Moją jednak uwagę przykuło wydarzenie, po którym spodziewałem się medialnej burzy, a tymczasem przeszło zupełnie bez echa. Oto w Szczecinie (tak wiem, pojedynek Arłukowicz – Napieralski będzie emocjonujący) 13-latek zgwałcił 9-latka, a wszystko nagrał 15-letni kolega chłopców. Najstarszy sprzedawał potem filmik za 10 złotych.
Ale nie o epatowanie tym horrorem chodzi. Otóż bardzo pouczające były komentarze w telewizyjnych "Wiadomościach". Zbigniew Lew-Starowicz, człowiek cokolwiek nieprzystający do wizerunku katolickiego taliba, winą za to obarczył pornografię i łatwy dostęp dzieciaków do niej. Inny psycholog był wyraźnie wstrząśnięty znajomością technik sprawcy. No i wypowiedział się Marek Michalak, rzecznik praw dziecka. Wszystko, co miał do powiedzenia – nie konfabuluję – sprowadzało się do tego, że trzeba z dziećmi rozmawiać i ich słuchać. Bez wątpienia, ale czy płacimy temu facetowi ministerialną pensję za wygłaszanie takich banałów?
Tak, wiem, cały pomysł na instytucję rzecznika dzieci jest poroniony, bo nie wyposażono go w realne kompetencje. Może co najwyżej prosić, pytać, napominać i mitygować. No i rzecznikowi Michalakowi robota zasadniczo pali się w rękach, choć tą akurat sprawą zająć się nie mógł, bo straszliwie był zalatany wręczaniem honorowych odznak i wizytą króla oraz królowej Szwecji. Ale nic to, gówniarzeria może poczekać, w przeciwieństwie do lunchu z Jego Wysokością.
A przecież, skoro już nic konkretnego zrobić rzecznik nie może, powinien choć zainicjować debatę nad tym, jak sensownie chronić dzieci przed pornografią, jak to robić, nie popadając w absurdalny i nieskuteczny purytanizm. Michalak zajął miejsce Ewy Sowińskiej, która niebezpieczeństw szukała tam, gdzie ich nie ma, i skompromitowała się dociekaniami dotyczące torebki teletubisia. On sam woli zagrożeń, nawet podsuwanych mu pod nos, nie dostrzegać. Naprawdę, nie wiem, co gorsze.
Ja wiem, że wszyscy są zajęci: premier walczy z kibolami, rzecznik podróżuje z monarchami, a minister edukacji obcina ostatnie lekcje historii. Tylko jakoś, gdy czytam o Szczecinie, to ciarki po plecach przechodzą. I głupio, że w tej sprawie nikt palcem nie kiwnął.