Nieoczekiwanie wyjaśniło się ostatecznie, że ci kosmici w kominiarkach na zeszłorocznym Marszu to jednak naprawdę byli policjanci. Sam pan minister, jakby nigdy nic, oświadczył to znienacka w telewizji. Mój Boże, a człowiek czuł się tak nieswojo i nielojalnie. Potajemnie kręcone filmiki oglądał na You Tube jak zakazany owoc. Pan minister też chyba sobie obejrzał te gorszące sceny, gdy policjanci udawali narodowców i pisiaków. I jak pewna babcia moherowa zaczaiła się na takiego i dalejże z wrzaskiem zrywać mu brązową czapę, bo go wzięła za zwykłego, nie policyjnego chuligana. Musiałam chyba przeoczyć, kiedy wcześniej w „Wiadomościach" oficjalnie, pomiędzy pouczającymi, wzruszającymi i zabawnymi felietonikami dawali do zrozumienia prawdę o kominiarkach.
W gęstym dymie marszowych remanentów skrył się sam wielki, warszawski Szczyt Klimatyczny. Dawniej pękalibyśmy z dumy z okazji wydania stu baniek na europejską imprezkę. Dziś naszych europartnerów razi zakopcenie polskiej atmosfery dwutlenkiem węgla. Trzeba się uderzyć w piersi. Jak ktoś był wyrywny do likwidacji zakładów i sam z siebie obniżył emisję o 30 procent, to tak ma. Protokół z Kioto protokołem, ale mogła Polska brać przykład z mądrego sąsiada i nie likwidować się na wyścigi. A teraz twarde prawo lecz prawo. Co było a nie jest nie liczy się w rejestr. Przyjdzie drugie tyle likwidować za karę. Żeby tylko było co. Na szczęście, w europejskiej rodzinie nigdy nie zostaniemy bez pomocnej dłoni. Z braku kasy ostatecznie mamy jeszcze wysepki Uznam, Wolin oraz Szczecin ze Świnoujściem i całkiem niebrzydkie plaże. Szczypta dobrej woli oraz przyjaźni i zawsze można wynagrodzić przyjaciołom nasze wszechstronne zacofanie, a prom do Świnoujścia, to i tak już ledwo dyszy.
Najważniejsze, że coś, czego najbardziej się obawialiśmy, okazało się strachem na Lachy. Pomni występów Antify, rezerwuaru pałek i kastetów oraz lewackiej, postępowej, faszystowskiej awersji do polskich mundurów z drżeniem wyczekiwaliśmy alterglobalistów w Święto Niepodległości, które zbiegło się przypadkiem ze Szczytem. A tu niespodzianka. Alterglobaliści jakby tym razem olali problemy globu. Hej, czy nikt nie ma zamiaru wspinać się na Stadion Narodowy? Nikt nawet nie spluwa na tęczę? Nie mówiąc o czymś gorszym, bo to rzecz religijna. Nie lata z kastetem, z butelkami samozapalającymi? Sponsor zbankrutował, czy co.
W basenie narodowym Szczyt Klimatyczny zadekował się jak trusia i ani alterglobalisty, ani kamery choćby z Telewizji Kościelisko tam chyba nie uświadczysz. Wydawało się już, że w tej bryndzy przyjdzie z TVP dowiadywać się, co Waśniewska obiecuje sobie po najbliższym widzeniu z Bartkiem. Kamery telewizyjne nie są w końcu od użerania się z karami dla Polski tylko dlatego, że zmniejszyła emisję CO2 jak ta głupia i będzie musiała od nowa bulić solidarnie z europejskimi braćmi, bo patriotycznie zawaliła poprzedni, niepolski szczyt.
Nareszcie koparka wjechała w rurę, a takie zdarzenie to samograj i nawet tajfun na Filipinach i seks Waśniewskiej w jednym przy nim to pikuś. Sto baniek za zaszczyt Szczytu na basenie plus koszta nieudolności czyli Uznam z Wolinem itd. definitywnie poszły się paść, a ekipa Kraśki, z bossem na czele, ruszyła w teren. Mają co najmniej trzy dni bezstresowej superroboty i niejeden bonus. Uścisk dłoni „premier – Kraśko" o wpół do szóstej nad ranem. W TVP Info figę dla Pospieszalskiego. Nocny program „Bliżej" w te pędy odstrzelono, bo wywody na temat niepodległości nie dają narodowi tyle szczęścia, co ofiarni reporterzy o północy w czas katastrofy. Dość podetknąć mikrofon pod nos zrozpaczonemu człowiekowi, któremu właśnie spłonął dom i widzowi od razu lżej robi się na duszy. Charyzmatyk z TVP Info lubi zwłaszcza dorwać w szpitalu na gorąco świeżo nadpaloną i obandażowaną kobietę i zapytać wprost: „ Ile pani jeszcze tu poleży?".