Ze Strasburga wrócili z tarczą i podreperowanym wizerunkiem. Wygrali ważną bitwę, ale nie wojnę. Tylko tyle i aż tyle. Dane im będzie zmierzyć się z werdyktem Komisji Weneckiej i zapewne niejednym atakiem politycznych oponentów. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie pożar został ugaszony – życie toczy się dalej. Na zgliszczach pola walki o Trybunał Konstytucyjny i media publiczne można kontynuować budowę własnej wizji Polski.
Czy PiS wzmocniony „sukcesem" w Parlamencie Europejskim pójdzie za ciosem? Być może zmieni taktykę, złagodzi ton, ale nie zrezygnuje z kluczowych założeń. Cele i sposób ich osiągnięcia zostały wytyczone w programie partii w 2005 roku i uzupełnione przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Większość twardych postulatów PiS pozostaje niezmienna od lat. Do jakiej wizji Polski dąży Prawo i Sprawiedliwość? Jakie są warunki jej osiągnięcia? Jak wiele PiS jest w stanie poświęcić, by ją urzeczywistnić? Jakie ma intencje? Do kogo adresuje swoją ofertę? Co wreszcie leży na końcu drogi proponowanej przez Prawo i Sprawiedliwość?
Wnikliwa analiza założeń programowych partii i konsekwencji w ich stopniowej realizacji daje przynajmniej częściową odpowiedź na te pytania.
Kto jest wrogiem
„Patologia III RP", „komunizm" i „system Tuska". Główne postulaty zmian formułowane przez PiS od 2005 roku powstały na zasadzie odrzucenia dotychczasowego porządku. Schemat działania wydaje się prosty – postawienie diagnozy, zakwestionowanie przyczyn złej sytuacji w państwie i zbudowanie alternatywnej propozycji. W 2005 roku twórcy programu Prawa i Sprawiedliwości napiętnowali działania grup interesów, lobby bankowego, „postkomunistycznego kapitalizmu politycznego". Wtedy swoją ofertę PiS skierowało do ofiar transformacji – „większości Polaków, przedsiębiorców, pracowników i ich rodzin".
Partia Jarosława Kaczyńskiego nastawiła się na odbudowę wzrostu gospodarczego, stworzenie państwa obywatelskiego, walkę z załamaniem demograficznym, przywrócenie moralnego wymiaru polityki społeczno-ekonomicznej. Na tych postulatach wyrosła koncepcja nowej umowy społecznej, której przyświecała główna idea: „ze wzrostu gospodarczego muszą korzystać wszyscy". Porozumienie miało łączyć związki zawodowe, pracodawców i organizacje społeczne. Silny akcent położono na plany ścisłej współpracy z NSZZ „Solidarność". Celem umowy miało być doprowadzenie do „oczyszczenia i umocnienia państwa". Owo katharsis dotyczyło „peerelowskiego dziedzictwa" i rozbicia układów.