Powrót demonów przeszłości

Bez większości konstytucyjnej PiS nie może walczyć z postkomunistycznym układem. Co innego powołanie kilku komisji badających afery z czasów koalicji PO–PSL – pisze dziennikarz Polsatu.

Aktualizacja: 03.02.2016 06:59 Publikacja: 01.02.2016 18:19

Zdaniem autora Prawo i Sprawiedliwość nawiązuje do swojego programu z roku 2005 (na pierwszym planie

Zdaniem autora Prawo i Sprawiedliwość nawiązuje do swojego programu z roku 2005 (na pierwszym planie po prawej Radosław Sikorski, wtedy wybrany do Senatu z ramienia PiS)

Foto: Fotorzepa

Ze Strasburga wrócili z tarczą i podreperowanym wizerunkiem. Wygrali ważną bitwę, ale nie wojnę. Tylko tyle i aż tyle. Dane im będzie zmierzyć się z werdyktem Komisji Weneckiej i zapewne niejednym atakiem politycznych oponentów. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie pożar został ugaszony – życie toczy się dalej. Na zgliszczach pola walki o Trybunał Konstytucyjny i media publiczne można kontynuować budowę własnej wizji Polski.

Czy PiS wzmocniony „sukcesem" w Parlamencie Europejskim pójdzie za ciosem? Być może zmieni taktykę, złagodzi ton, ale nie zrezygnuje z kluczowych założeń. Cele i sposób ich osiągnięcia zostały wytyczone w programie partii w 2005 roku i uzupełnione przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Większość twardych postulatów PiS pozostaje niezmienna od lat. Do jakiej wizji Polski dąży Prawo i Sprawiedliwość? Jakie są warunki jej osiągnięcia? Jak wiele PiS jest w stanie poświęcić, by ją urzeczywistnić? Jakie ma intencje? Do kogo adresuje swoją ofertę? Co wreszcie leży na końcu drogi proponowanej przez Prawo i Sprawiedliwość?

Wnikliwa analiza założeń programowych partii i konsekwencji w ich stopniowej realizacji daje przynajmniej częściową odpowiedź na te pytania.

Kto jest wrogiem

„Patologia III RP", „komunizm" i „system Tuska". Główne postulaty zmian formułowane przez PiS od 2005 roku powstały na zasadzie odrzucenia dotychczasowego porządku. Schemat działania wydaje się prosty – postawienie diagnozy, zakwestionowanie przyczyn złej sytuacji w państwie i zbudowanie alternatywnej propozycji. W 2005 roku twórcy programu Prawa i Sprawiedliwości napiętnowali działania grup interesów, lobby bankowego, „postkomunistycznego kapitalizmu politycznego". Wtedy swoją ofertę PiS skierowało do ofiar transformacji – „większości Polaków, przedsiębiorców, pracowników i ich rodzin".

Partia Jarosława Kaczyńskiego nastawiła się na odbudowę wzrostu gospodarczego, stworzenie państwa obywatelskiego, walkę z załamaniem demograficznym, przywrócenie moralnego wymiaru polityki społeczno-ekonomicznej. Na tych postulatach wyrosła koncepcja nowej umowy społecznej, której przyświecała główna idea: „ze wzrostu gospodarczego muszą korzystać wszyscy". Porozumienie miało łączyć związki zawodowe, pracodawców i organizacje społeczne. Silny akcent położono na plany ścisłej współpracy z NSZZ „Solidarność". Celem umowy miało być doprowadzenie do „oczyszczenia i umocnienia państwa". Owo katharsis dotyczyło „peerelowskiego dziedzictwa" i rozbicia układów.

Prawu i Sprawiedliwości nie udało się w pełni wcielić w życie założeń umowy społecznej po wygranych wyborach w 2005 roku. To nie oznacza, że partia Jarosława Kaczyńskiego zrezygnowała z realizacji swojej wizji Polski. Politycy PiS do haseł i strategii sprzed ponad dziesięciu lat wrócili w czasie ostatniej kampanii wyborczej.

