Jesteśmy, z wyjątkiem pojedynczych sztuk wyrosłych nad miarę na ideowej diecie, karły, gnomy, liliputy i Pigmeje. Polak ma niewłaściwą mentalność, jest ksenofobiczny, szowinistyczny, nacjonalistyczny, klerykalny, prymitywny i głupi.
Jest też masochistyczny, skoro poddawany codziennie chłoście europejskiej w badaniach opinii publicznej w 80 procentach opowiada się za członkostwem w klubie, do którego się nie nadaje i gdzie będą go dalej chłostać. Jesteśmy też schizofreniczni – paw narodów i papuga, nawet pinczer naśladujący wszystkie zachodnie wzory, łażący na kolanach przed byle chłystkiem, aby tylko był z zagranicy, a z drugiej strony ksenofob żyjący złudzeniami co do własnej kondycji i otaczającego świata. Jest to mieszanka wielce użyteczna z punktu widzenia pedagogiki społecznej i jej skuteczności. Z Polakiem, który jest Mesjaszem narodów w wydaniu kieszonkowym, Europejczykiem podwórzowym (pod grzybkami nasze budki), można bardzo wiele zrobić. Można go uformować jak glinianego kogutka na odpust, jeśli tylko da się przekonać, że to jedyna kuracja wzrostu.
Niedorastanie to zresztą nasza polska tradycja. Patrząc z dostatecznie wysoka, można dostrzec, że Polacy zaczęli się kurczyć duchowo po 1945 roku – uparcie i coraz bardziej nie dorastali do kolejnych słusznych programów partii. Programy były wielkie, ludzie byli karłowaci. I tak już zostało, warto by tylko zbadać komu – ludziom czy propagandzistom.
Unia Europejska pełni dziś w Polsce funkcję, która przynależała kiedyś wielkiemu Związkowi Sowieckiemu. Jest miarą wszechrzeczy.
Wszelka krytyka, nie mówiąc już o kpinach, jest świętokradztwem. Obetniemy rękę podniesioną na Brukselę. Oczywiście obcinanie rąk odbywa się tylko w sferze idei, ale to wystarczy, aby ręce opadały. Wszystko, co się w Polsce dzieje, wszystkie działania i zaniechania poddawane są testowi na zgodność z duchem europejskim. Co na to powie Europa – to jest dziś najważniejszy drogowskaz, i moralny, i praktyczny. Jak kiedyś opinia Moskwy.