Tak, choć przyczyny uszkodzenia mózgu były zupełnie inne, skutek był podobny i także w przypadku tej pacjentki nie było szans na poprawę. Obie historie, Terri Schiavo i Eluany Englaro, są głośne z jednego powodu: przedstawiciele rodziny powiedzieli „dość” sztucznemu podtrzymywaniu życia. W Stanach Zjednoczonych; podobnie jest w Kanadzie, pacjenci mają pełne prawo decydować o tym, w jaki sposób mają być leczeni, czy chcą być sztucznie podtrzymywani przy życiu. Wielu moich pacjentów 70- czy 80-letnich, a nawet młodszych, mówi „dziękuję bardzo”, kiedy proponujemy im leczenie operacyjne czy terapię antynowotworową. Mają do tego pełne prawo. Podobnie jest nawet wtedy, gdy oferujemy im oddychanie za pomocą respiratora czy dializę. Niektórzy pacjenci po prostu życzą sobie umrzeć w sposób naturalny.
Czy „uporczywe podtrzymywanie życia”, tak jak to nazywają lekarze, jest jedynym sposobem, jakim współczesna medycyna dysponuje w takich przypadkach?
Tak, dzisiaj to jedyny sposób. Pacjenci w tzw. stanie wegetatywnym pozbawieni są świadomości. Mogą żyć jedynie dzięki sztucznemu odżywianiu i nawadnianiu. Trzeba jednak pamiętać, że współczesna medycyna wymaga w takich sytuacjach określonych ekspertyz, postępowania według ustalonych procedur. One wraz z rozwojem nauki stawały się coraz bardziej skomplikowane. Nasza specjalność wypracowała je przez lata doświadczeń.
100 lat temu w ogóle nie było pacjentów w stanie wegetatywnym, ponieważ nie mieli żadnych szans na przeżycie. Obecnie w całych Stanach Zjednoczonych są tysiące ludzi w stanie wegetatywnym, podobnym do tego, w jakim była Terri Schiavo. Żyją tylko dzięki procedurze sztucznego podtrzymywania przy życiu.
Czy przygotowanie się zawczasu na wypadek ciężkiej choroby i określenie zakresu terapii, z jakiej chcemy skorzystać, ma sens?
Jest w USA cały ruch społeczny skupiający się na tym, by z wyprzedzeniem zaplanować, w jaki sposób intensywna opieka ma być prowadzona. Wsparcie go to wielkie zadanie stojące przed internistami. Najczęściej lekarze tej specjalności opiekują się pacjentami cierpiącymi na choroby, które wiążą się ze wzrostem świadomości zbliżającej się śmierci. Celem tego wcześniejszego planowania rozstrzygnięć w takich sytuacjach jest zabezpieczenie godności ludzkiej. Jego elementem jest pojęcie tzw. dyrektywy wyprzedzającej. Może ona przybrać formę przypominającą testament, może też być upoważnieniem jakiejś osoby, np. prawnika, do podejmowania decyzji. Pacjent, jeśli chce, może określić, jakie rodzaje terapii mogą być stosowane, a jakie nie. W większości przypadków chorzy delegują tę władzę reprezentantowi prawnemu, który oczywiście nie musi być prawnikiem. Ja tę sprawę powierzyłem żonie. Takie decyzje są chronione przez prawo federalne USA, choć każdy stan ma troszeczkę inne szczegółowe wymagania.