Państwo stało się dla PO prywatnym folwarkiem, w którym można wprowadzić skandaliczne prawo o zgromadzeniach, w którym można zmuszać posłów, by nie wpisywali do ustaw poprawek bez zgody ministrów, w którym można manipulować statystykami dotyczącymi budżetu, w którym można zatrudniać krewnych w państwowych spółkach bez żadnych konsekwencji, w którym wysyła się oddział antyterrorystów na autora „antydemokratycznej” strony internetowej, w którym skompromitowanym szefom BOR dodaje się jeszcze jedną gwiazdkę generalską, a ze skompromitowanych ministrów robi się marszałków Sejmu, w którym wreszcie premier chodzi na mecze piłkarskie otoczony wianuszkiem prokuratorów i nie widzi w tym niczego niestosownego.
Słynne stwierdzenie lorda Actona o władzy absolutnej, która korumpuje absolutnie, Donald Tusk powinien sobie oprawić w ramkę. Problem w tym, że już jest na to za późno. Pycha zaślepiła Platformę. A gdy jest się ślepym, nie zauważa się narastającego wokół chaosu. Tutaj jakiś wypadek kolejowy, tam jakaś wpadka z refundacją leków i bałagan z edukacją sześciolatków. W końcu pomylone ciała ofiar katastrofy smoleńskiej.
Powoli państwo się pruje, niczym stary sweter. Ale Platformie to nie przeszkadza, bo przecież „zielona wyspa”, bo przecież „80 miliardów euro z unijnego budżetu”, bo przecież jesteśmy „coraz bardziej szanowani w Europie”. A przede wszystkim: bo przecież czyhający za rogiem PiS. I szef rządu był przekonany, że dojedzie na tych infantylnych sloganach do „drugiego exposé”, a potem do trzeciego...
Tuskowy okręt zbliża się powoli do czegoś, co Anglosasi nazywają „The Perfect Storm”. Dzieje świata są usiane setkami przywódców, którzy stracili władzę, gdy w jednym czasie dopadły ich trzy złowrogie mary: własna arogancja, plaga niekompetencji i gospodarczy kryzys. Dwie pierwsze już straszą Tuska. Ta trzecia za chwilę usiądzie mu na głowie i zacznie szarpać za włosy. Proszę wybaczyć to porównanie (samemu premierowi zapewne nie przypadnie do gustu), ale Tusk może skończyć tak samo jak Silvio Berlusconi. Włosi byli w stanie wybaczyć mu wszystko - orgie z prostytutkami, nieznośną megalomanię, a nawet przeszczep włosów - ale nie wybaczyli mu, że przez swoją nieudolność doprowadził gospodarkę do zapaści.
Choćby i „Krwawy Antek”
Tuskowi nie pomogą nawet telewizyjne „Wiadomości”, które od wielu miesięcy, owszem, informują widzów o różnych „niedociągnięciach” i „brakach”, ale skrupulatnie nie przypominają, jak się nazywa partia, która akurat rządzi. Wychodząc najpewniej z założenia, iż wszyscy pamiętają, że rządzi PiS.
Tego samego dnia, gdy ogłoszono zaskakujące wyniki sondażu, w centrum Warszawy zapadł się fragment jednej z ulic. Najlepszy scenarzysta sitcomów nie wymyśliłby tak idiotycznej sekwencji wydarzeń. Lecz podobnych zbiegów okoliczności możemy w przyszłości oczekiwać jeszcze więcej. Niekompetencja PO - czy to na poziomie ministerialnym, czy władz lokalnych - to już nie tylko powód do internetowych żartów, ale poważny kłopot dla państwa. Chciałoby się spuścić zasłonę milczenia na działania takich profesjonalistów jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, Krystyna Szumilas czy Bartosz Arłukowicz, ale nie można, bo bałagan (by nie użyć mocniejszego słowa), jaki po sobie zostawią, będzie nam doskwierał przez lata.