładu finansowego, a w konsekwencji ładu społecznego. Dyskutuje się też w gronie światowych decydentów i z wolna wprowadza nowe regulacje wobec instytucji finansowych. To, łącznie z dyscypliną budżetową państw, czyli zaciskaniem pasa, ma wystarczyć na powrót do niezakłóconego wzrostu i uporania się ze światową nierównowagą ekonomiczną polegającą na rosnącym zadłużeniu jednych państw względem drugich i względem światowego kapitału.

Główny nurt rozważań teoretyków ekonomii przypomina zachowania średniowiecznych scholastyków. Tuż za progiem otwierały się horyzonty odrodzonej, śmiałej myśli wieszczącej przełom, a oni uczenie rozprawiali o anielskich i diabelskich hierarchiach. Czy sądzimy, że obecny ustrój, który ma tak wielkie osiągnięcia, jest i będzie najlepszy po wsze czasy? Czy nie widzimy jakościowo nowych blasków i cieni?

[srodtytul]Przezwyciężyć sprzeczności[/srodtytul]

Na naszych oczach zużywają się dwa zasadnicze projekty ustrojowe: kapitalizm i socjalizm. Nie piszę o komunizmie, bo w realnym wydaniu był to, podobnie jak faszyzm, system zbrodniczy. W drastycznym skrócie kapitalizm to ustrój, w którym ci, którym się powiodło, wykorzystują pozostałych. Choć przecież rozumiem, że bogactwo zdobyte pracą i zdolnościami ciągnie całość wzwyż. W socjalizmie odwrotnie: ci, którym się nie powiodło, pragną, często bez własnego wkładu i wysiłku, korzystać z bogactw nie przez siebie wytworzonych.

Solidaryzm widzę jako próbę przezwyciężenia tych sprzecznych strategii i interesów. Musimy pracować nad systemem, gdzie bogaci i silni powinni być solidarni z biednymi i słabymi, i vice versa, czyli niewykształceni i ubodzy też mają w miarę swych możliwości działać na rzecz całości. I nie chodzi tu o rozwiązania idealne, bezkonfliktowe. Takich nie ma i nigdy nie będzie. Pytajmy tu i teraz, jak mamy się rządzić, żeby było to z pożytkiem dla jak największej rzeszy obywateli, dla naszych dzieci i wnuków, dla rozwoju i trwania zbiorowości, którą razem tworzymy.

Kapitalizm sankcjonuje ciągłe dążenie do indywidualnego bogacenia się. To tylko do pewnego stopnia służy ogółowi. Nadmiernie rosnące ekonomiczne rozwarstwienie nieuchronnie hamuje rozwój. Dlaczego? Bo fałszuje rzeczywiste materialne wartości. 100 euro dla bogacza to napiwek w ekskluzywnej restauracji, ta sama suma dla ubogiego to jego miesięczne utrzymanie. Kapitalizm przy wielkim rozwarstwieniu sam sobie fałszuje wartość głównej miary własnego rozwoju – pieniądza. Nic dziwnego, że wtedy zaciera się i przestaje rozwijać. Podobnie jak socjalizm, który z kolei gubi znaczenie i wagę pieniędzy poprzez ich rozdawnictwo.

[srodtytul]Coraz mniej pracy[/srodtytul]

W solidaryzmie ma być prowadzona taka polityka budżetowa, podatkowa, płacowa i socjalna, która nie pozwoli ani na nieograniczone rozwarstwienie ekonomiczne, ani na majątkowe zrównywanie tych, którzy tworzą dobrobyt, z tymi, którzy niczego oprócz istnienia swojej osoby nie dają bliźnim. Nie sposób określić jakiejś wzorcowej miary ekonomicznego rozwarstwienia. Stratyfikacja dobra dziś może być zła jutro. Stopień rozwarstwienia wpływa na zbiorowe zachowania i nawyki. Gospodarka solidarystyczna powinna zmierzać do optymalnej stratyfikacji sprzyjającej rozwojowi. Ale to, co dobre w jednym kraju i społeczeństwie, nie przenosi się na inne kraje i warunki. Idzie o samą zasadę. Władze mają prowadzić politykę gospodarczą w interesie całości. Nie mogą promować bogatych kosztem ubogich ani doposażać ubogich, nie wymagając od nich zaangażowania i wysiłku i nie tworząc im ku temu możliwości.

