Muszę zaznaczyć, że bardzo mnie cieszy wybór Jana Tomaszewskiego do Sejmu, ponieważ jego publiczne wystąpienia zapewne wzbogacą język polskiej polityki o słownictwo z kręgu piłki kopanej. Bogactwo metafor zalało nas już w pierwszej publicznej wypowiedzi posła elekta: – Jeśli chodzi o kapitana drużyny, a właściwie trenera drużyny, to uważam – i mówię to z całą odpowiedzialnością, bowiem byłem w komitecie wyborczym pana premiera Jarosława Kaczyńskiego, kiedy startował na prezydenta – że jest to najwybitniejszy polski polityk, który jest przygotowany perfekcyjnie do każdego wystąpienia. Trochę się dziwię, że Tomaszewski jeszcze nie jest pewien, czy prezes jest kapitanem czy trenerem. Każdy kibic PiS wie, że jest jednym i drugim, a także sędzią z gwizdkiem (za chwilę o tym, komu odgwizdał spalonego).

Ale nasz sławny goalkeeper już wie, że prezesa trzeba chwalić:

– A kiedy występuje na tzw. żywca, no cóż... jest naprawdę... ośmiesza swoich adwersarzy.

Już po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów Jarosław Kaczyński wystąpił na tzw. żywca i oświadczył: – Wszelkiego rodzaju rozliczenia po wyborach, jeżeli nie doszło do jakichś wydarzeń drastycznych – a w moim przekonaniu nie doszło – nie mają po prostu sensu. Ci, którzy chcieliby je robić, bardzo, ale to bardzo szkodzą partii. Kapitan-trener-sędzia ostrzegł rebeliantów, że dostaną czerwoną kartkę. Bo przecież nikt nie widział sędziego, który sam siebie wyrzuciłby z boiska.