Redaktor miał w studiu dwóch byłych marszałków: Marka Jurka i Józefa Oleksego ale nad wymianą poglądów dżentelmenów zapanować nie potrafił. W wypowiedzi prowadzącego nie jest jasne, czy trzeci marszałek potrzebny był do stukania laską czy raczej do stukania w czoło.
„Mniej komentujmy siebie nawzajem, bardziej rozmawiajmy o swoich poglądach." – rzucił Jurek i bez chwili przerwy komentował wywody Oleksego. Zapragnął także debaty z niedawnymi towarzyszami partyjnymi: „Uważam, że należy rozmawiać z przywódcami PiS-u, dlatego, że oni unikają tej rozmowy. Ostatnio o wiele bardziej lubią przemawiać niż rozmawiać.". Ale najważniejsze wyznanie pojawiło się pod koniec programu: „Kiedy byłem jeszcze wiceprezesem PiS-u, trzykrotnie próbowałem toczyć debatę na naszych gremiach formalnych. Z prezesem to jest trudno, ale jeśli pan redaktor do tego doprowadzi, to myślę, że warto rozmawiać."
„Jestem gotów podjąć z prezesem Kaczyńskim publiczną rozmowę" — natychmiast rzucił się Oleksy.
A było tak. Szedł niedźwiedź przez las i wpadł w mrowisko. Wściekły otrząsnął się, wszystkie mrówki spadły, z wyjątkiem jednej, która zaplątała się w okolicach niedźwiedziej szyi. „Eda duś go, Eda duś" – krzyczały chórem z dołu wszystkie mrówki.
Teraz już wiadomo, że przy szyi misia kręci się ich więcej...