Reklama

Ambasadorzy w habitach

Polscy kapucyni pracujący w Republice Środkowoafrykańskiej (RCA) od kilku dni wysyłają wstrząsające relacje, prosząc o przekazanie ich do światowych mediów.

Publikacja: 30.01.2014 18:56

Szymon Hołownia

Szymon Hołownia

Foto: Fotorzepa, Maciej Kaczanowski Maciej Kaczanowski

Misjonarze i ich świeccy podopieczni nękani są z coraz większą zapiekłością przez rebeliantów z muzułmańskich milicji Seleka, którym z kolei próbuje zbrojnie odpowiadać chrześcijańska milicja Anty-Balaka. Misja, w której pracuje ojciec Benedykt Pączka, jest regularnie grabiona przez Selekę (a łupy wywożone są do sprzyjającego rebeliantom Czadu). Okoliczni mieszkańcy uciekają z domów, nocują na sawannie, nie wszystkim udaje się jednak ukryć, kilkoro zostało zastrzelonych. Polskim zakonnicom i świeckiej wolontariuszce groził gwałt.

Doniesienia z RCA można śledzić na facebookowym profilu ojca Benedykta. Media wieszczą, że sytuację w kraju uda się może jakoś ustabilizować nowej pani prezydent i wysłanym tam właśnie przez ONZ wojskom Unii Europejskiej (będzie tam też 50 Polaków). Zawsze przy takich newsach w Internecie roi się od mędrców, którzy siedząc w wygodnym fotelu, stukają, że w tej Afryce to zawsze się biją, albo że jakby na świecie nie było religii, toby nie było i sporów.

Zamiast głupio komentować, za naszych w RCA trzeba się po prostu modlić i wspierać ich dobrym słowem, skoro mamy do nich (choćby facebookowe) namiary. Może świadomość, że nie są sami, gdy za oknem latają pociski, doda im otuchy i uświadomimy sobie też wreszcie, że powinniśmy ich wspierać na co dzień. W Polsce misjonarza zauważa się, gdy raz na parę lat przyjedzie i opowie o swojej pracy, zbierze parę groszy na jakiejś parafii. Ot, kościelna egzotyka. Po co pojechał do tych „Murzynów", nie bardzo wiadomo, ale widać musiał, bidulek, my tu mamy swoje poważne problemy.

Tymczasem to oni, misjonarze, codziennie odrabiają za nas zadania z miłosierdzia, człowieczeństwa, patriotyzmu. Codziennie bez fanfar ryzykują swoje zdrowie, budując potrzebującym na całym świecie szkoły, drogi, przychodnie, lecząc, karmiąc, stając się najlepszymi ambasadorami naszego kraju. To dzięki nim, a nie dzięki konsulom (z całym dla nich szacunkiem), Polska milionom ludzi od Paragwaju po Papuę nie kojarzy się już z niczym – słysząc „Polska", uśmiechają się z wdzięcznością, bo wiedzą już, że ta Polska to ludzie o wielkim sercu.

To, co robią misjonarze, to też nie żadna religijna kolonizacja. Znam misjonarzy, którzy ochrzcili tysiące ludzi, znam i takich, którzy przez dwadzieścia lat nie ochrzcili nikogo. To po prostu mistrzowie w praktykowaniu tego, co nam świetnie wychodzi w teorii. Mamy usta pełne przechwałek, o tym, jak istotna jest dla nas idea solidarności, choć w realu topimy jeden drugiego w łyżce wody.

Reklama
Reklama

Ojciec Benedykt i jego współpracownicy mogli uciekać z RCA wraz z ewakuowanymi właśnie cudzoziemcami. Zostali ze swoimi ludźmi, a Seleka pewnie dlatego nie wystrzelała wszystkich w okolicy, że – choć stale prowokuje – jakoś jednak boi się obsadzonej obcokrajowcami misji. Nasi misjonarze osłaniają tych ludzi przed śmiercią samymi sobą. Nie ma wystarczających słów, by okazać im podziw i szacunek.

Autor jest twórcą portalu stacja7.pl

Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Po co nam poprawność językowa, jak wygrywają inteligenci z siłowni
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Rekonstrukcja połowicznym sukcesem, ale Szymon Hołownia uprawia dywersję
Opinie polityczno - społeczne
Adam Bodnar ofiarą polityki, w której nie ma miejsca na kompromis
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Prekonstrukcja rządu. Jak Donald Tusk może jeszcze uratować władzę
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Protesty antyimigranckie, czyli czy górale zatęsknią za arabskimi turystami?
Reklama
Reklama