Po pierwsze, robiłem wszystko, by święto przebiegało w radosnej i pokojowej atmosferze. Rozmawiałem ze wszystkimi stronami. I z ludźmi Jarosława sprawiedliwego, i Grzegorza z rampy, a także tymi, których o faszyzm oskarżają. Wybacz, ale to nie ja stworzyłem ich takimi, jakimi są. To nie ja dałem im wolną wolę i prawo do swobodnego podejmowania decyzji na podstawie osądu sumienia.
Po drugie, uważam, że tak Mateusz, jak i Andrzej z pałacu w kwestii święta zachowali się jak należy. Po decyzji Hanny błyskawicznie przejęli inicjatywę. Nie dopuścili tym do burd, jakich należało się spodziewać – nawet mimo to, że sądy ostatecznie nie podzieliły stanowiska Hanny. A że paru chłopców pomaszerowało z zakrytymi twarzami, że pojawiły się zielone flagi z czarnym symbolem, że odpalono czerwone race czy spalono flagę, to chyba zaliczyć można do drobniejszych incydentów. Nie podpalano samochodów, nie spłonęła budka pod ambasadą itp. Nie pochwalam tego typu zachowań, bo są one karygodne, ale robienie z tego awantury na skalę masową i poruszanie nieba jest delikatną przesadą.