Umowę społeczną z 2005 roku podczas wyścigu o fotel prezydencki reaktywował Andrzej Duda. Przynajmniej w pewnym stopniu. Z Polakami zawarł umowę programową, w której wśród dziesięciu zobowiązań znalazły się m.in. troska o bezpieczeństwo, budowanie państwa uczciwego, sprawiedliwego i sprawnego. Założenia te pokrywały się z tymi, na które PiS postawiło w 2005 roku. Ponadto ówczesny kandydat PiS na prezydenta zawarł osobną umowę programową z przedstawicielami NSZZ „Solidarność". Była to historyczna, pierwsza tego typu umowa zawarta przez związek z kandydatem na najwyższy urząd w państwie. Powrót do idei realizacji umowy społecznej z 2005 roku wymagał jednak jej odświeżenia, aktualizacji ze względu na wiele przemian politycznych w ostatnich kilku latach.

Wciąż aktualny pozostaje postulat rozliczenia postkomunistycznego establishmentu. Inaczej jednak był on charakteryzowany w 2005, a inaczej w 2014 roku. W programie PiS sprzed dwóch lat tzw. system Tuska opisywany jest jako „odbudowa i jednocześnie kolejna mutacja wydania III Rzeczypospolitej z jej wszystkimi negatywnymi cechami". O ile w 2005 roku na celowniku PiS znaleźli się „uprzywilejowani peerelowscy funkcjonariusze", kojarzeni wtedy głównie ze środowiskiem SLD, o tyle w programie z 2014 roku pojawia się obraz „systemu postkomunistycznego z nowymi rozwiązaniami, które wniosła ze sobą grupa nowych beneficjentów". W oczach polityków PiS za rządów koalicji PO–PSL wręcz zwiększyła się rzesza spadkobierców PRL. Zyskali oni nową twarz, poszerzyli wpływy. Postkomunistyczny wróg urósł w siłę, a wraz z nim namnożyły się patologie. Chcąc zrealizować w pełni umowę społeczną z Polakami, przedstawiciele PiS powinni stawić im czoła. Czy podejmą to wyzwanie? Jeśli tak, to po jakie sięgną narzędzia?

Czas rozliczeń

W obecnych realiach politycznych mało prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym partia Jarosława Kaczyńskiego sięga po koncepcję tzw. sejmowej Komisji Prawdy i Sprawiedliwości. Projekt ten opisany w programie PiS z 2005 roku, zakorzeniony jeszcze w czasach Porozumienia Centrum, zakładał powołanie parlamentarnego ciała do „badania wszelkiego typu afer i nadużyć oraz funkcjonowania nieformalnych układów z czasów III RP". To ogromne „śledztwo" miało zostać przeprowadzone na bazie dokumentacji służb specjalnych, skarbowych, prokuratury i policji. Na drodze do powołania takiej komisji stanęła konstytucja. Chodzi o to, że Sejm może powołać komisję do zbadania konkretnej sprawy, a nie kilku naraz.

Przy obecnym układzie sił w parlamencie, gdzie PiS nie ma większości konstytucyjnej, wskrzeszenie formy totalnej walki z postkomunistycznym układem wydaje się niemożliwe. Co innego powołanie kilku komisji badających afery z czasów koalicji PO–PSL, a może i wcześniejszych rządów. Nieoficjalne sygnały o zamiarze rozliczenia poprzedników pojawiły się na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Jachrance. W kuluarach mówi się o powołaniu komisji śledczych do zbadania afery taśmowej, podsłuchiwania dziennikarzy, Amber Gold oraz wyłudzeń VAT.

