Byliśmy świadkami cudu. Prawie 45 lat temu świat zobaczył, że w środkowoeuropejskim kraju, przygniecionym sekwencją historycznych nieszczęść i upadłych powstań oraz stłamszonym przez komunizm, zatrzepotał złoty ptak wolności, a przebudzony naród okazał się nadspodziewanie mądry i wzajemnie życzliwy. To był cud Solidarności. Potem było tak, jak było, bo cuda na tym świecie zdarzają się niespodziewanie, ale potem równie gwałtownie przemijają.

Transatlantycki cud w obronie Ukrainy

W końcu lutego 2022 roku objawił się kolejny cud w naszej części świata, kiedy prezydent jeszcze mocniej stłamszonego kraju odwarknął Amerykanom, że „nie potrzebuje podwózki, tylko amunicji”, a jego żołnierze obronili Kijów przed prącą z północy pancerną kolumną. Cud rozprzestrzenia się z ponaddźwiękową prędkością, niby ogień armatniego wybuchu; dlatego 45 lat temu aż 10 milionów Polaków nie szukało wymówek, tylko z zadziwiającą jednomyślnością rzuciło wyzwanie Moskwie. Podobnie stało się niedawno: Europa – nawykła do bezsilnej rozlazłości, pielęgnująca wygodnickiego ducha Monachium i Jałty – sięgnęła po swoje od dawna nieużywane arsenały, by przekazać je Ukrainie, otworzyła przed nią szczelnie dotąd zamknięte skarbce. Porzuciła bezsensowne dąsy na młodszą siostrę zza oceanu, by zgodnie stanąć w obronie wolności.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie. Kiedy to się skończy

Ale ten transatlantycki cud w obronie Ukrainy też nie trwał dużo dłużej niż 16 miesięcy. W Waszyngtonie spory międzypartyjne blokują pomoc, a w Brukseli mały półdyktator węgierski pokazuje, że piękną fasadę Unii Europejskiej niszczy to samo „liberum veto”, które dużo wcześniej zniweczyło eksperyment demokratyczny Rzeczpospolitej Polsko-Litewskiej. Wszystkich zmęczyła Ukraina, tak jak pod koniec 1981 roku wszyscy mieli dość Solidarności. Tak dobiegają kresu cuda realnego świata.

Co będzie dalej z Rosją? Czy Estonia i Polska mają się czego obawiać?

Co będzie dalej? Wiadomo – Rosja tylko na to czeka. Nie uderzy jutro na Estonię lub Polskę, bo musi pozbierać się po strasznej wojnie, ale pojutrze uderzy na pewno. W Brukseli i Waszyngtonie nie chcą o tym wiedzieć, łudzą się siłą daremnych zaklęć i podpisów tyleż wartych co papier, na którym je złożono – tak jak łudzili się w 1938 roku po haniebnej umowie w Monachium. Nawet życzliwa Ukrainie Polska nie potrafi dać sobie rady z blokadą granicy przez rozwścieczonych kierowców ciężarówek, która wyniszcza borykający się z wojną kraj. Co będzie? „Świat się dowiedział, nic nie powiedział” – jak w zmasakrowanej w 1970 roku Gdyni śpiewano w ulicznej balladzie o poległym Janku Wiśniewskim.