Przeciwnicy myśliwstwa walczą przede wszystkim z myśliwymi, bo ich zdaniem polują oni dla rekreacji. O zwierzęta im nie chodzi. Te bowiem i tak będą musiały zostać zredukowane, gdyż jest ich po prostu za dużo.
Propozycjom zmian w prawie łowieckim brakuje refleksji nad stanem łowiectwa w Polsce i jego potrzebami. Chodzi jedynie o rozwiązanie bieżącego problemu, czyli niezadowolenia rolników z powodu braku sukcesów rządu w walce z wirusem ASF. A to może się przełożyć na decyzje wyborcze.
Moi polemiści postulują reformę modelu łowiectwa w sposób, który uwzględni aktualną wiedzę na temat dzikiej przyrody. Jest to pięknie brzmiące hasło, ale co właściwie z niego wynika w sensie praktycznych zmian w modelu polskiego łowiectwa?
Za walkę z ASF powinna odpowiadać służba weterynaryjna, która jako jedyna jest do tego profesjonalnie przygotowana. Tymczasem główny ciężar walki z ASF mieliby wziąć na siebie myśliwi.
Myśliwi boją się, że państwo przerzuci na nich obowiązek płacenia za szkody wyrządzone przez bobry. Teraz pieniądze wypłaca Skarb Państwa. Są to coraz wyższe kwoty.
Wydawałoby się, że podanie uczestnikom szczytu klimatycznego w Katowicach najzdrowszego mięsa, jakim niewątpliwie jest dziczyzna, zasługuje na pochwałę, a nie na krytykę.
Rząd nie ma programu walki z ASF i szuka kogoś, kogo może wskazać palcem i powiedzieć: „to wina myśliwych – nie wypełniają swojego obowiązku, nie chcą wybić dzików i zaraza się roznosi" – pisze ekspert Witold Daniłowicz.
Ministerstwo Środowiska przedstawiło rekomendacje do projektu zmian do prawa łowieckiego, zgłoszonego przez ministra Szyszkę i procedowanego w sejmowej podkomisji nadzwyczajnej.