Doktor Elżbieta Janicka napisała czy raczej powiedziała rzeczy, które wywołały nad wyraz żywy odzew polskiej opinii publicznej. Wszystko za sprawą jej próby zinterpretowania jednej z najważniejszych polskich książek XX wieku – „Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego.
O książce pisać nie trzeba, natomiast o wspomnianej interpretacji chyba tak, głównie po to, ażeby poznać meandry rozumowania jej autorki i błędy, jakie popełniła.
Wyrwany z piekła
Twierdzi ona np., że bohaterowie „Kamieni na szaniec" byli homoseksualistami. Myśl to cokolwiek oryginalna, bo do tej pory niepodnoszona. Natychmiast skłania ona do zastanowienia, na jakiej podstawie została sformułowana. Janicka nie przytacza żadnego argumentu poza fragmentem książki, w którym „Rudy" dzieli się z przyjacielem („Zośką") uczuciami radości, ulgi i szczęścia z powodu uratowania z rąk funkcjonariuszy gestapo i spotkania z nim.
Jeśli ów tekst miałby spełnić rolę dowodu przesądzającego o orientacji seksualnej bohaterów, to życzę powodzenia dr Janickiej w formułowaniu następnych tego typu rewelacji. Przecież przytoczony tekst można interpretować na różne sposoby, ale żeby zyskały one rangę odkrycia, muszą zostać poparte solidnymi dowodami. Inaczej mogą budzić jedynie uśmiech politowania nawet średnio zorientowanego czytelnika.
Co ciekawe osoby z najbliższego otoczenia „Rudego" i „Zośki" (np. Danuta Rosmann, koleżanka z lat szkolnych i okupacyjna łączniczka drugiego z nich) traktują tego rodzaju „odkrycie" jako absurd.