Czy PiS poprzestanie na zbadaniu kilku potencjalnych dowodów patologii z ostatnich lat? Czy tak łatwo zrezygnuje z jednego z warunków naprawy państwa, czyli kompletnego rozliczenia postkomunistycznych układów? A może za najbliższy polityczny cel obierze walkę o zdobycie większości konstytucyjnej i wskrzeszenie idei Komisji Prawdy i Sprawiedliwości? Na horyzoncie działań PiS rysuje się jeszcze jedno, prawdopodobnie najtrudniejsze zadanie. Rozliczenie się z przeszłością nie będzie możliwe bez ponownego zbadania, wyjaśnienia i zamknięcia sprawy katastrofy smoleńskiej.

Powołanie przez BOR zespołu mającego ocenić prawidłowości zabezpieczenia wyjazdu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku to tylko wstęp do szerszego zbadania sprawy. Zapowiedź tego procesu znalazła się w programie PiS z 2014 roku. Na działaniach BOR, związanych z zabezpieczeniem wylotu do Smoleńska, nie zostawiono suchej nitki. W dokumencie czytamy, że „tragedia smoleńska wykazała słabość instytucji państwa, w tym błędy w sposobie wykonywania działań ochronnych, lekceważenie obowiązków przez kierownictwo BOR, jego bierność wobec zagrożeń oraz fiasko działań profilaktycznych".

Oczyszczenie państwa

O tym, że na ocenie postawy Biura Ochrony Rządu się nie skończy, świadczą inne fragmenty programu PiS. Przede wszystkim wydarzenia z 10 kwietnia charakteryzowane są jako przykład „wielkiego upokorzenia państwa polskiego i Polaków". Padają zarzuty oddania śledztwa w ręce Rosjan, rażących zaniedbań śledczych czy „gry" mającej uwiarygodnić rosyjską wersję ustaleń. Celem tych działań miało być „degradowanie naszej [czyt. Polski] roli na świecie", co doprowadziło do „obniżenia podmiotowości Polski w środowisku międzynarodowym". Twórcy programu PiS w postępowaniu prokuratury dostrzegają „powszechnie znaną nieudolność".

Można przypuszczać, że istotną rolę w ponownym zbadaniu przyczyn katastrofy odegra Zbigniew Ziobro, korzystając z szerokiego spektrum instrumentów po połączeniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. To sprawa wagi państwowej, niezbędna do „uzyskania właściwego statusu polskiego państwa". Wśród założeń programowych PiS sprzed dwóch lat pada wreszcie zobowiązanie do „wiarygodnego i całkowitego wyjaśnienia przyczyn katastrofy TU 154M (...) przy użyciu wszystkich dostępnych instrumentów krajowych i międzynarodowych we współpracy z innymi państwami i organizacjami międzypaństwowymi". Stawka sprawy i determinacja rządzących wydają się ogromne.

Rozszerzenie warunku ostatecznego rozliczenia się z przeszłością przez wykorzenienie postkomunistycznej tkanki z wszystkich możliwych sfer życia o wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej ma doprowadzić do oczyszczenia państwa. To wypełnienie jednego z założeń leżących u podstaw realizacji wspomnianej wyżej umowy społecznej z 2005 roku. Drugim było umocnienie państwa przez „stworzenie silnego, uczciwego aparatu państwowego, zdolnego do (...) zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa".

Analizując ostatnie działania PiS, można założyć, że dążenie do stworzenia takiego aparatu wypełnia się w reformie prokuratury, służby cywilnej i służb specjalnych. Być może będzie polegało na wymianie kadr także w innych kluczowych instytucjach i organach decyzyjnych. Oczyszczenie i umocnienie państwa ma dopiero doprowadzić do jego naprawy. Zgodnie z założeniami programowymi PiS z 2005 roku tylko polityczni reprezentanci państwa „naprawionego" mogą zawrzeć umowę z Polakami. „Wierzymy w odrodzenie poczucia wspólnoty oraz ducha solidarności społecznej i chrześcijańskiej miłości bliźniego. Stąd pokładamy nadzieję, że Polacy zaakceptują naszą ideę nowej umowy społecznej, że będą chcieli zachować duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska". Czy Polacy podpiszą się pod taką wizją państwa?

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?