Jaką narrację snuje teraz Donald Tusk? Co się w ostatnich tygodniach zmieniło, że stała się ona mniej przekonująca dla wyborców?
Jacek Wasilewski:
Wrogiem jest nadciągający kryzys, co zdefiniował już PiS, szykujemy się do wojny. W tej sytuacji Donald Tusk został wepchnięty przez opozycję w rolę premiera nie na te czasy. Przedstawiany jest jako polityk, a nie fachowiec, profesjonalista. Bo teraz to wszystko będzie naprawdę, zabawa się już skończyła. Premier, koncentrując się na konkretnych liczbach i organizując kolejne konferencje prasowe ministrów, w domyśle fachowców, chce uchodzić za człowieka odpowiedzialnego, który liczy się z każdym groszem. Rozbujana europejska łajba może przy przechyłach opróżnić nam kieszenie, więc odpowiedzialność Tuska ma przejawiać się w przesłaniu, że jest kapitanem statku, który chroni nasze pieniądze - w tym wypadku „każde bez wyjątku miejsce pracy". Ta "ofensywa w obronie" to apel do "małego serca": bronimy pensji i samochodów, a może nawet tego, żebyście mieli na spłatę rat kredytów. Właściwie to taki kapitan zrobiony z ochroniarza w banku. Trudno, żeby coś takiego porwało wyborców.
Kiedyś porywało. Każda medialna ofensywa premiera była skuteczna.
Być może ta okaże się skuteczna w dłuższej perspektywie, kiedy Polacy z miłym zaskoczeniem zajrzą do swego portfela. Tymczasem niezłym zabiegiem jest apelowanie do wszystkich sił politycznych o odpowiedzialność. Idzie sztorm, więc wszystkie ręce na pokład: stąd „prośba", która żadną prośbą nie jest, by PiS i Solidarna Polska, działały na rzecz kraju w Parlamencie Europejskim, nie pozwalając złym brytyjskim konserwatystom zabrać nam kasy z unijnego budżetu. Tusk chcąc nie chcąc przysposabia figurę zdrajcy, którego, jakby co, będzie można obarczyć winą za nasze puste portfele. Poza tym konsekwentnie przedstawia się jako obrońca uciśnionych, pasażerów III klasy na naszym statku. Jest to niemal żywcem wyjęte z retoryki PiS-u i jest to też niezły pomysł, choć wtórny. Tusk mówił "Nie może być tak, że dzisiaj bardzo najmniej zarabiający biorą na swoje barki ciężar utrzymania systemu emerytalnego, a nieliczna grupa najzamożniejszych korzysta z ulg" – takie opinie wcześniej były domeną Jarosława Kaczyńskiego. W kryzysie nie ma przywilejów, to oczywistość znana z wojennych mów propagandowych.