Andrzej Łomanowski: Spór ukraińskich liderów ważniejszy niż inwazja?

Nie zważając na rosyjskie zagrożenie, ukraińskie władze postanowiły ukarać byłego prezydenta, stawiając kraj w niebezpiecznym położeniu.

Publikacja: 17.01.2022 21:00

Petro Poroszenko wita swych zwolenników przed lotniskiem

Petro Poroszenko wita swych zwolenników przed lotniskiem

Foto: GENYA SAVILOV/AFP

Petro Poroszenko powtarza przygody swego politycznego oponenta Micheila Saakaszwilego. Ten zaś jesienią 2017 roku wracał z Warszawy na Ukrainę, szykując się do stawienia czoła swemu byłemu koledze uniwersyteckiemu.

Dla Saakaszwilego skończyło się to w grudniu tego samego roku ucieczką po dachach kijowskich kamienic przed ukraińskimi policjantami. Ukraińscy eksperci zapewnili jednak „Rzeczpospolitą”, że Poroszenko na pewno tak nie będzie robił. Po pierwsze jest zbyt poważnym politykiem, a po drugie konflikt jaki dzieli jego zwolenników i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego jest znacznie głębszy niż w przypadku Saakaszwilego.

Niespieszne śledztwo

Byłego prezydenta oskarżono ni mniej, ni więcej o zdradę państwa. Sprawa zaczęła się wiosną ubiegłego roku wraz z publikacją tzw. taśm Medwedczuka. Prorosyjski polityk, bliski przyjaciel Władimira Putina opowiadał na nich m.in. o handlu węglem z separatystami z Donbasu. Mimo toczącej się wojny w 2014–15 roku, Kijów kupował u nich antracyt, by podtrzymać pracę własnych elektrowni, ale finansując w ten sposób bojówkarzy.

Taki rozpaczliwy gest w obliczu wojny i nadciągającej katastrofy energetycznej byłby może i zrozumiały, ale zerwano przy tym kontrakt na dostawy węgla z RPA, który miał właśnie zamienić donbaski. Człowiek, który mógłby to wszystko wyjaśnić, potwierdzić lub zdezawuować zarzuty wobec Poroszenki – były ukraiński minister energetyki Wołodymyr Demczyszyn – zniknął jednak i w poniedziałek Kijów rozesłał za nim międzynarodowy list gończy.

Czytaj więcej

Małe szanse na zmianę niemieckiej polityki wobec Rosji

Na razie śledztwo toczące się powoli od wiosny ubiegłego roku doprowadziło do osadzenia w areszcie domowym Wiktora Medwedczuka. Za tym poszło całkowite rozbicie związanych z nim prorosyjskich sił politycznych na Ukrainie. Kreml potraktował to – chyba słusznie – jako odpowiedź na swą pierwszą, wiosenną koncentrację wojsk, likwidację ewentualnych współpracowników i przygotowanie do bezlitosnej obrony Ukrainy.

Po raz drugi

Jednak Moskwa znów zbiera wojska na ukraińskiej granicy. W dodatku – jak się wydaje, korzystając z obecnego polityczno-prawnego zamieszania na Ukrainie – właśnie teraz ogłosiła, że zwiększy ich ilość. Jednocześnie oskarżenie i ewentualne aresztowanie Poroszenki doprowadzi do takiego wzrostu napięcia społecznego w Kijowie, które ułatwiłoby Kremlowi wykonanie zadania ewentualnej inwazji. – Cóż, w naszym życiu politycznym zawsze przeważał aspekt wewnętrznpolityczny nad zewnętrznym – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” kijowski politolog Wołodymyr Fesenko.

Eksperci wojskowi jednak od co najmniej pół roku przestrzegali, że największe zagrożenie rosyjskim atakiem będzie na przełomie stycznia i lutego. Również dlatego, że Kreml liczył na społeczne konflikty spowodowane surową zimą i wzrostem cen surowców energetycznych, przekładających się na ceny ogrzewania i prądu. Zamiast tego otrzymał w prezencie „sprawę Poroszenki”.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Niemcy rozbijają solidarność Zachodu

W tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby zmniejszenie emocji społecznych. Trudno ich w ogóle uniknąć, zwolenników Poroszenki i Zełenskiego – jak i samych polityków – dzieli po prostu wzajemna nienawiść. Każde rozwiązanie sprawy karnej byłego prezydenta (uniewinnienie czy skazanie) prowadzi do wzrostu napięcia, a konflikt między obu politykami zapowiada się na bardzo długo. Niezależnie od tego, czy zarzuty o współpracę z separatystami i finansowanie ich są prawdziwe.

Sami na ringu

Na razie jednak walczą sami. Na lotnisku w Kijowie, by witać wracającego z Warszawy Poroszenkę nie pojawił się nikt z liczących się ukraińskich polityków. Ale również nikt nie opowiedział się po stronie Zełenskiego.

Prezydenci były i obecny stoją na czele rankingu kandydatów w kolejnych wyborach na szefa państwa w 2024 roku. Inni pozostają w tyle, dlatego pewnie postanowili trzymać się z dala od walki dwóch głównych pretendentów. Tym bardziej, że większość uważa śledztwo przeciw Poroszence za walkę przedwyborczą, tylko prowadzoną innymi środkami.

Jednak kijowskie przygotowania do wyborów może w każdej chwili przerwać Kreml, uwalniając z aresztu domowego Wiktora Medwedczuka i kończąc krótką, acz burzliwą historię ukraińskiej demokracji.

Petro Poroszenko powtarza przygody swego politycznego oponenta Micheila Saakaszwilego. Ten zaś jesienią 2017 roku wracał z Warszawy na Ukrainę, szykując się do stawienia czoła swemu byłemu koledze uniwersyteckiemu.

Dla Saakaszwilego skończyło się to w grudniu tego samego roku ucieczką po dachach kijowskich kamienic przed ukraińskimi policjantami. Ukraińscy eksperci zapewnili jednak „Rzeczpospolitą”, że Poroszenko na pewno tak nie będzie robił. Po pierwsze jest zbyt poważnym politykiem, a po drugie konflikt jaki dzieli jego zwolenników i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego jest znacznie głębszy niż w przypadku Saakaszwilego.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika