W książce „Dokąd zmierza świat. Ekonomia polityczna przyszłości" napisałem: „Znaczące konsekwencje – tak ekonomiczne, jak i polityczne, zarówno ludnościowe, jak i kulturowe – miałoby ewentualne przyjęcie do grona członków (Unii Europejskiej – przyp. red.) Turcji ?(80 milionów mieszkańców i ich liczba rośnie) oraz Ukrainy (45 milionów i spada). Na razie jest to mało prawdopodobne, jednak w ogóle możliwe, i niewykluczone w trzeciej lub czwartej dekadzie wieku, o ile kraje te naprawdę zechcą się zintegrować, co wcale nie jest takie pewne".
Tak, napisałem: „w trzeciej lub czwartej dekadzie wieku". Trzecia rozpocznie się już za siedem lat, czwarta kończyć się będzie za lat siedemnaście. A czas szybko biegnie...
W Turcji sytuacja podczas minionego roku ponownie się skomplikowała i perspektywa ewentualnego członkostwa we Wspólnocie Europejskiej jest teraz bardziej odległa niż rok temu. Niektórzy oczekują, inni chcą, a jeszcze inni obawiają się islamizacji zamiast westernizacji. Na placu Taksim barykad dziś się nie wznosi, ale spokoju tam również nie ma. I gdy znów pojawią się demonstranci, media będą miały podniecającą je i służącą do ekscytowania innych pożywkę.
Ale czy wtedy, w dekadzie lat 2020 czy 2030, będzie jedna Ukraina czy dwie – podobnie jak w innej części świata powstały dwa Sudany? To jest naprawdę poważne pytanie, a ostatnie tygodnie ten dylemat stawiają z coraz większą ostrością.
Bogactwo i bieda. Dwa światy Majdanu