Reklama

Delegacja rządowa, wersja oszczędnościowa

„Żadne tam Air Force One'y, po co tak trwonić money, lot rejsowy też świetnie się nada. Premier w business ma fotel, ktoś poleci z pilotem, dwóch ministrów nadano na bagaż” - śpiewał Ryszard Makowski w piosence „Delegacja rządowa”.

Publikacja: 27.09.2012 20:08

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Satyrycy mają w Polsce ciężko, bo co rusz okazuje się, że ich pomysły życie albo błyskawicznie dogania, albo już przegoniło.

„Ja chodzę po tych kabinach, przesiadając się od jednego do drugiego ministra, widzę zdziwione, zdumione oczy pasażerów, którzy też z tego nic nie rozumieją. Im się wydaje, że jakieś ważne sprawy się dzieją w sposób mało poważny. Rzecznik prasowa kuca, aby porozmawiać o tym, co będzie przedmiotem naszej wypowiedzi. Tłumaczka siedzi między rzędami na podłodze” - skarżył się prezydent Komorowski, opisując swój lot do USA rejsową maszyną. I dodał, że gdyby miał kasę, od razu kupiłby samolot, ale nie ma, więc nie kupi.

Jeżeli pasażerom, którzy podczas lotu natknęli się na prezydenta Rzeczypospolitej, istotnie wydaje się, że ważne sprawy dzieją się w sposób mało poważny, to niestety mają rację. Przypuszczam, że głowy innych państw nijak nie są w stanie pojąć, jak to możliwe, że prezydent największego kraju w Europie Środkowej musi na drugi brzeg Atlantyku lecieć rejsowym samolotem.

Wiem, w tym momencie zawsze pojawia się ten sam zdarty argument: jakbyśmy kupowali te samoloty - mówią rządzący - to media, a zwłaszcza tabloidy, nie zostawiłyby na nas suchej nitki. Tyle że to kompletna bzdura. Owszem, media czepiają się - i słusznie - choćby tego, że każde ministerstwo dysponuje takim parkiem samochodowym jak w sumie cały rząd Wielkiej Brytanii. Ale za plany zakupu porządnych rządowych maszyn nikt nigdy polityków nie krytykował. Przeciwnie, nawet media, z tabloidami włącznie, zachęcały do tego.

Dlaczego się nie udało? Bo tak. Bo pewne sprawy w Polsce się nie udają i nikt nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego. Nie udaje się budowa autostrad, nie da się zmodernizować kolei, uprościć podatków oraz kupić samolotów dla VIP-ów.

Reklama
Reklama

Może należałoby wobec tej sprawy zastosować metodę, którą rekomendował sam Bronisław Komorowski? Pan prezydent zalecał, żeby nie psioczyć na stan państwa, bo mogło nic nie być, a jednak coś jest. Może więc, zamiast narzekać, cieszmy się, że głowa państwa może sobie polecieć choćby i rejsowym samolotem, zamiast płynąć do Nowego Jorku w obskurnej kabinie na jakimś drobnicowcu pod panamską banderą lub po prostu popylać kajaczkiem?

Satyrycy mają w Polsce ciężko, bo co rusz okazuje się, że ich pomysły życie albo błyskawicznie dogania, albo już przegoniło.

„Ja chodzę po tych kabinach, przesiadając się od jednego do drugiego ministra, widzę zdziwione, zdumione oczy pasażerów, którzy też z tego nic nie rozumieją. Im się wydaje, że jakieś ważne sprawy się dzieją w sposób mało poważny. Rzecznik prasowa kuca, aby porozmawiać o tym, co będzie przedmiotem naszej wypowiedzi. Tłumaczka siedzi między rzędami na podłodze” - skarżył się prezydent Komorowski, opisując swój lot do USA rejsową maszyną. I dodał, że gdyby miał kasę, od razu kupiłby samolot, ale nie ma, więc nie kupi.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Opinie polityczno - społeczne
O polityce migracyjnej możemy dyskutować, ale nienawiść jest trucizną
Opinie polityczno - społeczne
Czego nauczyła nas kosmiczna misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Reklama
Reklama