A warto dodać, że to dyskusja między fachowcami, bo obaj panowie akurat na chamstwie znają się doskonale.
Jeśli ktoś nie wie, o co chodzi, bo nie każdy wszak ma obowiązek przyglądać się zapasom w błocie, śpieszę z wyjaśnieniem. Na okładce najnowszego numeru tygodnika znalazł się showman z TVN z hasłem „Moja bardzo wielka wina" – a chodzi o jego rozmowę z Mikołajem Lizutem właśnie o chamstwie w mediach. W rozmowie nieco bałamutnej, bo obaj panowie winę widzą głównie po stronie strasznych prawicowców, przyznać jednak trzeba, że Wojewódzki bije się we własne piersi.
Tytuł niby pasuje, choć sam bohater twierdzi, że okładka miała wyglądać inaczej, na zdjęciu miał być z Lizutem, a skoro Lis słowa nie dotrzymał, to „stał się handlarzem". Tak napisał Wojewódzki w emocjonalnym liście otwartym pełnym wartościujących, ale jakże celnych określeń. Liście dowodzącym, że tylko czasem udaje głupiego, a w gruncie rzeczy wie doskonale, o co w medialnym biznesie idzie.
Pisze tam, że część ludzi mediów nie ma żadnych zahamowań w pogoni za sprzedażą i Lisa podaje jako sztandarowy przykład, dowodząc, że sam już wiele razy był w ten sposób wykorzystywany. „Artykuł o chamstwie w mediach zyskał dodatkowy epilog oraz nowego bohatera. Ja, pisząc o medialnych chamach, zacząłem od siebie. Może teraz czas na Ciebie?" – pyta Wojewódzki w swoim liście. „Czy w pogoni za sprzedażą naprawdę warto dymać starych kolegów?", Oczywiście, że warto, przykład Lisa tego dowodzi, zresztą i Wojewódzki wystawił kiedyś swojego kolegę Figurskiego. Podobnie, jak warto podlizywać się władzy i mieć takie poglądy, na jakich aktualnie można zarobić.
„Z licznych linii podziałów w naszym kraju osobiście uważam, że ta jedna jest najważniejsza. Linia podziału na takich, co mają zasady, i na takich, co mają je na miarę potrzeb" – puentuje swój wywód Wojewódzki. I znowu trudno się z nim nie zgodzić. Kto wie, może coś z niego jeszcze będzie? Może showman, zwany przez złośliwych najstarszym polskim nastolatkiem, po pięćdziesiątce nawróci się na przyzwoite dziennikarstwo?