Wojny i kryzys klimatyczny to problemy, które często wymienia się jednym tchem. Najczęściej mówi się o tym, że kryzys klimatyczny narusza i będzie naruszał stabilność ekosystemów, a także ograniczał dostęp do zasobów, co może powodować konflikty. Dodatkowo wspomina się też o tym, że wojny i kryzys klimatyczny mogą mieć to samo źródło, czyli tak jak w przypadku wojny w Ukrainie – uzależnienie od paliw kopalnych. Ale to nie wszystko. Wojny mogą być nie tylko skutkiem kryzysu klimatycznego, ale też się do niego przyczyniać. Napędzają też kryzys klimatyczny.
Mogą być też efektem postępującego kryzysu klimatycznego. W sytuacji suszy, ograniczonej ilości wody czy też kurczącej się przestrzeni do bezpiecznego życia – przez podnoszenie się poziomu mórz i oceanów czy rosnące temperatury – zwiększy się obszar niezdatny do zamieszkania. Będzie tam zbyt gorąco, by funkcjonować. To może wywoływać konflikty.
Wojny i kryzys klimatyczny mogą mieć to samo źródło. Wyraźnie widać to w przypadku konfliktu w Ukrainie. Uzależnienie od paliw kopalnych kupowanych w Rosji, współfinansowało i nadal współfinansuje napaść na Ukrainę. Od 24 lutego Unia Europejska zapłaciła już ponad 100 miliardów euro za paliwa kopalne z Rosji.
Wojenne emisje
Wojny mogą też napędzać kryzys klimatyczny. Poza tym, że kosztują życie milionów ludzi – tych walczących, ale też ludności cywilnej – mają też inne niesprawiedliwe skutki. Napędzają kryzys klimatyczny, który najszybciej dotyka tych, którzy najmniej się do niego przyczynili. Regiony na globalnym południu, zamieszkiwane przez większość populacji świata.
Brakuje niestety transparentności w raportowaniu, żeby dokładnie wyliczyć skalę problemu. Pozostają więc szacunki. Podjęli się tego badacze z Climate and Environment Observatory (CEOBS) i przekonują, że armia Wielkiej Brytanii emituje trzy razy więcej gazów cieplarnianych niż oficjalnie podaje.