Do niedawna temat dostępu do broni palnej mógł najwyżej wywołać u czytelnika wzruszenie ramion – ot, jacyś ludzie chcą się bawić bronią, a przepisy im to utrudniają i pewnie słusznie, bo taka zabawa jest niebezpieczna. Tymczasem sprawa jest bardzo poważna. Po zlikwidowaniu poboru i przejściu na armię zawodową z roku na rok mamy mniej osób, które umieją posługiwać się bronią palną. W przypadku jakiegokolwiek konfliktu jesteśmy zdani na obronę przez bardzo mały korpus, który bardziej nadaje się do pojedynczych misji niż do obrony kraju przed istotnym zagrożeniem. Tymczasem sytuacja na Ukrainie pokazała, że konflikty zbrojne w naszej części świata to nie jest zamierzchła historia. Może warto się zastanowić, co zrobilibyśmy, gdybyśmy stali się obiektem „niekonwencjonalnego" ataku, z jakim borykają się władze Ukrainy.