[wyimek]Podatek nałożony na skoncentrowaną własność i uwłaszczenie pracowników, czyli reforma polegająca na dekoncentracji kapitału, stworzą warunki przejścia od kapitalizmu do solidaryzmu[/wyimek]

Obecny kryzys i rosnąca nierównowaga ekonomiczna świata są tak trudne do przezwyciężenia, bo ich głębokie źródło tkwi tam, skąd wzięła się siła i sukces systemu – w kapitale. Podział pracy, automatyzacja produkcji, kumulacja zysków i otwarcie rynków doprowadziły do tego, że w wytwarzaniu dóbr coraz mniejszy jest udział pracy, a coraz większy kapitału. To prawda, że popyt świata zaspokaja nisko opłacana praca setek milionów Chińczyków i Hindusów, dla których taka praca to egzystencjalny awans. Ale ta wydajna praca wspomagana jest amerykańskimi, japońskimi i europejskimi technologiami. Trend jest oczywisty: coraz mniej ludzi wspomaganych coraz wydajniejszym kapitałem jest w stanie produkować coraz większą ilość coraz bardziej wyszukanych dóbr i usług dla coraz większej rzeszy konsumentów. Już niedługo więcej ludzi będzie zajmowało się pobudzaniem nowych potrzeb, niż zaspokajaniem potrzeb dotychczasowych. Z niewielką przesadą można powiedzieć, że im mniej ludzi pracuje, tym więcej produkują.

Masz duże pieniądze, dużo posiadasz, możesz bez specjalnego trudu i ryzyka mieć coraz więcej. Nie masz pieniędzy, musisz mieć dużo szczęścia i znajomości, aby przez pracowitość i zdolności wejść do grona posiadaczy. Mechanizm powstania obecnego kryzysu jest ogólnie znany i nie ma potrzeby go prezentować. Na poziomie psychologicznym tłumaczy się, że kryzys rodzi się z braku zaufania i zarazem pogłębia ten brak.

Jakie są jego ekonomiczne źródła? Głównym objawem kryzysu jest obniżenie tempa wzrostu albo nawet spadek PKB. Produktywność zasadniczo zależy od zaangażowania kapitału. Kryzys pojawia się wtedy, gdy spada opłacalność inwestycji i ogólnie wykorzystania kapitału. A ta opłacalność zmniejsza się, gdy podaż dóbr i usług przewyższa popyt na nie, a kreacja nowych potrzeb postępuje zbyt wolno m.in. z powodu kryzysu. Zaczyna działać negatywne sprzężenie zwrotne.

[srodtytul]Uwłaszczenie i nauka[/srodtytul]

Jak i czym stymulować i skłaniać posiadaczy kapitału do jego udostępniania i aktywizacji? To pierwsze podstawowe pytanie. Drugie: w jaki sposób zwiększyć popyt i kreować coraz to wyższe potrzeby w poszerzającej się grupie konsumentów i wytwórców tych wyższych dóbr?

Na pierwsze pytanie odpowiedź solidaryzmu, który uważam za lepszą ustrojową propozycję i drogę wyjścia z kryzysu, brzmi: od pewnego poziomu opodatkować kapitał. Własność ma służyć nie tylko właścicielowi, ale też ogółowi. Sama konkurencja w kręgu posiadania to za mała podnieta. Kto ma ziemię, płaci od niej podatek, co zmusza go do siania i zbierania plonów. Kapitał, który użyty może dać wysoki plon, powinien być redukowany podatkiem nałożonym na tego, kto zamierza być jedynie rentierem. Podatek nałożony na własność ziemską i uwłaszczenie chłopów, czyli reforma rolna polegająca na parcelacji części majątków ziemskich, to były zasadnicze stymulatory przejścia z feudalizmu do wyższej formy gospodarowania – kapitalizmu. Podobnie podatek nałożony na skoncentrowaną własność, na kapitał i uwłaszczenie pracowników, czyli reforma polegająca na dekoncentracji kapitału, stworzą warunki przejścia od kapitalizmu do solidaryzmu. Opodatkowanie będzie ograniczać rozwarstwienie majątkowe, zaprzęgnie kapitał do pracy i zwiększy popyt na jego produkty. Trzy w jednym.

