Z trybun kibicowali im polscy biznesmeni i politycy z prezydentem na czele. Ten ostatni nie tylko wiwatował po zakończeniu meczu, ale zdążył jako pierwszy siatkarzom i ich kibicom złożyć gratulacje. Szczere i chyba nieźle przyjęte.

Ze zdziwieniem nie odnotowałem na trybunach Ewy Kopacz, jeszcze wczoraj in spe pani premier. Czyżby nie interesowała jej siatkówka? A może boi się tłumu? To oczywiście zagadka nie do wyjaśnienia, ale myślę sobie, że jeśli w przeddzień inauguracji nowego rządu ktoś chciałby szukać lepszego miejsca do ocieplania wizerunku, to katowicki „Spodek" był idealną lokalizacją.

Nie doceniła tego Ewa Kopacz. Nie wypatrzyło jej otoczenia medialne. Z pewną zgryźliwością można powiedzieć, że pani premier osierociła „złotą" polską drużynę.

Czy w związku z jej obecnością siatkarze poczuliby się lepiej? Tego nie wiem, ale martwi, że ktoś, kto jej doradza nie wymyślił, żeby wysłać ją do Katowic. Jakże pięknie wglądałaby obok rozentuzjazmowanego Bronisława Komorowskiego. W twarzowym szaliku, albo czapeczce. Pokochalibyśmy ją od razu. Ale z szansy nie skorzystała. Dlaczego? Może naprawdę nie lubi siatkówki?