Nazwisko Meinhof kojarzy się dziś głównie z terroryzmem. Zanim jednak Ulrike została terrorystką i w latach 1970 – 1972 wzięła udział w napadach rabunkowych, zamachach bombowych i morderstwach, przez kilkanaście lat wspólnie z Klausem Röhlem wydawała „Konkret” – najpoczytniejsze czasopismo lewicowe w Niemczech. Powstałe w 1955 r., przetrwało pod kierownictwem Röhla (w roli redaktora naczelnego, a potem wydawcy) do 1973 r. W 1962 r. redaktorem naczelnym została Ulrike Meinhof. Łamy pisma i dom męża opuściła pod koniec lat 60., aby trafić do grupy terrorystów, która m.in. od jej nazwiska nazwana została Baader-Meinhof (inna nazwa: Frakcja Czerwonej Armii – RAF).
„Zabawa w komunizm!” opowiada głównie o powstaniu i działalności środowiska skupionego wokół pisma „Konkret”, które z czasem z pisma studenckiego stało się kultowym periodykiem lewicowej i zbuntowanej młodzieży. Jego nakład wynosił w połowie lat 60. ok. 250 tys. egzemplarzy. Na łamach „Konkretu” publikowali słynni pisarze, krytycy, czołowi publicyści, ideolodzy i ludzie świata nauki, m.in.: Günter Grass, Jean-Paul Sartre czy Rudi Dutschke. Redaktorzy i dziennikarze „Konkretu” słynęli z odważnych tekstów, które o kilka dobrych lat wyprzedzały rewolucyjne zmiany obyczajowe na Zachodzie, ciekawych reportaży z krajów bloku wschodniego czy Azji oraz autorskich felietonów. A także z nowoczesnych okładek, na których w 1969 r. zagościł obnażony biust czy tabletka antykoncepcyjna. Czytanie „Konkretu” było elementem mody i wyznacznikiem postępu. Dwa tematy zdominowały w latach 60. czasopismo duetu Meinhof i Röhl: seks i polityka. Ta ostatnia była wielką namiętnością młodej Meinhof i jej partnera. Najbardziej kultowe pismo, w którym prezentowano postępowe idee obyczajowe, poddawano bezpardonowej krytyce politykę RFN, kapitalizm, demokrację i powojenne społeczeństwo dobrobytu, okazało się bytem od początku do końca wymyślonym przez służby specjalne NRD. I chociaż dzieje współpracy Klausa Röhla z prowadzącymi go oficerami obfitowały w różne napięcia i kryzysy, by wreszcie zakończyć się pod koniec wydawania pisma, nie ulega wątpliwości – także dla Röhla – że „Konkret” był narzędziem w rękach komunistów. Na którym jednak robiło się niezłe pieniądze i karierę. Książka Bettiny Röhl obnaża wyidealizowany obraz nowej lewicy, pokazując jej prawdziwe korzenie. Na temat rewolucji studenckiej w maju 1968 r. panuje wciąż wiele mitów. Fakty historyczne przesłania ideologia. Prawdziwy sens ówczesnych wydarzeń gubi się w nostalgicznych wspomnieniach głównych bohaterów. Dzisiaj na naszych oczach historia się powtarza. Modne środowisko lewicowe zaczyna torować drogę do przemocy i coraz odważniej ją legitymizować. Nie stawiam bynajmniej znaku równości między „Krytyką Polityczną” a „Konkretem”, ale pewne podobieństwa są uderzające. Pismo Sławomira Sierakowskiego nie jest oczywiście sponsorowane przez wrogie nam służby, choć Stowarzyszenie im. Stanisław Brzozowskiego, które jest jego wydawcą, przyznaje w swoim raporcie rocznym, że pieniądze na działalność brało m.in. od SLD i wielu niemieckich fundacji. Dzisiaj jednak sprzymierza się z Antifą, która zamierza fizycznie wyeliminować skrajną prawicę, a ustami swoich redaktorów przyznaje, że przemoc jest usprawiedliwiona, kiedy trzeba walczyć z faszyzmem.
[srodtytul] I kto tu jest faszystą? [/srodtytul]
„Była to największa w ciągu ostatnich lat demonstracja antyfaszystowska w Polsce” – chwalą się przedstawiciele Porozumienia 11 Listopada. Autorzy tych słów oraz redaktorzy „Gazety Wyborczej” lekką ręką piszą o „faszystach” i „faszyzmie”. W Polsce, z jej historią, takie szafowanie słowem „faszyzm” dowodzi dużej ignorancji i lekkomyślności, żeby nie powiedzieć ostrzej. Seweryn Blumsztajn i Adam Michnik z jednej strony oraz Michał Sutowski i Sławomir Sierakowski z drugiej definiują się jako antyfaszyści, którzy walczą z zagrożeniem faszyzmem w Polsce. Przy czym redaktorzy „Krytyki Politycznej” idą już krok dalej.
Przypomnijmy, że antyfaszyzm był poręczną bronią propagandową, którą wymyślił na swoje potrzeby Stalin, a usankcjonował powojenny porządek polityczny, w którym ZSRR wywalczył sobie rolę wielkiego zwycięzcy nad faszyzmem. Odtąd antyfaszyzm stał się punktem odniesienia dla kolejnych pokoleń lewicowych bojowników walki z kolejnymi odmianami faszyzmu, którzy traktowali ten koncept jak wygodną pałkę do bicia. Słowo „antyfaszyzm” nadawało się do tego idealnie, ponieważ można pod nie podstawić cokolwiek, co za faszyzm zostanie na danym etapie walki uznane. Najpierw synonimem antyfaszyzmu był komunizm.