Strukturalną odpowiedź solidaryzmu na drugie pytanie upatruję w nowej, coraz powszechniejszej pracy przyszłości, polegającej na uczeniu się. Kształcenie, uczenie się jest pracą, która pomnaża kapitał społeczny. Ta praca współtworzy kapitał duchowy uczącego się i całej zbiorowości. Ongiś głównym zajęciem ludzi była uprawa roli, czyli wytwarzanie żywności. Rewolucja przemysłowa wciągnęła masy w produkcję dóbr materialnych. Obecnie w krajach rozwiniętych dominującym zajęciem stają się usługi. Co będzie głównym zajęciem przyszłości? Dla mnie, wywodzącego się z kręgów akademickich, jest oczywiste, że będzie to praca w obszarze myśli i idei: przekazywanie i zdobywanie wiedzy, wrażliwości, umiejętności współdziałania w społeczeństwie oraz uczłowieczania świata.

Wyjściem naprzeciw tym nieuchronnym zmianom byłoby tworzenie stanowisk nowej pracy polegającej na uczeniu się. Kształcący się w trakcie sprawdzanego poziomu edukacji i w zależności od tego poziomu otrzymywałby zróżnicowane wynagrodzenie. Nieważne, czy miałby 18 czy 60 lat. Można zapytać: jaki ja, jaki my wszyscy, mamy pożytek, że ty wysilasz swoją uwagę, poświęcasz swój czas na przyswajanie wiedzy i umiejętności, co do których nie ma pewności, że przydadzą się one na dotychczasowym rynku pracy? Odpowiadam: każdy wyższy szczebel znajomości kultury, języka, dorobku przeszłych pokoleń, precyzji mowy i rozumowania podnosi jakość relacji wzajemnych, relacji między tobą a mną. U ludzi o szerokich horyzontach pojawiają się nowe, ponadmaterialne potrzeby. Wzrośnie popyt na dobra i wartości, a za tym ruszy nowa podaż, ubogacenie jednostek i całej społeczności. Ponadto osoby z wyrobioną uwagą, umiejące współczuć i docenić innych, potrafią panować nad sobą, nad niskimi instynktami. Nie staną się narkomanami czy przestępcami. Ustawiczne kształcenie to znakomity środek resocjalizacji. Ludzie uczący się będą się czuli dowartościowani we własnych oczach, będą potrzebni. Czy to małe zyski dla nas wszystkich i dla kształcących się?

[srodtytul]Każdemu według wkładu[/srodtytul]

Koncepcje, które tu rzucam, pozwolą zbudować rzeczywiste społeczeństwo wiedzy i zapewnią harmonijny rozwój. Wymagają one stopniowego wdrażania z dbałością o równowagę finansową. Wymagają budowy odpowiednich instytucji i przekonania społeczeństwa do słuszności tego podejścia. Skąd wziąć środki na takie rozwiązanie? Po pierwsze, z technologicznego i organizacyjnego wzrostu tradycyjnej produkcji dóbr i usług, na które będzie popyt – będą kupowane przez tych, co się uczą. Po drugie, z bardziej równomiernego rozkładu bogactwa wśród obywateli.

Naszkicowane tutaj pomysły praktycznie likwidują jeden z najboleśniejszych bieżących problemów społecznych – bezrobocie. Rola kształcenia się w wyobrażalnej perspektywie czasowej będzie stanowić niewyczerpalną, coraz istotniejszą część przyszłej pracy. Te tendencje widoczne są już dziś w praktyce krajów skandynawskich oraz innych bogatych krajów Unii Europejskiej, choć, o ile wiem, nie zostały nigdzie tak wprost wyrażone. Im szybciej i lepiej będziemy je wdrażać w Polsce, tym bardziej będziemy razem między sobą. Będziemy też wspólnie bogatsi i przez to silniejsi w konkurencji z innymi państwami.

Parę nakreślonych tu wątków solidaryzmu ani go nie definiuje, ani nie wyczerpuje. Nie postrzegam solidaryzmu jako doktryny, raczej pewną zasadę i zbiorową praktykę wdrażaną demokratycznymi procedurami. Praktykę bezustannie korygowaną i poszukującą, stawiającą wymagania realizatorom i całemu społeczeństwu. Nie obawiając się pomówień o naśladownictwo, kończę ten rozdział solidarystycznym hasłem: “Od każdego według jego możliwości, każdemu według jego wkładu”.

[i]Autor był w czasach PRL działaczem antykomunistycznej opozycji, a po wprowadzeniu stanu wojennego współtwórcą i liderem Solidarności Walczącej – radykalnej organizacji domagającej się pełnej niepodległości Polski. Jest specjalistą z dziedziny fizyki teoretycznej, wykładał w Instytucie Matematyki Politechniki Wrocławskiej. Bez powodzenia startował w tegorocznych wyborach prezydenckich[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku